Skip to main content

"Święta wojna" – tak mówi się o starciach Vive z Wisłą Płock. Hit nie rozczarował, stał na poziomie spotkań w Champions League. Wiślacy powalczyli, ale jak zawsze… przegrali, choć tym razem tylko jedną bramką (26:27). Seria domowych zwycięstw Vive w lidze wynosi już… 161 spotkań i trwa ponad 10 lat.

W ciągu 13 ostatnich sezonów tytuł mistrzowski należał do Kielc aż 12 razy. Tylko jeden jedyny raz, konkretnie w sezonie 2010/11 – Wiśle Płock udało się odebrać tytuł ligowym dominatorom. W barwach tamtej drużyny grali: Marcin Wichary, Adam Wiśniewski, Rafał Kuptel, a także niespełna 20-letni Kamil Syprzak. To bardzo odległe czasy… Łomża Vive Kielce jest niczym amerykański koszykarski dream team na igrzyskach olimpijskich w 1992 roku. W ciągu 10 lat przegrała w lidze tylko sześć spotkań, a na własnej hali – ani razu. Zdarzało się przepychać wygrane w dogrywce, czy w karnych, ale bilans zwycięstw z rzędu u siebie to imponujące 161 meczów. Ostatnia porażka to 22 maja 2011 rok, wtedy Orlen Wisła Płock wygrała w Kielcach po dogrywce, mając właśnie w składzie wyżej już wymienionych graczy. Wiślacy wygrali wtedy dwa kolejne mecze u siebie, cały finał 3:1 i zgarnęli mistrzostwo Polski.

Od tamtego czasu Wisła prawie zawsze schodzi z boiska pokonana. Oto bilans, licząc od sezonu 2011/12, uwaga – 41 zwycięstw Vive, dwa remisy i cztery wygrane Orlen Wisły Płock. Płocczanie aż 10 razy z rzędu zostali wicemistrzami Polski, za każdym razem oglądając plecy Vive. Zawodnicy Tałanta Dujszebajewa wygrali jedną bramką, ale choćby taki Michał Olejniczak w pomeczowym wywiadzie nie krył rozczarowania, widać było po jego twarzy, że w ogóle nie był z tego meczu zadowolony. Podkreślał, że nie można wypuszczać przewagi, która wynosi pięć bramek. To też świadczy o tym, że Vive chce nie tylko wygrywać, ale wygrywać w pełni przekonująco i dominować nad przeciwnikiem. Sam Dujszebajew także nie był zadowolony po tym spotkaniu. Niewiele brakło, a "twierdza Kielce" mogłaby upaść.

Niezadowolenie w zespole na pewno ma też związek z ostatnimi występami w Lidze Mistrzów. Kielecka drużyna mknęła w tych rozgrywkach, jak pociąg, a ostatnio przydarzył się kryzys i przestój. Po dwukrotnym pokonaniu Barcelony sytuacja w tabeli była dla mistrzów Polski więcej niż komfortowa, ale przyszły dwie kolejne porażki – w Paryżu i w Porto. Bardziej bolesna jest ta druga, bo Portugalczycy to zespół, który zajmuje 7. miejsce w grupie, a więc przedostatnie. Z drugiej jednak strony bilet do Champions League otrzymują najlepsi, w dwóch grupach gra tylko 16 drużyn, więc nie ma tu mowy o słabeuszach. Vive nadal ma przewagę, ale już tylko dwupunktową nad PSG i Aalborgiem.

Wróćmy do samej "Świętej wojny". Mecz sędziowała znana para z… Macedonii Północnej – Sławe Nikołow i Gjorgji Naczewski. Od początku było gorąco – a to cios dostał Szymon Sićko, potem była sprzeczka między Karaciciem i Terziciem i po dwie minuty kary dla obu. U gospodarzy mógł podobać się skrzydłowy Dylan Nahi, który zdobył aż dziewięć bramek na 13 prób. Szczególnie imponująca była u gości z Płocka końcówka. Przegrywając już 21:26 byli w stanie dojść tylko na jedną bramkę straty, a to może mieć wielkie znaczenie przy walce o tytuł. W tym sezonie nie ma play-offów, jest tylko faza zasadnicza. Jeśli Wisła wygra wszystkie mecze, podobnie jak Vive, to o tytule zadecyduje mecz w Płocku. Wystarczy, że gospodarze wygrają minimum dwiema bramkami. Gdyby to było 5-6 goli, to już byłby dużo większy handicap. Zdaje się, że i Dujszebajew, i mówiący w wywiadzie z TVP Sport Olejniczak – byli tego świadomi.  

Related Articles