Skip to main content

Skończyła się cierpliwość do Ole Gunnara Solskjaera. Manchester United w żenującym stylu przegrał 1:4 na Vicarage Road z Watfordem i nie było już dla Norwega żadnej taryfy ulgowej. Solskjaer został więc zwolniony, a jego obowiązki chwilowo (a może na dłużej?) przejął Michael Carrick.

Przegrana na King Power Stadium, klęska 0:5 na Anfield Road, później druzgocące statystyki w derbach Manchesteru, gdzie "Czerwone Diabły" oddały raptem jeden celny strzał, a Ederson mógł sobie śmiało prześledzić brazylijską prasę, gdyby ktoś mu podał gazetę albo telefon. Porażki z przeciętnym Watfordem, który znajduje się tuż nad strefą spadkową już w żaden sposób nie dało się wytłumaczyć. Zostali tam zdominowani, pozwolili przeciwnikom na 20 strzałów, popełniali idiotyczne błędy, Maguire wyleciał z czerwoną kartką. Porażka to jedno, ale styl – drugie. Watford wyglądał jak najlepsi chłopcy z wioski, którzy grają w jednym zespole w trzech na dziesięciu słabeuszy, żeby tylko okiwać jak najwięcej przeciwników, a i tak spokojnie wygrywają.

Manchester United przegrał cztery ostatnie mecze na pięć w Premier League i cierpliwość do Ole Gunnara Solskjaera się skończyła. Od jakiegoś czasu ten projekt zmierzał do nikąd. Prowadził "Czerwone Diabły" w 168 spotkaniach – początkowo jako ratownik, ale po kilku miesiącach zatrudniono go już na stałe. Solskjaer swoje zrobił, miał w klubie wielkie chwile. Wprowadził świeżość po Jose Mourinho, piłkarze bardzo go lubili. Kiedy został tymczasowym trenerem, to wygrał osiem meczów z rzędu, wtedy robił furorę. 5:1 z Cardiff, 4:1 z Bournemouth, zwycięstwa z Tottenhamem, Arsenalem i najważniejsze – odprawienie z Champions League PSG i to w Parku Książąt. To była olbrzymia sensacja. Dzięki temu Solskjaer został menadżerem na stałe, mimo dwóch późniejszych porażek.

Kłopoty zaczęły się, kiedy już otrzymał kontrakt. Przez cały kwiecień i maj wygrał tylko jeden mecz, dwa zremisował i sześć przegral. To był pierwszy poważny kryzys. Takich kryzysów zresztą Norweg miał mnóstwo. Kiedy tylko przychodziła jakaś bolesna porażka i jego los wisiał na włosku, za każdym razem magicznie się ratował. Miał na swoim koncie kilka spotkań godnych zapamiętania – przecież kilka razy ograł Guardiolę, w pierwszej kolejce sezonu 18/19 pokonał Chelsea 4:0, drugi raz wygrał w Paryżu, swoimi zmianami załatwił Lipsk Nagelsmanna – 5:0. W tym sezonie było już tylko gorzko. Zaczęło się od świetnego meczu z Leeds, a później był to spektakularny zjazd w dół. Statystyki z tego sezonu: 7 wygranych, 3 remisy, 7 porażek. Za dużo było jednak klęsk skrajnie kompromitujących.

Watford to nie jakaś ligowa potęga albo chociaż zespół w świetnej formie. Claudio Ranieri trochę ich poukładał, ale przegrali, czy to z Arsenalem, czy z Southampton i nic nie zwiastowało, że zmiotą Manchester United z powierzchni ziemi. 4:1, dwa razy więcej okazji bramkowych, niestrzelony rzut karny. Rozpędzony Watford poczuł krew i robił, co chciał. Trudno było w ogóle uwierzyć w taką różnicę poziomów. Piłkarze po zwolnieniu Ole zachowali się bardzo miło – wielu z nich podziękowało w mediach społecznościowych swojemu trenerowi. Solskjaer był ich dobrym kumplem, ale wyżej pewnego poziomu nie podskoczył. Jednym z kandydatów do objęcia stanowiska jest Julien Lopetegui. Na razie obowiązki menadżera przejął Michael Carrick. A może i on okaże się niesamowity w roli strażaka?

Related Articles