Skip to main content

Polskie siatkarki zmierzyły się w towarzyskim dwumeczu z reprezentacją Niemiec. Na polskiej ławce trenerskiej debiutował Stefano Lavarini, natomiast Niemki po raz pierwszy poprowadził Vital Heynen. Niestety obydwa mecze padły łupem naszych zachodnich sąsiadek, chociaż pierwsze spotkanie Polki przegrały na własne życzenie…

Już 31 maja rozpoczną się rozgrywki tegorocznej edycji Ligi Narodów Kobiet. W turnieju udział weźmie 16 zespołów. Polki swój pierwszy mecz rozegrają 1 czerwca (w strefie czasowej, której jest Polska, będzie to o północy z 1.06. na 2.06.). W amerykańskim Bossier City zmierzą się z reprezentacją Kanady. Tam także rozegrają swoje mecze z Brazylią (2.06. o 21:00), Koreą Południową (4.06. o 21:00) oraz Niemcami (5.06. o 19:00). Potem podopieczne Stefano Lavariniego przeniosą się na Filipiny i tam zagrają z Japonią (14.06. o 13:00), Tajlandią (16.06. o 5:00), USA (17.06. o 5:00) oraz Belgią (18.06. o 9:00). Ostatnia kolejka zmagań odbędzie się w Bułgarii. Tam rywalkami Polek będą Włochy (29.06. o 19:00), Chiny (30.06. o 15:30), Dominikana (2.07. o 12:30) oraz gospodarz (3.07. o 19:00). Turniej finałowy z udziałem najlepszej ósemki zaplanowano na 13-17 lipca w tureckiej Ankarze.

Pierwsze zawodniczki pojawiły się na zgrupowaniu w Szczyrku już 8 maja, jednak był to zaledwie kilkuosobowy skład, bowiem cztery najlepszy drużyny w kraju – Grupa Azoty Chemik Police, Developres Bella Dolina Rzeszów, ŁKS Commercecon Łódź i Grot Budowlani Łódź rozgrywały decydujące pojedynki w play-offach. Rywalizacja zarówno w finale, jak i o brązowy medal zakończyła się w trzech meczach, dzięki temu siatkarki, po tygodniowych urlopach, pojawiły się na zgrupowaniu kadry. Wśród nich zabrakło kontuzjowanych Malwiny Smarzek, Magdaleny Stysiak oraz Marleny Kowalewskiej. Zawodniczki te nie zostały również powołane na Siatkarską Ligę Narodów 2022. Nie zmienia to faktu, że będą mogły zostać wybrane do reprezentacji na mistrzostwa świata, które odbędą się w Polsce i Holandii. W ramach przygotowań do Ligi Narodów Polki rozegrały z Niemkami dwa mecze towarzyskie. Było to starcie dwóch trenerów, którzy dopiero przejęli obie kadry. Stefano Lavarini zastąpił Jacka Nawrockiego, a dobrze nam znany Vital Heynen został szkoleniowcem reprezentacji Niemiec. Wcześniej Belg przez trzy lata był trenerem męskiej reprezentacji Polski. Mecz Polek z Niemkami był, więc dla niego pierwszym powrotem do Polski po pożegnaniu się z Biało-Czerwonymi. Kamery telewizyjne uchwyciły, jak Heynen śpiewał razem z kibicami „Mazurka Dąbrowskiego”. Nieco więcej problemów sprawił mu hymn Niemic, ale dzielnie próbował!

Pierwsze spotkanie odbyło się w Gliwicach. Mimo tego, że był to mecz towarzyski, to Polki zawaliły na całej linii. Zacznijmy od początku, bo nic nie wskazywało na taką katastrofę. Inauguracyjna partia do stanu 16:16 była bardzo wyrównana. W końcu udało się Polkom zbudowac przewagę po czterech punktach z rzędu i na tablicy pojawił się wynik 20:16. Spokojnie wygrały do 19. Na uwagę zasługiwała przede wszystkim postawa Olivii Różański, która rozgrywała dobre zawody. W drugim secie gra Polek mocno falowała. Prowadziły 13:9, by nagle remisować po 15. Stan taki nie utrzymał się długo, ponieważ dobrze zagrały nasze środkowe i w jednym ustawieniu Niemki straciły pięć punktów z rzędu. Biało-Czerwone do końca utrzymały koncentrację i wygrały do 20. Odsłona numer trzy była przełomowa dla Niemek. Widać było, że Polki są zdekoncentrowane, co umożliwiło Niemkom odskoczenie na pięć punktów (10:15). Co prawda podopieczne Lavariniego doprowadziły do remisu (18:18), ale w końcowej grze na przewagi lepsze okazały się przeciwniczki. Na początku czwartej partii Włoch dokonał roszad w składzie, ale gra się nie kleiła. Polki popełniały dużo błędów w ataku, źle przyjmowały. Efektem czego była wygrana Niemek do 19. Jednak to, co wydarzyło się w tie-breaku, mogło wielu kibiców zaskoczyć (niestety negatywnie). Na początku piątego seta walka toczyła się punkt za punkt. Dzięki świetnemu blokowi i asowi serwisowemu Anny Stencel, Polki odskoczyły na 7:5. Od tego momentu Polska zdobyła siedem punktów, a Niemcy zaledwie cztery (14:9). W najgorszym wypadku czekało pięć piłek meczowych, bo Biało-Czerwonym brakowało tylko jednego punktu do wygranej. Przecież nic już nie mogło się wydarzyć, prawda? A jednak! Podopieczne Heynena zdobyły siedem punktów z rzędu i w tak sensacyjnych okolicznościach wygrały mecz. Nie do końca ogarniamy, jak coś takiego się wydarzyło. Przypomina się od razu Liga Światowa w 2005 roku, kiedy męska kadra prowadziła 2:0 i 23:17, ale przegrała trzeciego seta, a później cały półfinał z Serbią i Czarnogórą.

Rewanżowe spotkanie odbyło się dzień później w Nysie. Inauguracyjna partia była tą najbardziej wyrównaną. Co jedna drużyna próbowała odskoczyć punktowo, to zaraz druga ją doganiała. Dopiero po grze na przewagi triumfowały Polki. Niestety na tym jednym urwanym secie skończyło się spotkanie dla Biało-Czerwonych. W kolejnych partiach lepiej radziły sobie Niemki. Co prawda nasze zachodnie sąsiadki nie zdominowały tego spotkania, w stylu, że wygrały do 15 czy tam 16. Po prostu w decydujących momentach były lepsze. Do końca zachowywały koncentrację, co dało im wygrane do 22, 21 oraz 23. W polskiej ekipie najlepiej spisała się Olivia Różański i prawdopodobnie jako jedna z pierwszych zagwarantowała sobie miejsce w pierwszej szóstce. – Do samych wyników tych spotkań podchodzimy dosyć luźno, szczególnie, że nasz trener cały czas nam powtarza, że gramy te mecze na przetarcie, że mamy je traktować treningowo i korzystać z okazji do rozwijania się, a nie skupiać się na wyniku. Na ten dwumecz mieliśmy swoje założenia taktyczne, udało nam się je zrealizować i myślę, że z tego powinniśmy być zadowoleni. Na pewno jest nad czym pracować, mamy dużo nowego materiału szkoleniowego, więc sądzę, że z każdym dniem będzie coraz lepiej – powiedziała po dwumeczu środkowa reprezentacji Polski, Aleksandra Gryka. Wiadomo, że imprezą docelową w tym roku są mistrzostwa świata rozgrywane przed polską publicznością. Kadra dopiero się tworzy, jednak nie może być tak, jak w piątym secie pierwszego spotkania, nawet jeśli był to tylko mecz towarzyski. To jednak rzutuje na mental.

Spotkania zostały rozegrane zgodnie z nowymi zasadami, które FIVB wymyśliła na tegoroczną Ligę Narodów (a jak się sprawdzi, to i na stałe) w celu zwiększenia płynności gry. Zdecydowano się na wprowadzenie przerwy technicznej po 12. punkcie zdobytym przez jedną z drużyn. W zamian trenerowi będzie przysługiwała tylko jedna przerwa na żądanie. Ponadto, drużyny nie będą zmieniały stron między setami, co znamy już z poprzedniego roku podczas “bańki covidowej” w Rimini. Podczas meczów Ligi Narodów ma zostać wprowadzony specjalny zegar, który będzie pilnował czasu wykonania zagrywki przez zawodniczki i zawodników.

Reprezentacja Polski kobiet na Siatkarską Ligę Narodów 2022:
Libero: Justyna Łysiak, Maria Stenzel, Aleksandra Szczygłowska
Rozgrywające: Alicja Grabka, Martyna Łazowska, Katarzyna Wenerska, Joanna Wołosz
Atakujące: Karolina Drużkowska, Weronika Sobiczewska, Magdalena Stysiak
Przyjmujące: Martyna Czyrniańska, Paulina Damaske, Monika Fedusio, Zuzanna Górecka, Martyna Łukasik, Julita Piasecka, Olivia Różański, Weronika Szlagowska
Środkowe: Klaudia Alagierska, Aleksandra Gryka, Magdalena Jurczyk, Agnieszka Kąkolewska, Anna Stencel, Iga Wasilewska, Kamila Witkowska

Related Articles