Krzysztof Piątek ma poważny problem. Nie chce go Hertha, a więc klub, do którego należy i obciąża sporą pensją. Nie chce go Fiorentina, do której był ostatnio wypożyczony. Polski napastnik będzie musiał szukać alternatywy, ale najpierw… ktoś musi wyłożyć na niego 15 mln euro.
Jeśli mielibyśmy ułożyć hierarchię napastników reprezentacji Polski, to wygląda ona następująco: Lewandowski, Świderski, Buksa, Milik/Piątek. Czwarte i piąte miejsce można ułożyć sobie dowolnie. Nie wydaje się, żeby Milik i Piątek byli istotnymi zawodnikami na nadchodzącym mundialu. Co więcej – wcale nie muszą być oni pewni powołania. Na ich korzyść działa fakt, że Michniewicz będzie mógł powołać 26, a nie 23 zawodników. Ma więc trzy dodatkowe miejsca “ekstra”. Może jednak zabraknąć go dla kogoś z dwójki Milik/Piątek. Pięciu napastników nie jest nam potrzebnych, zwłaszcza, że Świderski – jako numer dwa – także może wchodzić z ławki. Piątek ma więc problem klubowy, a to przenosi się na problem reprezentacyjny. Gdy przychodził na wypożyczenie do Fiorentiny, to wszystko układało się jak dobrze pasujące puzzle. Zespół właśnie sprzedał Vlahovicia do Juventusu i miał dziurę na środku ataku.
Piątek dobrze wszedł do nowej drużyny – strzelił gola w debiucie z Napoli w Coppa Italia, miał też moment, że strzelił trzy gole w czterech kolejnych meczach w Serie A. Na przełomie lutego i marca trafiał ze Spezią, Atalantą i Hellasem. Problem jednak w tym, że były to jego ostatnie bramki w sezonie. Od 6 marca nie trafił ani razu. Ponad 360 minut bez gola, mecze przesiedziane na ławce rezerwowych i wejścia na końcówki – tak głównie wyglądał kwiecień i maj w wykonaniu Piątka. W podstawowym składzie na dziewiątce wychodził Arthur Cabral, który został kupiony zimą. Najbardziej bolesne dla Piątka mogło być to, że Cabral także szukał swojej formy. Zdołał strzelić dwa gole, choć wcześniej robił furorę w Bazylei, szczególnie w Lidze Konferencji. W eliminacjach i fazie grupowej zdobył w tych rozgrywkach aż 13 bramek. Szwajcarski zespół odpadł już bez niego w 1/8.
W tej chwili Fiorentina dogaduje nowego napastnika, jakim jest Luka Jović. Nie w głowie im zatem wykupienie Krzysztofa Piątka. Gianluca Di Marzio informował, że jeszcze w tym tygodniu transfer zostanie klepnięty. Real miałby oddać napastnika… za darmo, choć zapłacił za niego 65 milionów euro. “Królewscy” mają jednak otrzymać połowę kwoty z kolejnego transferu. Załóżmy zatem, że Jović, który jest stosunkowo młody, bo w grudniu skończy 25 lat, podbije włoski rynek i zdobędzie jakieś 20 bramek dla Fiorentiny. Realny jest scenariusz, że sięga po niego ktoś z Premier League za jakieś 40-50 milionów, bo co to dla nich. Wówczas Realowi uda się odzyskać część zainwestowanej w Serba kwoty, a i tak nie wiązali z nim już żadnych nadziei. W Realu zdobył zaledwie trzy bramki…
I okej, Fiorentina może nie chcieć już Piątka, w końcu był tam tylko wypożyczony i się nie sprawdził. Większym problemem jest to, że nie chce go także klub, do którego przynależy, czyli Hertha Berlin. Zespół z Bundesligi wystawił go na listę transferową i liczy, że ktoś się na niego skusi. Piątek przeszedł do Berlina za 27 milionów funtów, a to transferowy rekord klubu. Związał się na 4,5 roku, ale szybko stał się niewarty swojej ceny. Hertha miała spory problem. W tej chwili chce odzyskać chociaż 15 milionów euro, ale i to może być trudne. Fiorentina na pewno Polaka nie wykupi, mając taki korzystny deal z Luką Joviciem, młodszym i bardziej perspektywicznym graczem. Hertha ma za dużą kadrę i będzie sprzątać. Piątek jest w nieciekawym położeniu, a jeżeli chce jechać na turniej, to musi grać w klubie.