Skip to main content

To była szybka akcja. Sadio Mane zasygnalizował chęć odejścia i poszukiwania nowych bodźców i niemal miesiąc później ma już oficjalnie nowy klub. Senegalczyk został zaprezentowany jako nowy piłkarz Bayernu.

28 maja Sadio Mane grał w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt i już wtedy w głowie miał dalszy plan na swoją karierę. Nie chciał przedłużać kontraktu z Liverpoolem. Miał jeszcze rok umowy i klub musiał działać, żeby w kolejne lato nie odszedł z kartą w ręku. Na początku czerwca, a więc zaledwie kilka dni po finale, pojawiły się doniesienia medialne, że Senegalczyka interesują tylko przenosiny do Bayernu. Wszystko przez miesiąc zmierzało do jednego i musiało się w końcu spełnić. Bawarczycy wreszcie oficjalnie zaprezentowali nowego zawodnika, ale praktycznie przez cały czerwiec wszyscy wiedzieli, że Sadio skończy właśnie tutaj. Kluby musiały jednak wszystko między sobą uzgodnić. Mane był pewien przenosin. Podpisał z nowym klubem kontrakt do 2025 roku, a Liverpool otrzyma za niego 32 miliony euro (około 27,5 mln funtów) oraz 9 mln euro w potencjalnych bonusach.

To kolejny nowy piłkarz Bayernu. Klub przeprowadził już dwa transfery jeszcze nawet przed rozpoczęciem okna transferowego. Do mistrza Niemiec przeszli Noussair Mazraoui oraz Ryan Gravenberch, obaj z Ajaksu. Marokańczykowi skończył się kontrakt, a za 20-letniego Holendra trzeba było zapłacić 18,5 miliona euro. Nagelsmann bardzo kombinuje z różnymi ustawieniami na obronie, a Mazraoui zapewnia dużo bardziej ofensywną opcję przy grze systemem 4-3-3, a i ogarnąłby sprawę na wahadle, bo miewa “zawiechy” defensywne. Sadio Mane jest już gotowym piłkarzem, który w najbliższych sezonach powinien ciągnąć grę Bayernu w akcjach ofensywnych. Bayern może też już mniej obawiać się tego, że nie uda się dogadać z Sergem Gnabrym, który odrzucał propozycje nowego kontraktu, bo nie był zadowolony z propozycji.

To na pewno chwila chwały dla dyrektora – Hasana Salihamidzicia. Do tej pory mówiło się o nim w kontekście blamażu, jakim jest negocjacja z Robertem Lewandowskim. Bayern pokazał, że wciąż może być klubem docelowym, a nie tylko przystankiem i zachęcił piłkarza nie gigantyczną tygodniówką, a właśnie możliwością nowych wyzwań. Wszystko splotło się tak, że Mane potrzebuje Bayernu, a Bayern potrzebuje Mane. Bayern wertował zwykle rynek niemiecki, wykorzystując swoją wielkość. Teraz ściągnął sprawdzoną w bojach gwiazdę światowej piłki. I trzeba przyznać, że to ruch nieco… oryginalny jak na mistrza Niemiec. Ostatnio raczej traci swoje gwiazdy, bo stawia na swoim, nie chce zapędzać się w jakieś finansowe szaleństwo płacowe. W taki sposób odszedł David Alaba, a ostatnio Nicklas Suele. To tego dość wszystkiego miał uwielbiany w Monachium Hansi Flick, który popadł w konflikt z Salihamidziciem. Kontraktu nie chce przedłużyć Gnabry, a Lewandowski to już w ogóle zatrząsł światowymi mediami.

Pozyskanie Mane to ruch, który jest sygnałem dla innych gwiazd Bayernu. Taki Manuel Neuer czy Thomas Mueller widzieli, co dzieje. Mieli świadomość, że niemiecki gigant zaczyna tracić pozycję negocjacyjną w Europie. A tutaj ich klub sięga po piłkarza, który trzy razy grał w finale Ligi Mistrzów, jest wielką, ukształtowaną już gwiazdą futbolu i zdobył 120 bramek dla Liverpoolu. – Jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu będę z Bayernem w Monachium. Odbyliśmy wiele rozmów i od samego początku czułem ogromne zainteresowanie tym wielkim klubem. Dlatego od początku nie miałem wątpliwości – powiedział Senegalczyk w pierwszym wywiadzie po prezentacji. Pozostaje pytanie, w jaki sposób pozyskanie Mane podziała na Lewandowskiego – czy będzie to dla niego kolejny argument o chęci odejścia? Salihamidzić spróbuje to odwrócić w drugą stronę – spójrz Robert, nadal liczymy się w Europie, chcemy grać o Ligę Mistrzów, spróbuj z nami.

Related Articles