Uwerturą startu sezonu ligowego jest mecz o Superpuchar. Skoro Ekstraklasa rusza już w najbliższy piątek, to niechybnie dziś zobaczymy konfrontacje o to mało istotne, ale jednak trofeum. Gospodarzem Lech, faworytem Raków.
Nie sposób zacząć inaczej niż od tego, co działo się w “przededniu” Superpucharu. Lech Poznań wystąpił do PZPN z prośbą o przełożenie tego meczu, tłumacząc to priorytetowym dwumeczem z Karabachem Agdam w eliminacjach Ligi Mistrzów. We wtorek Kolejorz wygrał u siebie 1:0 pierwszy mecz, ale kwestia awansu rozstrzygnie się dopiero w rewanżu w Azerbejdżanie. Lechici narzekają, że w tych okolicznościach, w kontekście dalekiej podróży na Kaukaz mecz z Rakowem jest dla nich jak kula u nogi.
Ale PZPN na przełożenie się nie zgodził. Przyklasnął temu Marek Papszun. Trener częstochowian nie gryzł się w język. – Dziwi mnie trochę takie podejście do tego sobotniego meczu, otoczka budowana przez niektóre strony i media. Rozmowy o przekładaniu tego spotkania są tematem niepoważnym – powiedział szkoleniowiec wicemistrzów Polski. Papszun podkreślał, że to mecz dwóch najlepszych drużyn zeszłego sezonu o trofeum, dlatego, jego zdaniem, deprecjonowanie tego meczu jest błędem.
Wiemy więc już, że mecz zostanie rozegrany, ale w ciemno można obstawiać, że gospodarze wystawią mocno rezerwowy skład, by oszczędzać najlepszych zawodników na drugie starcie z Karabachem. Raków tego problemu nie ma, bo grę w eliminacjach Ligi Konferencji rozpocznie od II rundy kwalifikacyjnej. Dzisiejszy mecz dla zdobywców Pucharu Polski jest więc próbą generalną przed startującym za kilka dni sezonem Ekstraklasy. Częstochowianom przypadnie inaugurować rozgrywki piątkowym meczem o 18:00, w którym zmierzą się z Wartą Poznań. Kolejorz dzień później zagra ze Stalą Mielec, być może będąc już myślami przy meczu z Zurichem, bo to właśnie mistrz Szwajcarii czeka na lepszego z pary Lech / Karabach.
Ta różnica w podejściu rywali do dzisiejszej konfrontacji implikuje jasną sytuację – faworytem jest Raków. A sam mecz będzie kolejnym etapem małej wojenki poznańsko-częstochowskiej. Zaczęło się od emocjonującej rywalizacji w zeszłym sezonie. Raków pokonał Lecha w finale Pucharu Polski, ale potem potknął się w lidze i stracił mistrzostwo na rzecz rywala z Wielkopolski. A tymczasem podczas fetowania tytułu w Poznaniu kibice i – o zgrozo – prezes Rutkowski śpiewali obraźliwe piosenki o Rakowie. Zrobił się smrodek, by nie powiedzieć, że smród. Prezes tłumaczył sie, że nie rozumiał co skandują kibice, a on sam dośpiewywał tylko fragment “aeao”. No nieważne…
Tarcia na linii Raków – Lech tylko zwiększyły się przez billboardy Rakowa rozklejone w kilku miastach Polski, w którym wicemistrz Polski wyciąga rękę do ogólnonarodowej zgody i promuje hasło “W europejskich pucharach jesteśmy jedną drużyną! Powodzenia!”. Ale fanom Lecha to się nie spodobało. Kilka billboardów zostało zniszczonych różnego rodzaju dopiskami. Ze względu na wczesną porę nie będziemy ich przytaczać. Może Raków i Lech to nie jest największa “kosa” w polskiej piłce, ale na naszych oczach narodziła się naprawdę mocno szorstka rywalizacja dwóch klubów, które zdominowały sezon 21/22 i mają podobny plan na startujący właśnie sezon 22/23.
Raków broni Superpucharu, który zdobył w zeszłym roku na stadionie Legii, wygrywając konkurs rzutów karnych. Zresztą, Legia przegrywała osiem kolejnych spotkań o Superpuchar, w których grała – od 2012 do 2021 roku. Dziś stołeczna ekipa tego trofeum znów nie zdobędzie, ale również nie przegra. Po katastrofalnym sezonie 21/22 o Superpuchar grają inni. Ale niezmiennie – trzeba to stwierdzić ze smutkiem – mecz pozostaje raczej przedsezonowym sparingiem, za wygranie którego ktoś dostanie puchar. Zaklinanie rzeczywistości nic nie da. Może byłoby trochę inaczej, gdyby polskie kluby nie rozpoczynały rywalizacji w europejskich pucharach już na początku lipca…