Skip to main content

Święta Bożego Narodzenia to nie tylko rodzinne spotkania przy świątecznym stole i katolickie przeżywanie narodzin Chrystusa. To również wyjątkowy okres dla kibiców piłki nożnej. Od wielu lat w drugi dzień świąt, nazywany w krajach anglosaskich Boxing Day, rozgrywana jest kolejka angielskiej Premier League. W tym roku skutecznie może storpedować ją pandemia.

U progu najbardziej intensywnego okresu gier angielska elita zaczyna pogrążać się w chaosie. W ciągu tygodnia zostało przełożonych już 9 ligowych spotkań oraz wcześniej mecz Tottenhamu ze Stade Rennes w Lidze Konferencji Europy. Dziś już wiemy, że to ostatnie starcie nie dojdzie do skutku. UEFA była bezlitosna dla londyńczyków, karząc ich walkowerem. W poniedziałek doszło do kryzysowego spotkania angielskich klubów. Część z nich wzywała, aby nie rozgrywać 26 grudnia żadnego z zaplanowanych spotkań. Decyzją Ligi harmonogram rozgrywek będzie kontynuowany tam, gdzie będzie to możliwe w granicach przewidzianych bezpieczeństwem i względami sanitarnymi. Podjęto decyzję o rezygnacji z tak zwanych powtórek meczów w FA Cup przy remisie. Awans ma się rozstrzygać w jednym spotkaniu. Kolejne ustalenie z nadzwyczajnego spotkania? Dopóki drużyna ma 14 graczy, w tym jednego bramkarza, nie ma podstaw do odwoływania meczu. Zespoły mogą korzystać z graczy U-21, a terminarz rozgrywek młodzieżowych ma być dostosowany do terminarza Premier League, by mecze nie kolidowały ze sobą i ewentualny "narybek" z juniorów mógł zasilać kadrę pierwszej drużyny.

Kozłami ofiarnymi całego zamieszania zostali niezaszczepieni piłkarze. Jak wynika ze statystyk, Premier League jest najsłabiej wyszczepioną ligą z europejskiego topu. Zaledwie 68% graczy najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii przyjęło obie dawki szczepionki. To główny argument zwolenników szczepień, do których dołączył Jürgen Klopp. Szkoleniowiec Liverpoolu stwierdził w wywiadzie, że szczepienia dla zawodników i pracowników klubów powinny być obowiązkowe „z moralnego punktu widzenia”. Dla porównania z angielską elitą procent wyszczepienia w innych ligach to odpowiednio dla Serie A 98%, dla Ligue 1 95%, dla Bundesligi 94%, zaś dla La Liga jest to ponad 90%. W żadnej z nich nie doszło do odwołania jakiegokolwiek spotkania z powodu zagrożenia epidemicznego. Owszem, pojawiły się przypadki zakażeń wśród pojedynczych zawodników kilku drużyn, ale póki co nie doszło do przekładania spotkań.

Czy to bomba z opóźnionym zapłonem? Niewykluczone, że właśnie tak jest. Epidemiolodzy twierdzą, że kontynentalna część Europy może mieć dwutygodniowe opóźnienie w kwestii nowej fali zakażeń wariantem Omikron względem Wysp Brytyjskich czy Stanów Zjednoczonych. Właśnie USA jest tu najlepszym przykładem, gdzie doszło do odwołania pierwszych spotkań w trzech największych ligach Ameryki. Posiadające 97% wyszczepionych graczy NBA oprócz spotkań Chicago Bulls przełożyła już pięć kolejnych meczów innych zespołów, ale nie informuje o liczbie pozytywnych wyników testów zawodników objętych izolacją. Grubo jest też w NFL, gdzie zaszczepionych było 94% zawodników. Około setka z nich otrzymała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Na razie z tego powodu przełożono tylko 3 spotkania. Poważna sytuacja jest także w NHL, gdzie mimo zaszczepienia aż 98% zawodników pozytywne wyniki testów uzyskało aż 69 graczy z 15 drużyn.

Poniedziałkowa decyzja UEFY odnośnie walkowera Tottenhamu jest surowa, ale sprawiedliwa. Choć londyńczycy rozważają złożenie odwołania to fakty niezaprzeczalnie obarczają ich pełną winą za zaistniałą sytuację. Spurs sami zdecydowali o nieprzystąpieniu do spotkania podejmując ryzykowną grę zarówno z francuskim rywalem z Rennes, jak również z Europejską Federacją Piłkarską. Kibice doszukują się w tej sprawie tzw. sprawiedliwości dziejowej. Szesnaście miesięcy wcześniej głośnym echem odbiła się sprawa walkowera Slovana Bratysława. Przypadek nie jest bliźniaczy, ale wówczas jeden pozytywny wynik testu u członka sztabu słowackiej drużyny sprawił, że Komitet Epidemiologiczny Wysp Owczych nie zgodził się na rozegranie meczu z KI Klaksvik i wysłał Słowaków na kwarantannę. Napięty terminarz i pandemiczne regulacje sprawiły, że UEFA wydała surowy wyrok na Slovana karając go walkowerem i uniemożliwiając sportową walkę o Ligę Mistrzów. Poniedziałkowa decyzja europejskiej federacji wobec Tottenhamu pozwala odnieść wrażenie, że w tej niezwykle poważnej kwestii nie będzie równych i równiejszych.

Zamieszanie ze szczepieniami trwa w najlepsze od kilku miesięcy. Niezwykle wrażliwa kwestia nabrała rozgłosu po wywiadzie Joshuy Kimmicha, który stwierdził, iż nie przyjmie szczepionki z powodu braku dostatecznie długich badań nad preparatem. Oprócz niego jeszcze 4 innych zawodników Bayernu Monachium pozostawało niezaszczepionych. Cierpliwość działaczy bawarskiego zespołu miała jednak swoje granice i w połowie listopada klub uznał, że niezaszczepieni gracze nie otrzymają swojego wynagrodzenia za czas przebywania na izolacjach. Kimmich przebywał, aż na trzech, a powikłania po koronawirusowej infekcji pozbawiły go możliwości gry do końca 2021 roku. Po otrzymaniu kary finansowej całej grupie z Bayernu „zmiękła rura”. Pomocnik monachijskiego zespołu żałuje, że nie przyjął szczepionki. Problemy z płucami sprawiły, że do treningów wróci dopiero po nowym roku.

O ile powody obaw Kimmicha możemy uznać za racjonalne, o tyle dochodzące z Wysp Brytyjskich informacje o przyczynach nie przyjęcia szczepionki przez piłkarzy wprawiają w zdumienie. Angielskie media, zachowując pełną anonimowość piłkarza, donoszą, że jedna z gwiazd Premier League odmówiła klubowemu lekarzowi szczepienia z powodów etycznych. Rodzina zawodnika jest weganami, a na brytyjskiej ziemi w celu opracowania szczepionek wymagane są testy na zwierzętach. To nie jedyna z kuriozalnych przyczyn. Z ankiety przeprowadzonej z graczami angielskich klubów wynika, że jedną z przesłanek przeciwko szczepionce jest obawa przed negatywnym wpływem preparatu na płodność. Inne to jak w przypadku Kimmicha brak zaufania do szczepionki oraz strach przed igłami. Prezes Crystal Palace Steve Parish twierdzi, że w tej materii piłkarze Premier League nie różnią się od reszty społeczeństwa w tej grupie wiekowej.

Stanowisko ligi angielskiej pozostaje niezmienne. Rozgrywki będą kontynuowane z uwzględnieniem istniejącego ryzyka. Rzeczywistość pokaże nam czy i jak bardzo napięty do granic możliwości harmonogram brytyjskich rozgrywek zostanie przewrócony. Medialne dwa tygodnie mogą dać odpowiedź czy problem dotknie jedynie Anglię czy również pozostałą europejską czołówkę, która do gry wróci dopiero na początku stycznia. Krótka przerwa zimowa może dać zespołom z Hiszpanii, Niemiec, Francji i Włoch pewien handicap w walce z wirusem. Nie jest jednak powiedziane, że dynamicznie zmieniająca się sytuacja w Europie pozwoli ligom na bezpieczny powrót do rywalizacji w planowanym terminie.

Related Articles