Czesław Michniewicz przestał pełnić funkcję pierwszego trenera Legii Warszawa. To pokłosie konfliktów w zespole i zawstydzającego bilansu w Ekstraklasie, jakim były: trzy wygrane i siedem porażek i w związku z tym miejsce tuż nad strefą spadkową.
W Polsce są trzy najbardziej gorące stanowiska trenerskie – w reprezentacji, w Legii i w Lechu. Debata nad zwolnieniem Dariusza Żurawia trwała nawet dłużej, nie mówiąc już o tej na temat Jerzego Brzęczka. Tutaj poszło dużo szybciej. Michniewicz ponad miesiąc temu otwierał piwo na konferencji po meczu ze Spartakiem, był uśmiechnięty od ucha do ucha. To było dokładnie 15 września. Później już w ogóle był noszony na rękach, bo sensacyjnie wygrał z Leicester 1:0, a Legia prowadziła w grupie Ligi Europy z sześcioma punktami. A co z ligą? No dobra, potknęliśmy się kilka razy, ale zaraz ruszymy. Okazało się, że Legia nigdzie nie ruszyła, ale zakopała się w błocie, bo w lidze przyszły kolejne porażki – 1:3 z Lechią, 0:1 z Lechem i 1:4 z Piastem.
Mieszać w zespole zaczęła "pijacka grupa". Według informacji portalu meczyki.pl – zakrapiane imprezy miał w swoim domu organizować Mattias Johansson. Taki przeciek pojawił się już po meczu z Leicester. Piłkarze Legii pojechali do Gdańska na mecz z Lechią i tam się ośmieszyli, odstając na każdym kroku. Lechia oddała ponad 20 strzałów i wygrała 3:1, choć była to łagodna kara. Przed meczem z Piastem Gliwice Michniewicz zawiesił czterech piłkarzy: właśnie Johanssona, Lindsaya Rose, Lirima Kastratiego i Juergena Celhaka. Ten ostatni odmówił też karnej gry w rezerwach. Trener Legii zabrał do Gliwic tylko 16 graczy, w tym dwóch bramkarzy. Nie zapanował nad tym, żeby scalić zespół. Części zawodników po prostu ten brak profesjonalizmu się nie podobał, nie byli w stanie grać do jednej bramki.
Kto obejmie gorący stołek po Michniewiczu? Doświadczenie w pracy z presją ma na pewno Jerzy Brzęczek, który jest wymieniany w gronie kandydatów. Oczywiście najwięcej mówi się o rodowitym warszawianinie – Marku Papszunie, który wydaje się być najbardziej gorącym nazwiskiem, jednak trudno sobie wyobrazić, żeby w trakcie sezonu zostawił okręt z Częstochowy, który zmierza do poważnej walki o tytuł mistrzowski. Na tego trenera trzeba będzie ewentualnie poczekać do końca sezonu. Na ten moment drużynę przejął trener rezerw – Marek Gołębiewski. I tu też jest ciekawa sprawa, bo wszyscy stawiali raczej na asystenta Przemysława Małeckiego, który w ostatnim czasie nie nadawał na tych samych falach z Michniewiczem i miał być przedłużeniem ręki prezesa Mioduskiego.
Kadencja Czesława Michniewicza to jednak dużo dobrego i tylko końcowy spektakularny lot w dół, gdzie szambo wybiło i zabrudziło wszystko. Trzeba jednak pamiętać o dobrych momentach, jakie dostarczył kibicom ten trener. Wygrał z dużą łatwością mistrzostwo kraju i awansował do europejskich pucharów. Dodajmy – nie do tych najniższej kategorii, ale do lepiej renomowanej Ligi Europy, gdzie przecież stawka ukróciła się z 48 do 32 zespołów, więc zbiór drużyn jest bardziej prestiżowy. Emocji z Dinamem w Champions League, gdzie zabrakło niewiele, szczególnie w meczu u siebie, odprawienia dużo bogatszej Slavii Praga z Ligi Europy oraz dwóch spektakularnych zwycięstw w grupie – nikt mu nie odbierze.