Skip to main content

Steven Gerrard niedawno został trenerem Aston Villi i zaliczył tam bardzo udany początek. Na cztery mecze w Premier League wygrał trzy, wyciągnął drużynę z kryzysu i oddalił od niebezpiecznej strefy spadkowej. Efekt nowej miotły zadziałał tam błyskawicznie.

"The Villans" w zeszłym sezonie byli przyjemnym zespołem do oglądania, szczególnie jesienią. Jack Grealish, Ollie Watkins i spółka w trzeciej kolejce zadziwili całą Europę, demolując Liverpool aż 7:2. Potrafili też ograć Arsenal na Emirates – 3:0, zremisować 1:1 na Stamford Bridge. Kryzys zbiegł się z tym, kiedy w lutym stracili swojego lidera – Grealisha – na 2,5 miesiąca. Udało im się zająć 11. miejsce w lidze, ale to już zdecydowanie nie był ten team z jesieni. Dean Smith latem sprzedał Grealisha do City za 100 milionów, ale poczynił mądre wzmocnienia – Danny Ings, Emiliano Buendia, Leon Bailey i Ashley Young. Ostatni przyszedł z wolnego transferu, ale reszta nie spełniała swoich oczekiwań. Po 11 kolejkach "The Villans" zajmowali 16. miejsce w lidze z bilansem 3-1-7. Dean Smith stracił pracę po pięciu porażkach z rzędu i zastąpił go właśnie Steven Gerrard.

W polskiej lidze często żartuje się z tzw. "efektu nowej miotły" i coś takiego właśnie zadziałało w Birmingham. Właściciele polskich drużyn mogą Aston Villę traktować jako najlepszy argument. 2:0 z Brighton, 2:1 z Crystal Palace, 1:2 z Manchesterem City i 2:1 z Leicester City. To wyniki Stevena Gerrarda, który nie miał przecież łatwego terminarza na początek. Nawet w starciu z Manchesterem City w drugiej połowie jego Aston Villa śmiało mogła urwać punkty na Etihad przy odrobinie szczęścia. Warto też dodać, że bardzo pozytywnie wyglądał występ Matty'ego Casha przeciwko Leicester. Polak zaliczył kilka ważnych interwencji w obronie, wybijając np. piłkę z linii bramkowej, był też bardzo aktywny z przodu, a "smyrnięcie" piłki przez Konsę odebrało mu asystę. Gdyby Watkins był lepszym kolegą, to Cash mógłby nawet mieć na koncie bramkę. Dostał też najwyższą notę od Whoscored, mimo że Konsa strzelił przecież dwa gole.

Aston Villa znów stała się przyjemnym zespołem do oglądania. W pierwszej połowie to "Lisy" dominowały, ale w drugiej role się odwróciły. Nawet po drugim golu Ezriego Konsy bliżej było kolejnego trafienia dla podopiecznych Gerrarda niż wyrównania. Szczególnie mógł podobać się Emiliano Buendia, który początek sezonu miał bardzo nieudany, nie potrafił wejść w buty Jacka Grealisha i był raczej marnym liderem. Wczoraj brał grę na siebie, napędzał akcje ofensywne i wreszcie wyglądał, jak zawodnik sprowadzony za ponad 30 milionów funtów, który w poprzednim sezonie w Championship zaliczył double-double, mając potężne liczby – 15 goli i 16 asyst. Gdyby Watkins miał lepiej ustalony celownik, to "The Villans" powinni wygrać więcej.

Steven pokonał więc trenera, z którym był najbliżej tytułu mistrzowskiego. W sezonie 2013/14, w którym nastąpił sławny "poślizg", to właśnie Brendan Rodgers prowadził Liverpool. To, co nie udało się obecnemu trenerowi Leicester, udało się później Jurgenowi Kloppowi – dał tytuł "The Reds" po wielu latach oczekiwania. W przerwie spotkania z Leicester Steven Gerrard powiedział swoim zawodnikom "kilka słów prawdy", jak przyznał później w wywiadzie. Podziałało to na nich pozytywnie. Teraz Anglika czeka sentymentalna podróż do ukochanego klubu – Aston Villa zmierzy się na Anfield z Liverpoolem i warto zerknąć na ten pojedynek w sobotę o godzinie 16:00.

Related Articles