Skip to main content

Arcyciekawy finisz sezonu w Premier League. Nie znamy jeszcze mistrza kraju, nie wiemy, kto zagra w Lidze Mistrzów, a także kto uzupełni grono spadkowiczów. Rywalizacja o awans do Champions League z 4. miejsca potrwa do samego końca, a dziś jej kolejna odsłona, mecz Newcastle – Arsenal.

Kanonierzy mimo dotkliwej porażki 0:3 z Tottenhamem wciąż mają wszystko w swoich rękach. Jeśli wygrają dwa pozostałe mecze, to i tak zajmą 4. miejsce i powrócą do piłkarskiego raju. Dwaj ostatni rywale The Gunners to Newcastle oraz Everton. Niby Sroki nie grają już o nic, bo dzięki bardzo dobrej grze w rundzie rewanżowej spokojnie zaklepały sobie utrzymanie, to jednak mało prawdopodobne, by miały zamiar ułatwiać zadanie rywalom. Szczególnie przed własną publicznością. Everton to także „mina” dla podopiecznych Mikela Artety. The Toffees walczą o utrzymanie w lidze. Gdy wydawało się, że zapewnią sobie byt w Premier League w miniony weekend, to z prowadzenia 2:1 z Brentford zrobiło się 2:3. Wciąż Leeds, Burnley i Everton są zagrożone spadkiem i jedna z tych drużyn pożegna się w niedzielę z elitą.

Zanim jednak dojdzie do ostatecznych starć w niedzielę, przed nami dzisiejszy bój Kanonierów na St James’ Park. Arteta od czwartku nie miał wiele czasu, by wylizać rany, które choćby w psychice zawodników musiały zostawić derby północnego Londynu. Zwycięstwo w nich byłoby pieczęcią na co najmniej 4. miejscu na końcu ligi. Remis także nie był zły i mocno przybliżyłby drużynę do realizacji tego celu. Ale Koguty wzięły srogi rewanż za porażkę z września. Arsenal dostał lanie i stracił Roba Holdinga, który obejrzał dwie głupie żółte kartki i osłabił zespół nie tylko w North London Derby, ale także dziś.

Poza Holdingiem nie zagrają dziś Thomas Partey i Kieran Tierney – do nieobecności tych dwóch graczy fani Arsenalu zdążyli się już przyzwyczaić w ostatnich tygodniach. A jak sytuacja kadrowa w Newcastle? Lista absencji nie jest krótka. Federico Fernandez, Isaac Hayden, Jamal Lewis, Jonjo Shelvey i Joe Willock. Tych graczy dziś raczej w akcji nie zobaczymy. Ominie nas zatem spory smaczek, bo Willock to wychowanek Arsenalu, który trafił na St James’ Park w zeszłym sezonie. W Londynie nie potrafił przebić się do składu, a w zespole Srok z miejsca zaczął trafiać do siatki. Nic dziwnego, że Newcastle postanowiło wykupić 22-latka na stałe. Arsenal dostał prawie 30 mln funtów. Dziś dla Newcastle takie pieniądze to drobne, ale by być precyzyjnym – transfer finalizowano jeszcze przed przejęciem klubu przez Muhammada ibn Salmana.

Na Emirates w listopadzie zeszłego roku Arsenal ograł Newcastle 2:0 po golach Bukayo Saki i Gabriela Martinellego. Przewaga The Gunnes w tamtym meczu nie podlegała dyskusji. Zresztą, statystyki generalnie nie wskazują na sukces Srok. Osiem ostatnich pojedynków Arsenalu z Newcastle to osiem zwycięstw londyńczyków – siedem w Premier League, jedno w FA Cup. Mało tego. Gdyby wziąć pod uwagę 19 ostatnich pojedynków Kanonierów ze Srokami to bilans jest wręcz zawstydzający dla fanów drużyny w biało-czarnych kostiumach. 18 zwycięstw Arsenalu, 1 wiktoria Newcastle! W siedmiu ostatnich meczach Newcastle nie strzeliło Arsenalowi ani jednej bramki!

Czy te serie przedłużą się dziś, a Arsenal wróci na 4. miejsce w lidze, które stracił po niedzielnej wygranej Tottenhamu nad Burnley? A może „ptasia” koalicja Srok i Kogutów okaże się gwoździem do trumny dla Kanonierów i ich marzeń o Champions League. Początek dzisiejszego meczu o 21:00.

Related Articles