Polska zrewanżowała się za Ligę Narodów i pokonała Amerykanów 3:1. To pierwsza reprezentacja, która urwała seta Biało-Czerwonym. Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy zwyciężyli w pierwszej partii, ale były to dla nich miłe złego początki. Tym samym Polska wygrała grupę C z kompletem zwycięstw i kompletem punktów.
Polska – USA to był dotychczas największy hit tegorocznych mistrzostw świata, a także walka o zajęcie pierwszego miejsca w grupie. Jeśli jednak chodzi o rozstawienie w fazie pucharowej, to wynik meczu miał większe znaczenie dla Amerykanów. Polska i Słowenia z racji tego, że są gospodarzami turnieju, miały zapewnione pierwsze bądź drugie miejsce (w zależności od zdobytych punktów). Tyle, że Polska nie zamierzała wrzucać na luz, tym bardziej przed własną publicznością. No i była też chęć poskromienia narzekaczy z innych krajów, że rozstawienie zostało nam przyznane za darmo. Wygrana przyszła nieco łatwiej, bowiem Amerykanie musieli sobie radzić bez topowego rozgrywającego, Micaha Christensona.
Polska – USA 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:21)
Po kontrze Aleksandra Śliwki Biało-Czerwoni prowadzili czterema „oczkami” (7:3) i dużo lepiej weszli na początku w ten mecz. Rywale po pierwszym szoku zaczęli się odbudowywać, szczególnie w polu serwisowym. Dwukrotnie ustrzelili Śliwkę i coraz lepiej czytali grę Polaków (12:12). Zagrywki Davida Smitha nie przyjął z kolei Paweł Zatorski i to ekipa Johna Sperawa wyszła na pierwsze prowadzenie w tej partii (15:16). Biało-Czerwoni mieli duże problemy w przyjęciu. Walka była wyrównana, ale to Jankesi po mocnym serwisie Kyle’a Russella mieli piłkę setową. Błąd odbicia Śliwki zakończył premierową partię (23:25). Najgorsze było to, że Amerykanie grali całkiem przeciętnie, a mimo to byli w stanie ugrać partię. Grbić mówił potem, że współpraca blok-obrona wyglądała nieźle, ale niezbyt dokładne wystawy do atakujących w kontrze kosztowały nas kilka punktów w tej partii. Wnioski jednak zostały wyciągnięte.
W drugim secie problemy z przyjęciem jeszcze istniały, ale Polacy poprawili zagrywkę, która w pierwszym secie kompletnie nie siedziała. Wreszcie mocne serwy zaczęły sprawiać kłopoty Amerykanom (9:6). Gdy Joshua Tuaniga zaczął grać środkiem i VI strefą, to na tablicy pojawił się remis (10:10). Trwała wyrównana walka, a żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć znaczącej przewagi. Polacy jednak nadal nie wykorzystywali kontr, przez co nie mogli przejąć inicjatywy w meczu. W końcu jednak zaczęli działać serwisem. Po asie Bartosza Kurka przewaga Polaków wynosiła trzy punkty (19:16). Niestety nie potrafili jej do końca utrzymać. W przyjęciu dwa błędy popełnił Śliwka, co przyczyniło się do tego, że Amerykanie doprowadzili do remisu (19:19). Na nasze szczęście goście także popełniali błędy. Polacy zdobyli cztery punkty z rzędu (23:19) i byli blisko wyrównania stanu rywalizacji w setach. Po akcji ze środka mieli piłkę setową. Ostatni punkt w tej odsłonie zdobył Tomasz Fornal (15:21). Jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, Olka Śliwkę zastąpił Tomasz Fornal i znów stanął na wysokości zadania. Wymowny był też obrazek, kiedy Grbić tłumaczył przyjmującemu Śliwce pewne aspekty gry, pokazując gestem zwłaszcza na głowę. Widać, że w niego wierzy, dlatego konsekwentnie wystawia go w pierwszej szóstce i nie zamierza się ugiąć.
Nasi reprezentanci na początku trzeciego seta mogli prowadzić już 5:2, ale okazało się, że po polskiej stronie zdarzył się błąd ustawienia. Trudno sobie przypomnieć kiedy coś takiego miało miejsce w naszym zespole! Tym samym został zabrany nam punkt i ostatecznie na tablicy był wynik 4:3. Trener Grbić dał jeszcze jedną szansę Śliwce, ale nic mu nie wychodziło. Słabo przyjmował i nie kończył ataków, więc ponownie wszedł za niego Fornal. Dobrze mieć na ławce takiego „czarnego konia”. Po amerykańskiej stronie słabszy dzień miał Matthew Anderson, który w całym meczu zdobył zaledwie cztery punkty. Zawodnik-widmo. Polacy w połowie seta zbudowali pięciopunktowe prowadzenie (15:10). W ataku nie zawodzili Kamil Semeniuk oraz Bartosz Kurek. Po mocnym serwisie przyjmującego Sir Safety Perugia przewaga naszej reprezentacji wzrosła do sześciu „oczek” (22:16). Tę partię tak jak i poprzednią zakończył Fornal (25:19).
Czwarty set rozpoczął się od wyrównanej walki. Żadna z ekip nie była w stanie zbudować wyższego prowadzenia niż dwa punkty. Dobra i taka przewaga (12:10), którą Polacy utrzymywali przez dłuższy czas. W końcówce seta wkradło się trochę nerwowości. Przy stanie 19:17 arbiter odgwizdał Torey’owi Defalco piłkę rzuconą (20:17). Z tą decyzją nie zgadzał się trener naszych rywali, był wręcz wściekły. Za dyskusję z sędzią dostał żółtą kartkę. Arbiter raczej niepotrzebnie użył gwizdka, bo wcale nie była to piłka rzucona, ale wiemy, że to kwestia interpretacji, a w ostatnich latach kładzie się nacisk, by takie zagrania odgwizdywać. Przy podobnych piłkach po naszej stronie, sędzia nie przerywał gry. Pozostawiło to lekki niesmak. W kolej akcji znowu został odgwizdany błąd techniczny Defalco. Tym razem jednak Amerykanin dotknął stopą siatki (21:17). Nagle z 19:17 zrobiło się 21:17. Amerykanie jeszcze walczyli (21:19), ale Polacy już nie wypuścili z rąk zwycięstwa. Jakub Kochanowski doprowadził do piłki meczowej, a spotkanie zakończył udany atak … Fornala – eksperta od kończenia setów w tym meczu (25:21). Najlepszym zawodnikiem w polskiej drużynie był Bartosz Kurek, który zdobył aż 20 punktów. Po 13 „oczek” wywalczyli Kamil Semeniuk oraz Mateusz Bieniek. W całym spotkaniu Amerykanie mieli siedem udanych bloków, z kolei Polacy sześć. Również więcej asów serwisowych zdobyli goście (8-6). Błędów w polu serwisowym była prawie identyczna liczba (20-21). Ogólnie nasi popełnili 27 błędów, a goście 31. Zadecydowała więc skuteczność ataku i stykowe piłki. Przede wszystkim Amerykanie nie mieli Bartosza Kurka.
Najprawdopodobniej Biało-Czerwoni kolejny mecz rozegrają w niedzielę 4 września. Rywala w 1/8 finału poznamy dzisiaj późnym wieczorem. Nasi siatkarze zostali rozstawieni z numerem 1, więc zagrają z zespołem, który będzie znajdował się na ostatnim, czyli 16. miejscu. Wynik meczu z USA daje duże prawdopodobieństwo, że te reprezentacje ponownie trafią na siebie, tym razem w ćwierćfinale. Polacy jednak nie kalkulowali, nie kombinowali z drabinką i po prostu pokonali Amerykanów. Za to szacunek, bo wiemy jak nieraz gospodarze potrafili zakombinować, Włosi byli w tym mistrzami.