To trzeci remis z rzędu Lecha Poznań w Lidze Konferencji. Mistrz Polski nie wykorzystał szansy na przeklepanie awansu i zremisował w Wiedniu 1:1.
Patrząc na liczbę sytuacji, dominację w tym meczu, posiadanie piłki, to mecz był wyrównany, taki typowo na remis. Tyle, że to Lech może żałować, że zdobył tylko punkt, bo w zasadzie Pedro Rebocho podarował Austriakom bramkę. Obie drużyny miały swoje sytuacje, jednak to Lech zdobył bramkę jako pierwszy. Konkretnie uczynił to Mikael Ishak w 48. minucie. Później jednak gospodarze wyrównali po błędzie portugalskiego obrońcy, który jest podsumowaniem jego kiepskiej formy. Rebocho był już przed Canem Kelesem i wydawało się, że wygrał z nim pojedynek 1 vs 1 przy linii bocznej. Tak samo myślał sobie Milić, który asekurował kolegę, ale odpuścił. Widział, że Rebocho już sobie poradził. Ten się jednak przewrócił i rozłożył ręce, domagając się faulu. Keles przejął piłkę i pokonał Bednarka.
Austria miała też choćby strzał w poprzeczkę po dziwnym uderzeniu Georga Teigla z powietrza i to tyłem do bramki. Omal nie przelobował Filipa Bednarka. Piłka wylądowała właśnie na poprzeczce. Było to jeszcze w pierwszej połowie przy stanie 0:0. Po polskiej stronie świetną okazję miał Szymczak, ale jego strzał ładnie i efektownie nad poprzeczkę zbił bramkarz gospodarzy. Kwekweskiri miał jeszcze okazję z rzutu wolnego z 17-18 metrów. Uderzył lekko, technicznie, ale minimalnie nad bramką. Obie drużyny oddały w pierwszych 45 minutach tylko po jednym celnym strzale. W drugiej połowie działo się już więcej i to nie tylko ze względu na bramki. W końcówce doskonałą akcją w defensywie popisał się Joel Pereira, który wracał ile sił i wybił rywalowi piłkę w polu karnym, kiedy ten miał już uderzać. Najbardziej żałować remisu może Joao Amaral, który zawalił na całej linii i zmarnował doskonałą szansę na 2:1 w doliczonym czasie, fatalnie przekopując nad bramką.
Lech jest oczywiście cały czas blisko awansu, ale domowy mecz z Villarrealem mógł być już tylko sparingiem. Takim jednak nie będzie. Teraz trzeba go przynajmniej zremisować i spoglądać jednym okiem na mecz grupowych rywali. Hapoel nie może rozbić Austrii i natłuc im wielu bramek. W przypadku ostatniego meczu Lecha Poznań, na pewno na plus działa fakt, że Hiszpanie mają już pewne pierwsze miejsce w grupie i awans do 1/8 finału. Na minus jednak to, że Villarreal miał dokładnie taką sytuację już przed piątą kolejką. Z Hapoelem grał w zasadzie o nic, a jednak mecz wyglądał tak, że to gospodarze z Hiszpanii mieli piłkę przez 75% czasu, grali na luzie i tworzyli mnóstwo sytuacji. Zespół z Izraela koniecznie grał o pełną pulę, ale może się i tak cieszyć, że udało się zremisować.
Sytuacja wygląda tak: Villarreal jest absolutnie pewny awansu, a Lech z bilansem jednej wygranej, trzech remisów i jednej porażki zajmuje drugie miejsce. Ma dwa punkty przewagi nad Hapoelem. Austria Wiedeń już się nie liczy. Może tylko namieszać, jeśli… dużo przegra. Jeżeli Lech wygra z Villarrealem, to oczywiście awansuje i nie ma tematu. Ale już w przypadku remisu, trzeba będzie uważnie śledzić wynik grupowych rywali. Jeśli Lech zremisuje, a Hapoel wygra z Austrią, to oba zespoły będą mieć po siedem punktów. Tutaj w grę wejdzie bilans bramkowy, bo w meczach bezpośrednich były dwa remisy. Mistrz Polski nastukał sporo goli Austrii Wiedeń. Może w ostatniej kolejce tylko zremisować i wyjdzie z grupy, jeśli Hapoel nie wygra z Austrią więcej niż czterema bramkami.