Liverpool śrubuje swoją znakomitą serię meczów bez porażki. The Reds ostatni mecz przegrali w kwietniu w Madrycie, gdy ich rywalem był Real. Dziś inna madrycka ekipa przyjeżdża na Anfield Road sprawdzić formę wicelidera Premier League. To niewątpliwie hit dnia w Lidze Mistrzów.
Sytuacja w grupie B jest dość klarowna. Po trzech kolejkach Liverpool prowadzi z kompletem punktów. Nie daje to jeszcze gwarancji awansu, ale The Reds są na najlepszej drodze, a jeśli dziś wygrają, będzie to już faktem. Na dnie znajduje się Milan, który jak do tej pory nie zdobył nawet punktu. Najprawdopodobniej kwestia awansu do 1/8 finału rozstrzygnie się pomiędzy FC Porto i Atletico. Ekipy z Półwyspu Iberyjskiego mają po 4 oczka. Smoki o 18:45 zagrają na Estadio Dragao z Milanem, a Atletico, jak już wspomnieliśmy, musi jechać na Anfield.
W dodatku Diego Simeone nie może skorzystać z kilku ważnych zawodników, z zawieszonym za czerwoną kartkę Antoinem Griezmannem na czele. Wciąż za to samo pauzuje Stefan Savić. Wciąż, bo to jeszcze kara z poprzedniego sezonu Champions League. Kontuzje wykluczają Thomasa Lemara i Marcosa Llorente. Gospodarze zagrają dziś bez Harvey’a Elliotta, Naby’ego Keity i Jamesa Millnera. Po znakiem zapytania stoi obecność Thiago Alcantary i Fabinho. Gdyby zabrakło tych dwóch ostatnich, to sytuacja w środku pola The Reds zrobi się nieciekawa. Najpewniej trio zawodników w drugiej linii tworzyliby wówczas Curtis Jones, Jordan Henderson i Alex Oxlade-Chamberlain.
W tym miejscu warto zauważyć, że Liverpool w weekend grając w tak nieoczywistym zestawieniu w pomocy stracił punkty z Brighton. Liverpoolczycy prowadzili 2:0, a potem zdobyli nawet gola na 3:0, który skasował jednak VAR. Mewy udowodniły, że nieprzypadkowo są w tym sezonie w czołówce Premier League. Punkt przywieziony z Anfield Road należy traktować jako sukces zespołu Jakuba Modera.
Z kolei Atletico w weekend wygrało z Betisem 3:0 po golach Yannicka Carrasco, Joao Felixa i samobójczym jednego z rywali. Dzięki tej wygranej Los Colchoneros utrzymują się w czołówce La Liga. Do prowadzącego Realu Sociedad drużyna Diego Simeone traci 3 oczka. Do sąsiada z Santiago Bernabeu dwa.
Spotkanie Atletico z Liverpoolem sprzed dwóch tygodni miało niezwykle interesujący przebieg. Po świetnym początkiem goście z miasta Beatlesów prowadzili 2:0. Atletico wzięło jednak sprawy w swoje ręce, a po dublecie Griezmanna zrobiło się 2:2. W drugiej połowie Francuz został antybohaterem Atletico, dostając czerwoną kartkę. Liverpool wykorzystał przewagę liczebną. W 78. minucie rzut karny na bramkę zamienił niezawodny Mohamed Salah.
Czy niepokonany od 24 oficjalnych meczów o stawkę Liverpool wreszcie się złamie? Na razie niewiele na to wskazuje. Ekipa Kloppa bardzo przypomina tę sprzed dwóch sezonów, która w niesamowitym stylu wygrała mistrzostwo Anglii, lub tę sprzed, która sięgnęła po triumf w Lidze Mistrzów. Atletico jest bardzo solidne, ale na razie trudno o zachwyty. Mistrzowie Hiszpanii bardzo potrzebują punktów, bo brak awansu do 1/8 finału Champions League byłby dla nich klęską.