Pogoń Szczecin i Lechia Gdańsk zameldowały się w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji, bo po prostu musiały się tam zameldować. W obu przypadkach rewanże były czystą formalnością.
Akademija Pandev 1:2 Lechia Gdańsk
Zdecydowanie ciekawszy spośród dwóch polskich spotkań. Tu przynajmniej coś tam się działo i to pod obiema bramkami. Lechia stworzyła więcej szans niż gospodarze, ale jednak także pozwoliła na kilka okazji pod bramką Kuciaka, który błysnął szczególnie w pierwszej połowie. To był zresztą cały dwumecz imienia Flavio Paixao i Dusana Kuciaka właśnie. Gdyby nie doświadczony bramkarz, to Lechia nie wygrałaby tego dwumeczu 6:2. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim meczu popisał się kilkoma efektownymi interwencjami. W rewanżu dał się zapamiętać głównie z podwójnej obrony w pierwszej połowie. W jednej akcji w 13. minucie odbił piłkę dwukrotnie, a mogło to dać prowadzenie Akademiji 1:0.
Wiadomo, że i tak Lechia miałaby przewagę, ale już drugi strzelony gol przez Macedończyków mógłby trochę nabrudzić w wycieczce po przyklepanie awansu. Tym bardziej, że chwilę później znów mieli bardzo groźną okazję po rzucie rożnym. Ppodobnie jak w pierwszym meczu, byli nieskuteczni. Lechia nie potrzebowała aż tak dobrej szansy, bo objęła prowadzenie jeszcze w pierwszej połowie po uderzeniu Macieja Gajosa z dobrych 25 metrów. Po golu gospodarze nieco siedli i dalej to Lechia była stroną dominującą. W drugiej połowie Akademija praktycznie już nie zagrażała bramce Kuciaka, ale w jednej z nielicznych akcji udało się im go pokonać. Zwycięstwo w 82. minucie zapewnił Rafał Pietrzak po asyście – a jakże – Flavio Paixao. Tym samym Portugalczyk w dwumeczu uzbierał trzy gole i dwie asysty.
KR Reykjavik – Pogoń Szczecin 1:0
Wiadomo, że Pogoń Szczecin miała słabszego przeciwnika i też była pewna awansu, ale jednak to, co zaprezentowała było dość wstydliwe. Nie przystoi przegrywać meczu pucharowego z Islandczykami. Zwłaszcza, że w takiej sytuacji liczą się dla nas każde punkty, a tu Pogoń sprawę zawaliła. Tragedii nie ma, bo awans nie był ani przez moment zagrożony, ale jednak przeciwko KR Reykjavik na boisku pojawili się nie głębocy rezerwowi i juniorzy, ale zawodnicy pierwszego wyboru, czyli Zahović, Kowalczyk, Grosicki, Drygas, Stipica czy Dąbrowski. Sam mecz też nie był ani trochę porywający. Akcji kilka na krzyż… mecz mógł tam sobie lecieć w tle, ale lepiej było pograć sobie w bierki. Nie ma specjalnie czego żałować, jeśli ktoś tego “spektaklu” nie widział. Tym bardziej, że nie błysnął żaden 16-letni junior i trener nie dał pograć rezerwom nawet w małym stopniu. Wystawił najmocniejsze działa.
O poziomie tego spotkania najlepiej świadczy fakt, że pierwszy strzał został oddany dopiero w 36. minucie i nawet nie chodzi tu o celne uderzenie, ale o… jakiekolwiek. A mimo to do przerwy mogło być nawet 2:0 dla Reykjaviku. Sigurdur Bjartur Hallsson najpierw niespodziewanie zdobył prowadzenie, a 2-3 minuty później sytuację miał Atli Sigurjonsson. To był wyraźny sygnał dla “Portowców”, że nic się samo tutaj nie wygra. Pogoń w pierwszej połowie nie oddała nawet jednego strzału. W drugiej trochę się obudziła, grała już lepiej od gospodarzy, mając częściej piłkę i przede wszystkim jakieś tam okazje. Wyrównanie mógł dać Zahović albo Biczachczjan, a w końcówce piłkę na 1:1 miał jeszcze nowy piłkarz – Pontus Almqvist, ale trafił w bramkarza. Tym samym Pogoń niespodziewanie przegrała na Islandii i należy jej się nagana.
W drugiej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji zobaczymy aż cztery polskie zespoły, ale awans połowy będzie już sukcesem, bo przeciwnicy są całkiem mocni. Tak prezentują się polskie pary:
Lech Poznań – Dinamo Batumi
Rapid Wiedeń – Lechia Gdańsk
Pogoń Szczecin – Broendby
Raków Częstochowa – Astana