Skip to main content

Trzy zwycięstwa na cztery – to bilans polskich siatkarzy po pierwszej kolejce fazy grupowej tegorocznej Ligi Narodów. Wygrana z Francją 3:1 sprawiła, że Biało-Czerwoni po raz pierwszy w historii znaleźli się na pierwszym miejscu w rankingu męskich reprezentacji.

Zanim podsumujemy pierwszą kolejkę rundy grupowej Ligi Narodów, to najpierw obowiązkowo trzeba omówić najnowszy ranking FIVB, w którym wiele się pozmieniało. Pomimo tego, że na przestrzeni ośmiu lat Polska dwukrotnie wygrywała mistrzostwo świata, to nigdy nie znalazła się na czele rankingu FIVB. Ostatnio cały czas to miejsce należało do Brazylijczyków, aż do… niedzielnego wieczora. Canarinhos nie będą miło wspominali weekendu. Najpierw 11 czerwca przegrali 1:3 z reprezentacją Stanów Zjednoczonych, a dzień później sensacyjnie ulegli Chinom. Przegrali z niżej notowanymi Chińczykami nie urywając nawet seta. Porażki te mocno zaszkodziły ich pozycji w rankingu FIVB. Skutecznie to wykorzystała nasza reprezentacja. Dzięki zwycięstwu nad aktualnymi mistrzami olimpijskimi, Polska zdetronizowała Brazylię. Biało-Czerwoni mają 385 punktów, a Canarinhos 15 „oczek” mniej. Trzecie miejsce zajmują Rosjanie, którzy są wykluczeni z międzynarodowych rozgrywek. Tuż poza podium są Francuzi, a czołową piątkę zamykają Włosi.

Polska – Argentyna 3:0 (25:21, 25:22,  25:23)
Oprócz starcia z Francją, wcześniej Polska zmierzyła się z Argentyną, Włochami oraz Bułgarią. Na pierwszy ogień poszli aktualni brązowi medaliści igrzysk olimpijskich – Argentyńczycy. Był to jednocześnie debiut Nikoli Grbicia na ławce trenerskiej reprezentacji Polski. Choć mecz zakończył się zwycięstwem Polaków bez straty seta, to nie był on jednostronny. We wszystkich partiach rywale przekroczyli granicę 20 punktów. O zwycięstwie decydowały końcówki. W polskiej drużynie prym wiódł tercet: Fornal, Kłos, Muzaj. Razem zdobyli 34 punkty. Bardzo dobrze spisał się także rozgrywający Jan Firlej, który debiutował w reprezentacji. To był szybki, trzysetowy mecz, choć pewnie nie byłoby tak łatwo, gdyby wolnego nie dostali De Cecco i Conte.

Polska – Włochy 1:3 (25:21, 23:25, 20:25, 20:25)
Drugim przeciwnikiem byli aktualni mistrzowie Europy, którzy w pierwszym meczu Ligi Narodów przegrali 0:3 z Francją. Biało-Czerwoni dobrze rozpoczęli ten pojedynek wygrywając pierwszego seta do 21. Chociaż obydwie ekipy popełniały dużo błędów, to lepiej na tym wyszli Polacy. Początek drugiej partii był bardzo korzystny dla nas, bo prowadziliśmy już czterema punktami (9:5). Włosi próbowali odrobić stratę, ale Polska nadal była lepsza (16:13). W decydujący fragment seta podopieczni Grbicia wchodzili z trzypunktowym prowadzeniem (20:17). Italia jednak nie poddawała się, zdobyła cztery punkty z rzędu i odwróciła wynik 20:22 na 24:22. Partię zakończył zepsuty serwis Polaków. Kolejny set to dominacja Włochów. Szybko prowadzili trzema punktami, a potem ich przewaga wzrosła aż do sześciu (5:11). Cały czas kontrolowali przebieg gry, a nas pogrążyły do tego błędy własne (20:25). Takim samym wynikiem zakończyła się czwarta odsłona, jednak jej przebieg był kompletnie inny. Do stanu 20:20 żadna z drużyn nie potrafiła zbudować prowadzenia wyższego niż dwa punkty. Niestety Włosi wrzucili piąty bieg, zdobyli pięć „oczek” z rzędu i pokonali Polaków 3:1. W Biało-Czerwonej ekipie wyróżniali się: Butryn (17), Szymura (12) oraz Fornal (12).

Bułgaria – Polska 0:3 (19:25, 19:25, 23:25)
Kolejnym zespołem na rozkładzie była Bułgaria. Dobra drużyna, żeby podbudować morale. Okazję do debiutu w pierwszym składzie otrzymali Bartłomiej Lipiński i Karol Urbanowicz. Dwa pierwsze sety Polacy wygrali pewnie do 19. Najciekawszy był trzeci, który do końca była bardzo wyrównany. Bułgarzy od samego początku prezentowali się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich partiach. Po asie serwisowym Grozdanowa traciliśmy już do rywali cztery punkty. Momentalnie udało się jednak odrobić straty i znowu spotkanie było wyrównane. Ostatecznie to Biało-Czerwoni wypracowali dwie piłki meczowe i wykorzystali drugą z nich. Tym razem najwięcej punktów dla Polski zdobyli: Muzaj (13), Kwolek (12) oraz Lipiński (11).

Francja – Polska 1:3 (25:21, 22:25, 21:25, 22:25)
Wreszcie czas na hit, któremu poświęcimy najwięcej uwagi, bo tak trzeba! Zdecydowanym faworytem byli „Trójkolorowi”. Mecz nie rozpoczął się po myśli Biało-Czerwonych. W premierowej partii Francuzi szybko odjechali. Prowadzili dziewięcioma punktami (14:5) między innymi po pięciu asach serwisowych Antoine’a Brizarda. Polacy ruszyli w pościg, ale jedyne co, to udało im się zmniejszyć stratę do czterech „oczek” (25:21). W kolejnym secie znowu jako pierwsi odskoczyli Francuzi (6:3), jednak tym razem Polacy nie pozwolili im na większą przewagę. Szybko odrobili stratę (6:6), jednak potem była seria błędów (10:7). Do remisu akcją na siatce doprowadził Kwolek (15:15). W ważnym momencie mocnymi zagrywkami imponował Butryn, a kontry kończył Fornal (18:23). Francuzi nie odpuszczali, zmniejszyli jeszcze straty (22:24), ale ich zepsuty serwis dał remis w całym spotkaniu.

Swoją dobrą grę Biało-Czerwoni kontynuowali także w trzecim secie. Na początku żadna z drużyn nie mogła zbudować większej przewagi, ale potem Polacy odskoczyli rywalowi aż na pięć punktów (10:15). Potem ich przewaga stopniała tylko do dwóch punktów (20:22), jednak zachowali do końca koncentrację, a zepsuty serwis Francji zakończył zmagania w tej odsłonie (21:25). Czwarty set był wyrównany do stanu 17:17. W szeregach dwóch drużyn wkradło się wiele błędów. Dopiero w samej końcówce udało się Polakom odskoczyć na trzy punkty (17:20), jednak Francuzi jeszcze nie spasowali. Doprowadzili do remisu (21:21). Na szczęście Polacy złapali wiatr w żagle i po asie Fornala mieli pierwszą piłkę meczową. Nie wykorzystali jej… Ale chwilę później Kwolek skończył atak i tym samym Polacy pokonali mistrzów olimpijskich 3:1. Najlepszym zawodnikiem w polskiej ekipie był Karol Butryn, który zdobył aż 22 punkty.

Po pierwszej kolejce zmagań Polska z dziewięcioma punktami zajmuje czwarte miejsce. Do lidera, Amerykanów, traci zaledwie dwa punkty. Ci są jedynymi, którzy do tej pory nie przegrali żadnego spotkania. Na drugiej pozycji jest Japonia, która przegrała zaledwie jeden mecz (z USA), ale powiedźmy sobie szczerze, przeciwników nie miała z najwyższej półki. Pokonała Holandię, Chiny oraz Iran. Za drużyną z „Kraju Kwitnącej Wiśni” uplasowała się Francja. Tabelę zamyka Australia, która nie wygrała ani jednego meczu. Cztery porażki ma także Bułgaria, ale ona przegrała dwa mecze po tie-breaku. W drugiej kolejce fazy grupowej podopieczni Nikoli Grbicia rozegrają swoje mecze w Bułgarii. Tam zmierzą się z Brazylią (22.06. o 16:00), Kanadą (23.06. o 12:00), Australią (25.06. o 15:30) oraz USA (26.06. o 15:30). Pierwsze spotkanie z podrażnioną Brazylią może być niezwykle ciekawe i wyrównane. Interesująco zapowiada się także starcie z Amerykanami. Dwa pozostałe mecze powinny być łatwymi zwycięstwami. Przypomnijmy, że reprezentacja Polski do Ottawy nie udała się w najmocniejszym składzie. Do Kanady nie pojechali m.in. Bartosz Kurek, czy podstawowi zawodnicy Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Ciekawe kogo tym razem zabierze ze sobą serbski szkoleniowiec, skoro zmiennicy udowodnili, że potrafią pokonać nawet mistrzów olimpijskich.

 

Related Articles