Zespół AS Monaco wygrał już dziewieć meczów z rzędu w Ligue 1, a zaczął tę imponującą serię od 3:0 z PSG. 9x3pkt daje sumę 27 punktów, co pozwoliło drużynie z Księstwa przesunąć się z 8. lokaty aż na pozycję wicelidera. Wystarczy teraz tylko zremisować z Lens w ostatniej kolejce i na pewno gracze ASM zagrają w eliminacjach do Champions League.
AS Monaco w ciągu dwóch ostatnich miesięcy spisuje się rewelacyjnie. W Ligue 1 nie ma na nich mocnych. Wygrywają mecz za meczem i przebojem wdarli się do ligowej czołówki. To już dziewięć (!) wygranych z rzędu. Dzięki temu wyprzedzili Olympique Marsylię i mają wielką szansę na wicemistrzostwo Francji. Po 26 spotkaniach mieli przeciętny bilans 10-8-8 i zajmowali 10. miejsce. Co prawda poziom w tym sezonie w tej lidze jest mierny i najlepsi mylą się na potęgę, ale i tak trudno było marzyć o TOP3 i miejscu w Champions League. Do trzeciej Marsylii strata wynosiła dziewięć punktów. AS Monaco miało fatalną passę z zespołami z dołu tabeli, bo nie potrafiło pokonać kolejno: Lorient, Bordeaux i Reims. Żeby pokazać z kim nastąpiła strata punktów, to Lorient ledwo się utrzymaoł, Bordeaux zleciało z hukiem, a Reims prawdopodobnie skończy na 12. miejscu. Zespół z Księstwa przegrał z Reims po samobóju Vollanda i bramce Mbuku w 92. minucie. Nastroje były beznadziejne.
Niko Kovac stracił pracę jeszcze pod koniec roku kalendarzowego i najpierw zastąpił go tymczasowo Stephane Nado, a później Monaco sięgnęło po Phillippe Clementa, najlepszego belgijskiego trenera ostatnich lat. Faceta, który wygrał trzy mistrzostwa Belgii z rzędu, jedno z Genk i dwa z Club Brugge. W obu klubach wykonał kawał fachowej roboty, to u niego w Genku szaleli Joakim Maehle czy Rusłan Malinowski, którzy dziś grają w Atalancie, również w Genku mnóstwo bramek zdobywał Leandro Trossard, który dziś jest gwiazdą Brighton & Hove Albion, a napastnik z Tanzanii – Ally Samatta – osiągnął taki poziom, na jaki nie wzbił się nigdy wcześniej i nigdy później. Potem Clement zdobył dwa mistrzostwa z rzędu z Clubem Brugge. Tam z kolei jedną z jego perełek został Charles De Ketelaere, bardzo ekscytujący belgijski talent. Powinien być kolejnym do odejścia po Krepinie Diattcie, zasilającym Monaco czy Odilonie Kossounou, odchodzącym do Bayeru Leverkusen. Diatta akurat ma ciężką kontuzję od jesieni, ale znów spotkał się w jednym klubie z trenerem, który go zbudował.
Clement od początku nie miał w Monaco z górki. Wspomniana wyżej fatalna seria miała miejsce już wtedy, gdy to on prowadził klub. Nic nie zwiastowało takiej olbrzymiej zmiany. Pierwsze 14 spotkań Belga na ławce trenerskiej w Monaco to bilans 5-4-5. Potrafił pokonać Marsylię, ale bardzo często gubił punkty ze słabszymi, potrzebował trochę czasu, żeby to wszystko zazębiło. Kiedy odnalazł swoje najlepsze ustawienie, to Monaco punktuje jak w transie. To 27/27 punktów w dziewięciu ostatnich spotkaniach. Nikt nie był w stanie ich pokonać! Szczególnie imponujące było rozbicie 3:0 PSG. Ben Yedder, Gołowin, Martins, Tchouameni czy Volland zniszczyli nowego mistrza Francji, to była deklasacja i pokaz siły. Trudno mówić o wygranej fuksem, kiedy rozbijasz taki gwiazdozbiór aż 3:0. Monaco w pierwszej połowie konkretnie “usiadło” na paryżan, a i tak było tylko 1:0… paradoksalnie dwie kolejne bramki strzeliło, gdy już grało spokojniej i starało się kontrolować mecz. To był wieczór, który naznaczył dalszą część sezonu, moment zwrotny, wielka chwila.
Po wygranej z PSG przyszło… osiem kolejnych, w tym pokonanie Rennes i Nicei, a więc zespołów z czołowki oraz Lille, słabego, bo słabego, ale jednak ustępującego mistrza Francji. Ofensywna trójka powtarza się praktycznie co mecz – Gołowin, Volland i przede wszystkim Ben Yedder, mający już 24 gole w tym sezonie Ligue 1. Środek pola zaryglowany jest przez żelazną dwójkę: Aurélien Tchouameni oraz Youssouf Fofana. Obu Monaco powinno sprzedać za niezłą kasę, choć oczywiście główną gwiazdą jest ten pierwszy, o nim mówi się w kontekście europejskich gigantów. Monaco nie ma jakiejś mega szczelnej defensywy, bo często traci bramki ze słabiakami, ale i tak strzela więcej. Po tak spektakularnej końcówce jest wielce prawdopodobne, że ponownie zobaczymy ten zespół w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Ostatnio gral tam w sezonie 2018/19, ale się skompromitował, zdobywając zaledwie punkt, a przegrał choćby 0:4 z Clubem Brugge. To był zresztą absurdalnie beznadziejny sezon, bo monakijczycy… ledwo się utrzymali w lidze. Dwa sezony nie grali w ogóle w Europie, a teraz odpadli w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a w Lidze Europy zatrzymali się na 1/16 finału.
Phillippe Clement dokonał cudu i wjedzie do Europy na czerwono-białym koniu.