Skip to main content

Matthew Anderson ten sezon miał spędzić w chińskim Szanghaju. Podpisał nawet kontrakt, ostatecznie jednak wstępna umowa została zerwana przez zawodnika. Amerykanin przez najbliższy rok będzie bronił barw rosyjskiego Zenitu Sankt Petersburg. Zatem po dwóch latach przerwy wraca do Rosji. Czy to kontrowersyjny ruch ze strony siatkarza?

Kto z fanów (a zwłaszcza fanek!) nie zna Matta Andersona? Amerykański atakujący gra już wiele lat, jest “nieśmiertelny”. Mimo tego, że nie grał w żadnym polskim klubie, ma w naszym kraju pokaźną rzeszę fanów. Jako kobieta mogę z całą pewnością napisać, że Matt to przystojny siatkarz o niebanalnych umiejętnościach. I w tym całą tajemnica. Gdy przyjeżdżał z reprezentacją na turnieje do Polski, to nie mógł opędzić się od wiernych fanek. Sama też go bardzo lubiłam. Teraz Matthew jest przykładnym mężem i ojcem dwójki dzieci. To podobno właśnie z tego powodu podjął decyzję o powrocie do rosyjskiej SuperLigi. Przez ten ruch stracił wiele w oczach kibiców. Zanim jednak przejdziemy do tego co „nawywijał”, to prześledźmy sobie jego karierę, bo jest ona niezwykle ciekawa.

Oczywiście siatkarskie początki Andersona zaczęły się (jak to zwykle bywa w USA) na szczeblu uniwersyteckim. Zaczynał jako środkowy, by potem zmienić pozycję na przyjmującego. Dość nietypowo zaczął przygodę za granicą, bo jego pierwszym klubem, który znajdował się poza USA, był koreański Hyundai Capital Skywalkers. 21-letni Anderson podpisał dwuletni kontrakt i w debiutanckim sezonie zdobył wicemistrzostwo Korei Południowej. Kolejnego sezonu z powodu problemów zdrowotnych nie ukończył. Po dwóch latach przeniósł się do Włoch. Najpierw w sezonie 2010/2011 bronił barw Tonno Callipo Vibo Valentia, z którym zajął 9. miejsce w fazie zasadniczej. Kolejny rok spędził w klubie Casa Modena. Potencjał w Andersonie dostrzegli działacze Zenitu Kazań. Amerykanin przeniósł się tam w 2012 r. i od razu w pierwszym sezonie zdobył superpuchar Rosji oraz brązowy medal Ligi Mistrzów oraz mistrzostw Rosji. W kolejnym roku było jeszcze lepiej, bo Zenit zdobył dublet (mistrzostwo oraz Puchar Rosji). Matt został także MVP Final Six Ligi Rosyjskiej. Kariera, która nabierała rozpędu, nagle została zatrzymana.

29 października 2014 na oficjalnej stronie Zenitu Kazań, pojawiła się informacja, że Anderson rozwiązał kontrakt z klubem i zawiesił karierę z powodu depresji. Wszyscy podziwiali Matta, ale tak naprawdę nikt nie wiedział, że toczy walkę nie tylko na boisku, ale także w swojej głowie. Choroba okazała się silniejsza i powiedział „pas”. – Jestem zmęczony siatkówką. Odkąd zacząłem grać profesjonalnie, prawie nie widuję się z rodziną. Z tego powodu czuję się nieswojo i ciągle jestem zestresowany. Stan trwałej rozłąki osiągnął poziom krytyczny przed startem sezonu. Myślałem, że poradzę sobie z depresją, ale to mnie przerosło – mówił Amerykanin. Anderson wówczas jako jeden z pierwszych sportowców przyznał się, że cierpi na depresję. Powiedział światu o tym, o czym ludzie wstydzą się mówić. Pod olbrzymim wrażeniem postawy zawodnika był selekcjoner USA – John Speraw. – Wymagało to ogromnej odwagi, by przyjść i powiedzieć: “Hej, muszę pozbierać myśli. Potrzebuję czasu, żeby przemyśleć pewne rzeczy i zastanowić się, co chcę zrobić ze swoim życiem. Znam wielu, którzy tej odwagi nie mieli, chociaż bardzo chcieli to zrobić” – wyznał.

W przypadku Matta najważniejszą rolę w terapii odegrała rodzina. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych w 2014 roku zdecydowanie odżył. Zaczął wrzucać do Internetu zdjęcia, czy krótkie posty, na których skrywał się uśmiech. Anderson bardzo często demonstrował zżycie ze swoją rodziną, a szczególnie z ojcem, który zmarł na atak serca w 2010 r. Na każdym kroku podkreśla szczególną więź, jaka łączyła go z tatą. – Ojciec był opoką rodziny. Kiedy byłem 22-, 23-latkiem, ciągle miałem do niego wiele pytań, w stylu “jaki jest dla mnie właściwy samochód”, “czy inwestycja w ten dom jest słuszna” albo “w jaki sposób uwieść dziewczynę?”. Cały czas brakuje mi rozmów z nim. Najbardziej boli mnie, że moje dzieci nie będą miały okazji go poznać. Był wspaniałym człowiekiem – opowiadał Anderson.

Na szczęście siatkarz szybko odzyskał równowagę psychiczną. 5 stycznia 2015 powrócił do Kazania, żeby wrócić do treningów z drużyną, o czym poinformował na swojej oficjalnej stronie internetowej. Barw Zenitu Kazań bronił do 2019 r. W Rosji osiągnął bardzo wiele, stał się jednym z najlepszych siatkarzy. Razem z rosyjskim klubem zdobył: 5 razy mistrzostwo kraju (2014, 2015, 2016, 2017, 2018), wicemistrzostwo (2019) oraz trzecie miejsce (2013), 5 razy Superpuchar Rosji (2012, 2015, 2016, 2017, 2018), 5 razy Puchar Rosji (2014, 2015, 2016, 2017, 2018), cztery razy Ligę Mistrzów (2015, 2016, 2017, 2018), srebro (2019) i brąz (2013) Champions League, Klubowe Mistrzostwo Świata (2017) oraz dwukrotnie srebrny medal KMŚ (2015, 2016). Zdobył wszystko, co można było zdobyć.

W 2019 roku po siedmiu sezonach opuścił jednak Zenit Kazań, tłumacząc swoją decyzję… kiepskim klimatem: – Moja dziewczyna we Włoszech będzie się czuła bardziej komfortowo. Lubimy chodzić po ulicach, a w Rosji zimą jest to niewygodne. Czasami musisz założyć dwie kurtki, ogromną czapkę, szalik, ciepłe buty i wiele innych rzeczy. Poświęcasz na to 10 minut, wychodzisz na zewnątrz, a tam niemożliwa burza śnieżna. Do diabła, wracasz i poświęcasz kolejne 10 minut, żeby to wszystko zdjąć. Anderson przeniósł się do Modeny, ale długo tam nie zagościł. Po kilku miesiącach pojawił się tam też COVID-19 i pełne zamknięcie. Matt przeniósł się więc do Szanghaju. Spędził kilka tygodni zamknięty w hotelowej izolacji, by nigdy nie zagrać tam nawet jednego spotkania, bo liga została zawieszona. Na kolejny sezon (2021/2022) trafił do Sir Safety Perugia. Co prawda wywalczył z klubem Puchar Włoch i wicemistrzostwo, ale prezes nie był zadowolony. Uważał, że najdroższy zawodnik powinien więcej dać drużynie. Anderson pożegnał się z Perugią, a w jego miejsce pojawił się Kamil Semeniuk.

W międzyczasie od 2007 r. Anderson grał dla reprezentacji USA. Został wybrany najlepszym siatkarzem swojego kraju w roku 2012 i 2013. Na igrzyskach olimpijskich w Londynie był najmłodszym członkiem Jankesów, a zarazem jednym z filarów zespołu. Razem z drużyną narodową zdobył: brązowy medal igrzysk olimpijskich (2016) oraz mistrzostw świata (2018), srebro (2019) i brąz (2018) Ligi Narodów, złoto (2014), srebro (2012) i brąz Ligi Światowej (2015).
Teraz dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Po odejściu z Perugii Anderson dał się namówić na kolejny kontrakt w Szanghaju. Tym razem jednak nawet tam nie doleciał, bo świetną propozycję Chińczyków przebili Rosjanie. Odkąd Rosja zaatakowała militarnie w lutym bieżącego roku Ukrainę, zdecydowana większość sportowców opuszcza kraj agresora. Mnie zastanawia jedno: czy zimy w Rosji są już łagodniejsze? A może Amerykanin nie planuje już wspólnych spacerów z rodziną?

Transfer Andersona rosyjskie media nazwały sukcesem. Trudno się dziwić, w końcu to AMERYKANIN, a jak wiemy Rosji i USA nigdy nie było po drodze. Sam zawodnik przyznał, że oferta z Petersburga była niewiarygodna i szokująca. Czyli sam odpowiedział na pytanie: czym kierował się przy podejmowaniu decyzji. Wiadomo, że kariera sportowca nie trwa wiecznie, ale nie wierzymy, że chińska oferta nie zaspokajała jego potrzeb. Anderson broni się tym, że przyjazd do Petersburga był trudny i tak naprawdę to on na polityce się nie zna. Trochę to wszystko przeczy jego wartościom, które kiedyś wyznawał. Wstawianie amerykańskich flag, modlitwa za żołnierzy, teraz właśnie udowodnił, co znaczy jego patriotyzm. Wszystkie wypowiedzi Andersona, to lizanie „czterech liter” rosyjskim kibicom. W wywiadzie z rosyjskim portalem “Championat”, przyznał, że chciałby, żeby Rosja wróciła do rozgrywek międzynarodowych. – Szkoda, że wydarzenia, które mają miejsce, pozostawiają Rosję poza turniejami. Mają mocną reprezentację, ale nie wiem, czy wygraliby ostatnie mistrzostwa świata. Myślę, że za jakiś czas powrócą do światowej elity. Czy za kimś z tej kadry tęskniłem? Za Maksymem Michajłowem, bo grałem z nim od 17. roku życia.

Łatwo jest oceniać kogoś z perspektywy laptopa i fotela, jednak każda wypowiedź Andersona coraz bardziej go pogrąża. Oby to nie był upadek amerykańskiej gwiazdy…

Related Articles