Skip to main content

Licząc oficjalne spotkania, Franck Ribery w tym sezonie rozegrał tylko pół godziny z Parmą w Pucharze Włoch i 37 minut w lidze z Romą. Od tamtej pory jest kontuzjowany. Po konsultacji z lekarzami podjął decyzję o zakończeniu kariery. Coraz gorszy ból kolana był już nie do przeskoczenia.

“Piłka się zatrzymuje. Uczucie wewnątrz mnie nie” – taki krótki komunikat w czterech językach – angielskim, niemieckim, francuskim i włoskim – wygłosił Franck Ribery na swoim Twitterze. Oprócz tego podzielił się też krótkim filmikiem, dwuminutowym, by specjalnie nas nie dręczyć i nie zanudzać. Widać, że cały czas walczył o próbę powrotu na boisko po kontuzji kolana. Nie było to odejście na emeryturę z pompą, jubileuszami, nagrodami, tylko wymuszona przez ból decyzja, trudna do przełknięcia i zaakceptowania. – Ból w kolanie tylko się nasila i doktorzy mówią wprost, że nie mam innego wyboru. Muszę przestać grać. Zdecydowałem więc zakończyć profesjonalną karierę. To koniec tego pięknego rozdziału w moim życiu – takie słowa padają we wspomnianym, krótkim wideo.

Kiedy opuszczał Monachium, to logiczny wydawał się jakiś egzotyczny ruch transferowy, ewentualnie powrót do Marsylii, skąd przecież się wybił. To jako zawodnik Olympique Marsylia był tym, który mocno pomógł reprezentacji Francji w zdobyciu wicemistrzostwa świata. To on zdobył bardzo ważną bramkę w 1/8 z Hiszpanią, gdzie Francuzi byli skazywani na pożarcie. Trójkolorowi byli dużą niespodzianką tamtego mundialu, zwłaszcza bioąc pod uwagę kompletną klapę na MŚ 2002 oraz ME 2004. Cały świat mógł podziwiać tego drobnego, przebojowego lewoskrzydłowego, który robił mnóstwo wiatru na swojej stronie. Był twarzą nowej reprezentacji Francji. Rok później sięgnął po niego Bayern Monachium, płacąc rekordowe dla klubu – 25 milionów euro. Tam spędził jakże owocne 12 lat.

Kolejne jego ruchy transferowe to nie pójście na łatwiznę, dorobienie sobie do piłkarskiej emerytury, kopanie gały w jakichś egzotycznych krajach typu Katar czy inne Zjedoczone Emiraty Arabskie. Nie. 36-letni Ribery dalej chciał grać na wysokim europejskim poziomie i wybrał ofertę Fiorentiny. Było to o tyle zaskakujące, że miał przecież swoją kartę w ręku i mógł wybrać miejsce, gdzie sypną mu ogromną prowizję. A jeszcze kolejny wybór – Salernitana – to już w ogóle istny odjazd. Został kapitanem beniaminka, tego malutkiego klubu, który dwa razy w swojej ponad 100-letniej karierze wznawiał funkcjonowanie. Salernitana w 10 lat przebyła długą drogę od Serie D do Serie A. Ribery jawił się tam jako gigantyczna gwiazda. To tak, jakby Tom Cruise zagrał w “Na dobre i na złe”.

Pokazał wówczas dokładnie swój charakter. Nie był grzecznym i ułożonym zawodnikiem. Oprócz świetnych sportowych osiągnięć, trzymały się go także skandale obyczajowe, jak choćby dwukrotny w ciągu pięciu lat seks-skandal z nieletnimi prostytutkami. Potrafił też publicznie wyzywać ludzi zarzucających mu rozrzutność, kiedy pochwalił się jedzeniem złotego steku w słynnej restauracji, którą prowadzi taki gostek w ciemnych okularkach – Salt Bae. Odpowiedział wtedy: – Zacznijmy od zazdrośników, złośliwców, którzy na pewno urodzili się z pękniętego kondoma. J…ć wasze matki i babki. J…ć całe wasze drzewa genealogiczne. Dlatego Ribery budził skrajne emocje. To akurat jeden z tych, którzy nie przepadali i nadal nie przepadają za Pepem Guardiolą. Katalończyka wiele razy krytykował, twierdząc między innymi, że… za dużo gada.

Mimo tych niejednoznaczności, to Ribery sportowo osiągnął wielki sukces. Był dziewięciokrotnym mistrzem Niemiec, sześciokrotnym zdobywcą Pucharu Niemiec. Zdobył także z Bayernem Ligę Mistrzów w sezonie 2012/13 po niemieckim bratobójczym starciu z Borussią Dortmund. Za tamten sezon zgarnął mnóstwo indywidualnych wyróżnień. Stanął też na podium prestiżowego plebiscytu Złotej Piłki. Nie ukrywał jednak rozczarowania, że przegrał zarówno z Cristiano Ronaldo, jak i Leo Messim. Mówił nawet wprost, że poczuł się… okradziony i nie otrzymał odpowiedniego, PR-owego wsparcia ze strony własnego kraju. Cóż, tak to już z nim było. Na pewno nie należał do nudnych, grzecznych i ułożonych piłkarzy, a to właśnie czyniło go charakterystycznym.

Zawsze szedł swoją drogą i nigdy nie chciał zoperować powstałej w dzieciństwie blizny, mimo że przecież było go na to stać. Przypominało mu to jednak jaką przeszedł drogę, gdy był za to wytykany palcami przez rówieśników. To ukształtowało jego charakter i pozwoliło wejść na szczyt.

 

Related Articles