To było do przewidzenia. Biało-Czerwone powalczyły, szczególnie w pierwszym secie, ale nie były w stanie urwać choćby seta mistrzyniom świata. Awans do ćwierćfinału jest nadal realny, ale coraz bardziej się oddala… Następny mecz także nie należy do łatwych, bo przeciwniczkami będą Amerykanki, czyli mistrzynie olimpijskie.
Do tej pory obydwie reprezentacje rywalizowały ze sobą 16 razy (mecze o punkty + towarzyskie), z czego 11-krotnie triumfowały Serbki. Ostatni raz w meczu o punkty Polska pokonała Serbię na igrzyskach europejskich w 2015 roku. Wówczas w półfinale prowadzony przez Jacka Nawrockiego zespół zwyciężył po tie-breaku. Od tamtej pory jest to jedna z drużyn, której nie możemy pokonać. Na tym turnieju Serbki radzą sobie rewelacyjnie. W fazie grupowej nie przegrały żadnego meczu, a swoje najgroźniejsze rywalki – Amerykanki pokonały bez straty seta. Polki czekało bardzo trudne zadanie na początek drugiej rundy mistrzostw świata. Niestety był to efekt tego, że zajęły czwarte miejsce w pierwszej fazie grupowej. Mecz zaczęliśmy bez zmian w podstawowym składzie: Agnieszka Korneluk, Kamila Witkowska, Zuzanna Górecka, Magdalena Stysiak, Joanna Wołosz, Olivia Różański oraz Maria Stenzel.
Serbia – Polska 3:0 (26:24, 25:22, 25:18)
Początek spotkania był dość wyrównany. Wynik oscylował wokół remisu, a żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć wyższej przewagi niż jeden punkt. Jako pierwszym udało się to Serbkom, a po zablokowaniu ataku Olivii Różański ich przewaga wzrosła do czterech punktów (13:9). Serbia całkowicie kontrolowała przebieg seta. Bardzo dobra gra Jovany Stevanović pomogła powiększyć przewagę do sześciu punktów (21:15). Polki rzuciły się jeszcze do odrabiania strat. Przy serii zagrywek Joanny Wołosz dystans między drużynami zmalał do trzech „oczek” (22:19). Gdy Milenković nie odebrała zagrywki Agnieszki Korneluk, to Polki traciły do rywalek tylko jeden punkt (23:22). Atak Magdaleny Stysiak i blok na Stevanović doprowadziły do walki na przewagi. Wygrana partia i udany come back był o włos… Niestety zagrywkę zepsuła Magdalena Stysiak, a asem serwisowym popisała się Stevanović i Serbki wygrały 26:24. Szkoda, bo Polki zagrały naprawdę dobrze. Odrobiły sześciopunktową stratę, ale znów dała o sobie znać popsuta zagrywka w kluczowym momencie. W tym secie Serbki zagrały bardzo dobrze blokiem. Zapunktowały pięciokrotnie, a nasze zawodniczki tylko dwa razy.
Na początku drugiej odsłony Polki miały problem, żeby skończyć kontratak, a Serbki kończyły wszystko (4:1). Udany atak Tijany Bosković i as serwisowy Busy sprawiły, że mistrzynie świata odskoczyły już na pięć „oczek” (8:3). Magdalena Stysiak nie potrafiła skończyć ataku, a dystans między drużynami nadal się powiększał (13:7). Podobnie jak w poprzednim secie, Serbia miała przewagę sześciu punktów (18:12). I znowu Polki rzuciły się do odrabiania strat. Przy zagrywkach Alagierskiej-Szczepaniak dystans zmalał do trzech „oczek” (19:16). Tym razem jednak były już dalej od wygrania. Od stanu 24:19 zdobyły trzy punkty z rzędu, Stysiak straszyła przeciwniczki zagrywką, natomiast strata była jednak zbyt duża i Bosković sprawiła atakiem, że zrobiło się 2:0 w setach.
Otwarcie trzeciej partii podobnie jak pierwszej było zacięte (8:8). Serbki miały w swoich szeregach Bosković, która w odpowiednich momentach potrafiła się przecisnąć, dzięki czemu prowadziły 13:10. To był najgorszy set w wykonaniu Polek. Serbki przejęły inicjatywę właśnie w momencie remisu 8:8 i do końca już jej nie oddały, powiększając co rusz przewagę. Widać było, że wiara uleciałą z naszych reprezentantek. Po skutecznej kiwce Bojany Drcy było już 20:15. Nawet najwięksi optymiści już nie wierzyli w sukces. Biało-czerwone nie potrafiły znaleźć sposobu na zatrzymanie kolejnych zagrań Bosković i Stevanović (24:16). Stratę udało się nieco zmniejszyć, ale autowy atak Stysiak zakończył mecz. Tym samym Polka podsumowała nie tylko swój występ, ale i kiepską grę zespołu w ostatnim secie. Prosta matematyka pozwala obliczyć, że od wspomnianego stanu 8:8 zdobyliśmy 10 punktów, a rywalki w tym czasie aż 17.
Najwięcej punktów w polskiej ekipie zdobyła Olivia Różański (16), która atakowała ze skutecznością 47%. Zagrywała 11 razy, z czego popełniła trzy błędy, a dwukrotnie popisała się asem serwisowym. Słaby mecz rozegrała Magdalena Stysiak. Atakująca skończyła zaledwie 12 ataków na 34, co dało jej tylko 35% skuteczności. Podobnie jak Olivia Różański, w polu zagrywki pojawiła się 11-krotnie. Trzy razy popełniła błąd, a raz zapunktowała. Jeszcze kilka zdań o ogólnych statystykach. Polki ustrzeliły więcej asów serwisowych (S:3, P:5), ale także częściej myliły się w tym elemencie (S:9, P:11). Wyszło na to, że obydwie reprezentacje miały ujemny bilans w polu zagrywki (-6). Minimalnie lepiej blokiem zagrały Serbki (S:7, P:6). Jeśli chodzi o wszystkie błędy, to Polki praktycznie oddały Serbkom seta. Popełniły ich aż 24, a rywalki 18. Mocne drużyny bez problemu wykorzystają takie błędy. Nawet znakomicie zagrany set nie daje gwarancji sukcesu, bo przecież pierwszy był w polskim wykonaniu więcej niż solidny.
Obecnie Polki zajmują 7. miejsce w grupie F z bilansem 3-3 oraz 10 punktami. Liderem jest Serbia, która jako jedyna ekipa nie przegrała meczu na tym turnieju. Na trzech kolejnych miejscach premiowanych awansem znajdują się: Stany Zjednoczone, Turcja oraz Kanada. Wciąż w grze o awans do ćwierćfinału pozostają: Tajki, Dominikanki, Polki oraz Niemki, ale o to będzie w naszym przypadku bardzo trudno. Już dzisiaj o 20:30 Biało-Czerwone rozegrają kolejne spotkanie. Zmierzą się z mistrzyniami olimpijskimi – Amerykankami. W tym sezonie obydwie reprezentacje grały ze sobą w Lidze Narodów. Wówczas Biało-Czerwone zostały ośmieszone, bowiem przegrały do 12, 20 oraz 16. Jak będzie tym razem? Zdecydowanymi faworytkami tego spotkania są Amerykanki. Co potwierdza Unibet, ponieważ kurs na ich zwycięstwo wynosi 1.14, a na Polki jest aż 5.30. Jeśli Biało-Czerwone nie poprawią skuteczności w ataku, to 0:3 wydaje się tu bardzo prawdopodobne.