Skip to main content

Łomża Industria Kielce wzięła udział w bardzo renomowanym turnieju Super Globe, czyli Klubowych Mistrzostwach Świata. Mistrz Polski otrząsnął się po bolesnej klęsce w półfinale i zajął tam trzecie miejsce, zgarniając premię w wysokości 150 tysięcy dolarów.

Klubowe Mistrzostw Świata w piłce ręcznej cieszą się olbrzymią popularnością i bardzo dużym prestiżem. Są na pewno w swoim kręgu dużo bardziej cenione niż te siatkarskie, a nawet i piłkarskie. Wszystko z racji tego, że gra toczy się o wielką kasę (oczywiście adekwatnie do zarobków w sporcie). Na logikę – taki Real Madryt, Chelsea, Liverpool po wygraniu Ligi Mistrzów w Europie jadą do Kataru lub Zjednoczonych Emiratów Arabskich i co takiego mają do wygrania? Są to na tyle bogate kluby, że nie świecą im się oczy na myśl o nagrodach pieniężnych. Powtarzana jest gadka o tym, że to “ważny puchar”, ale… no właśnie. Chelsea wygrała za to pięć milionów dolarów, ale w realiach piłki nożnej za samą tylko wygraną w finale Champions League w 2021 roku, czyli za jeden mecz, dostała 19 mln euro (czyli ok. 19 mln dolarów – bardzo podobna wartość walutowa).

W piłce ręcznej Europejczycy traktują ten turniej bardzo poważnie, a wypowiedzi trenerów czy zawodników to nie żadna kurtuazja, czy powielanie banałów. Super Globe to naprawdę coś dużego i mistrzostwo świata znaczy tu więcej niż pokonanie Al Ahly, Tigres, czy innego Al Hilal w piłce nożnej. Wiadomo, że prym wiodą kluby europejskie i to one są najsilniejsze, jednak w całym Super Globe 2022 wzięło udział aż 12 drużyn – Magdeburg, jako obrońca trofeum oraz najlepsze zespoły ze swoich kontynentów, dwóch gospodarzy z Arabii Saudyjskiej i dwóch przedstawicieli z dziką kartą. W tym przypadku była to właśnie Łomża Industria Kielce, jako wicemistrz Europy oraz Benfica, czyli zdobywca Ligi Europejskiej. Turniej liczy też coraz więcej uczestników. Długo było to osiem klubów, później 10, a teraz po raz pierwszy 12.

Zespół z Kielc po raz drugi w historii wziął udział w Super Globe i po raz drugi zajął tutaj trzecie miejsce. W grupie wszystko poszło zgodnie z planem – najpierw udało się bez problemów rozprawić z Al Kuwait (mistrz Azji) – 47:26. To była demolka. Później, już z większym trudem, przyszło pokonanie brazylijskiego Handebol Taubaté, także mistrza swojego kontynentu. Kielczanie wygrali 39:30, ale do przerwy było tylko 18:16 i mistrz Ameryki Południowej trzymał się dzielnie, nie dawał uciec Polakom. Nahi i Karaliok łapali kary dwuminutowe, a indywidualnie przez obronę musiał przebijać się Dujszebajew, który w 15 minut trafił pięciokrotnie. Do tego Łomża straciła Pawła Paczkowskiego, który doznał poważnej kontuzji kolana. Swoje w tym meczu zrobił Andreas Wolff, który został MVP z 43% skuteczności obron. Jeszcze w drugiej połowie Brazylijczycy wyszli na 22:24, ale potem na 10 kolejnych bramek, aż siedem należało do Łomży i ten moment, w którym sporo pomógł Wolff, przeważył.

Półfinał to już jednak kompletny blamaż z Barceloną. Różnica wynosiła aż -11. Mistrz Polski był tam tylko tłem i przegrał 28:39. Prowadził 3:2, a potem kompletnie się posypał, bo zrobiło się z tego 3:7. Perez de Vargas odbił aż 18 piłek, co dało mu 47% skuteczności. Bronił więc prawie co drugi strzał w światło bramki. I tak mu ta skuteczność spadła, bo do przerwy wynosiła 58%… Rozgrywający Barcelony trafiali za to w najlepsze, a w polskiej ekipie każdy miał rozregulowane celowniki. To był słabiutki występ i zasłużona klęska. Barcelona w drugiej połowie jeszcze tylko dobiła Łomżę Industrię. W pewnym momencie polski zespół przegrywał nawet 14 bramkami… żal było na to patrzeć. Właściwie pozamiatane było od opisywanego momentu w pierwszej połowie i pięciu bramek z rzędu dla Barcy. Później nastąpiła już całkowita kontrola i obejrzeliśmy bardzo jednostronne spotkanie, jedno z najgorszych za kadencji Tałanta Dujszebajewa (a może i najgorsze?)

Trzeba było szybko zapomnieć o tak druzgocącej klęsce i powalczyć o brązowy medal z egipskim Al-Ahly. Udało się spokojnie pokonać Afrykanów różnicą +9. Przede wszystkim wreszcie obudził się Nedim Remili, na którego nie dało się patrzeć w półfinale. Jeszcze gdzieś w 40. minicue było tylko 21:19 dla Kielc, ale końcówka już zdecydowanie należała do nich i przewaga tylko ulegała powiększeniu. Na uwagę zasługuje występ obrotowych. Tournat zdobył aż osiem bramek, Karalek skończył mecz z czterema i obaj obrotowi razem mieli rewelacyjną skuteczność rzutową – 12/13. Andreas Wolff za to obronił trzy rzuty karne z rzędu i pozwolił tymi interwencjami odskoczyć na bezpieczną przewagę w drugiej połowie. Zwycięzcy z Magdeburga otrzymali 400 tysięcy dolarów, druga Barcelona 200 tysięcy, a trzecia Łomża 150 tysięcy. Dla klubów piłki ręcznej znaczy to naprawdę wiele.

 

Related Articles