Dziś północny Londyn wstrzymuje oddech. Na Tottenham Hotspur Stadium dojdzie do derbów, w których definitywnie może rozstrzygnąć się kwestia 4. miejsca w Premier League, zwanego nie bez kozery małym mistrzostwem Anglii.
Sytuacja jest bardzo korzystna dla Kanonierów. Arsenal ma 4 punkty przewagi nad lokalnym rywalem, a po rozegraniu derbów do końca ligi pozostaną dwie kolejki. W praktyce oznacza to, że zwycięstwo The Gunners daje im dziś na 100% powrót do Ligi Mistrzów, a ewentualny remis wprawdzie matematycznie pozostawi sprawę otwartą, ale faktycznie szanse Tottenhamu będą już iluzoryczne. Komfort podopiecznych Mikela Artety jest ogromny – nawet w przypadku porażki wciąż będą mieli wszystko w swoich rękach i dwa zwycięstwa w ostatnich dwóch kolejkach dadzą im upragnione 4. miejsce.
Zresztą, dzięki serii dobrych występów w ostatnich kolejkach (4 zwycięstwa z rzędu) Arsenal ma jeszcze nawet szansę na 3. miejsce. Jeśli dziś to Kanonierzy będą górą, ich strata do Chelsea wynosić będzie tylko punkt. Przed The Blues domowe mecze z Watford i Leicester – raczej niezbyt trudny terminarz, ale trzeba pamiętać, że ekipa Thomasa Tuchela zaplątana jest jeszcze w walkę o Puchar Anglii. Finał w najbliższą sobotę i zapewne to będzie główny cel Chelsea. Arsenal po derbach północnego Londynu zagra jeszcze na wyjeździe z Newcastle (w poniedziałek) i u siebie z Evertonem (w przyszłą niedzielę). Niewygodnym rywalem może być Evertonem, który póki co nie jest jeszcze pewny utrzymania. Z kolei Tottenham czekają jeszcze mecze z Burnley i Norwich. The Clarets są w podobnej sytuacji jak Everton, więc tutaj Spurs na pewno nie mogą dopisywać sobie trzech punktów przed pierwszym gwizdkiem. Spotkanie z Kanarkami na koniec sezonu będzie raczej formalnością. Problem w tym, że może być już pozamiatane…
Abstrahując od matematycznych rozważań, derby północnego Londynu to jeden z najbardziej prestiżowych meczów w Premier League. Od marca zeszłego roku fani Arsenalu mogą używać swojego ulubionego „szlagwortu” – London is red. Wszystko dlatego, że ekipa z Emirates wygrała dwa ostatnie mecze z Tottenhamem – 2:1 w zeszłym sezonie i 3:1 w obecnym. W tym ostatnim bramki zdobywali Emile Smith Rowe, Pierre-Emerick Aubameyang i Bukayo Saka dla gospodarzy oraz Son dla gości.
Jednak prawdziwym katem Arsenalu na przestrzeni ostatnich spotkań tych drużyn był przede wszystkim Harry Kane, który niemal za każdym razem wpisywał się na listę strzelców w North London Derby. To o tyle ciekawe, że w dzieciństwie Kane odbił się od drużyn juniorskich Arsenalu – tam nie dostrzeżono jego talentu. Na szerokie wody wypłynął w Tottenhamie. Dzisiejsze spotkanie może być jednak ostatnim derbowym meczem przeciwko Arsenalowi dla Kane’a, który już latem 2021 roku chciał opuścić Tottenham. Wtedy jego transfer do Man City wstrzymał prezes Daniel Levy. Dziś pewnie temat Citizens nie będzie już grany, bo Pep Guardiola zakontraktował Erlinga Haalanda, ale chętni na usługi (jednakowoż nietanie) Kane’a powinni się znaleźć.
Tottenham w ostatnią sobotę urwał punkty Liverpoolowi. Niby wynik naprawdę cenny, bo The Reds punkty tracą niezwykle rzadko, ale summa summarum skromna wygrana Arsenalu z Leeds 2:1 to i tak lepszy rezultat. Zresztą, ekipa Artety nie musiała się specjalnie napocić, bo po błędach rywali szybko objęła prowadzenie 2:0, a potem jeszcze Luke Ayling obejrzał czerwoną kartkę. Mecz wygrał się sam…
Trudno wywnioskować kto jest w lepszej formie, ale na pewno w tabeli w dużo lepszej sytuacji jest Arsenal. Czy już dziś poznamy czterech reprezentantów Premier League w Lidze Mistrzów 2022/23?