Nierozstawione drużyny w barażach to: Polska, Turcja, Ukraina, Macedonia Północna, Austria i Czechy. Już zaczęło się analizowanie, ocenianie i myślenie życzeniowe. W kilku krajach rozstawionych dziennikarze i kibice boją się reprezentacji Polski, ale nie tak dla jaj, tylko całkiem poważnie.
Portugalia, Włochy, Szkocja, Rosja, Szwecja, Walia. Na kogoś z tego zestawu na pewno trafimy w pierwszej rundzie barażowej i tak sobie już od kilku dni analizujemy, zastanawiamy się i kombinujemy, na kogo najlepiej trafić… no i obowiązkowo tak, żeby uniknąć Portugalczyków i Włochów. W innych krajach też sobie tak analizują i obmyślają idealny plan. Przynajmniej do 26 listopada i godziny 17:00, bo to wtedy odbędzie się losowanie par barażowych w Zurychu. Poznany wówczas trzy ścieżki – ścieżkę A, ścieżkę B i ścieżkę C. Do każdej z nich trafią po cztery zespoły – dwa rozstawione i dwa nierozstawione. Szansa na Portugalię czy Włochów jest niestety spora.
No i kiedy tak sobie w innych krajach analizują, to wychodzi im bez cienia ironii, że spośród tych zespołów nierozstawionych, to najmniej chieliby wylosować reprezentację Polski, tak bardzo boją się Roberta Lewandowskiego. Można więc się głośno zaśmiać, że Paulo Sousa zaskoczył wszystkich i swojego najgroźniejszego drapieżnika zamknął w klatce. Nikt tak naprawdę nie wie, czy po wypuszczeniu tylko lekko udziobie, czy rozszarpie na strzępy. To oczywiście tylko tak pół żartem, bo przecież obecna forma nijak się ma do tej wiosennej. Na pewno będzie też tak, że ktoś dozna kontuzji, będzie mniejsza możliwość wyboru, ktoś inny wbije do składu kosztem kogoś innego i tak dalej… do wiosny sporo się zmieni personalnie.
My nie chcemy trafić na Portugalczyków, a oni na nas. Czy więc nie powinno być dogadane, żeby nie robić jednym i drugim na złość? Dziennik "Diario de Noticias" przypomina, że zespół z naszego kraju trenuje obywatel Portugalii, a liderem jest jedna z największych gwiazd światowej piłki, czyli oczywiście Robert Lewandowski. Również tamtejsi dziennikarze telewizyjni zwracają uwagę na kunszt taktyczny Paulo Sousy, którego cenią wyżej niż selekcjonera Santosa. W końcu to portugalski trener w ostatnim meczu mocno rozczarował i przegrał awans z Serbami taktycznie. Boją się też z uwagi na to, że Lewy w ostatnich czterech meczach z Benficą zdobył siedem bramek.
Szwedzi, mimo że pokonali nas na ostatnim Euro, także mają w pamięci, jak prawie załatwił ich sam Lewandowski. Tamtejszy dziennik "Aftonbladet" pisał, że Lewego zabrakło z niewyjaśnionych przyczyn, a Polska będzie rozwścieczona i zmotywowana. Według szwedzkiego dziennika nasz selekcjoner po prostu… walnął się matematycznie, dlatego dał wolne snajperowi Bayernu. Walijscy kibice także pisali na Twitterze, że najbardziej chcieliby uniknąć Polski. Chyba mają w pamięci jeszcze gole "Magica" Żurawskiego i Tomasza Frankowskiego w Cardiff. Rosjanie piszą, że świetnie znają Krychowiaka (tylko, że tę pozytywną wersję…), Szymańskiego (jego raczej nie zobaczymy) czy Rybusa, a Lewy to najlepszy napastnik świata. Wolą więc zmierzyć się z nami na mundialu, a nie o mundial.
Żeby tylko nie było z nami tak, jak z dużym psem pilnującym podwórka. Boją się ci, którzy chodzą dookoła, ale jak już zostaną zmuszeni, żeby wejść do środka, to okazuje się, że wielki pies tak naprawdę liże po rękach i nie jest groźny nawet w najmniejszym stopniu. Czasami tylko skoczy i pobrudzi kurtkę…