Mistrz Polski wygrał w Champions League aż 38:33. To piąty mecz z rzędu wygrany przez Vive w swojej grupie. Było to bardzo dobre ofensywne i szybkie spotkanie. Tym razem w Hali Legionów poległo francuskie PSG z Kamilem Syprzakiem w składzie.
Nawet 100% skuteczności Mikkela Hansena (8/8, wszystko z rzutów karnych) nie wystarczyła tutaj paryżanom do korzystnego wyniku. Ich sytuacja w grupie jest już co najmniej nieciekawa. Tylko pięć punktów, czwarte miejsce w tabeli i spora strata do TOP2, które daje bezpośredni awans do ćwierćfinału. Do rozstrzygnięć jeszcze jednak daleko. W każdej grupie rozgrywa się 14 spotkań (mecz i rewanż), a PSG ma ich za sobą sześć. Niepokojąca jest jednak forma na wyjazdach – porażki z Veszprem, Barceloną i Vive oraz remis z ostatnim w tabeli Flensburgiem. Francuzi przywieźli z delegacji tylko skromny punkcik. W zupełnie odmiennej sytuacji jest mistrz Polski, który pokonał już piątego rywala z rzędu i zamuje jedno z dwóch czołowych miejsc w tabeli. W Hali Legionów wszyscy przegrywają po kolei.
Jeśli wskazać jedną kluczową statystykę z tego spotkania, to z całą pewnością są to przechwyty. Różnica w tym elemencie przeważyła i była brutalna dla gości z Paryża. Kielczanie grali w obronie bardzo agresywnie, stawiając na przechwyty i szybkie kontry. Piłkę udało się w taki sposób przechwycić aż osiem razy, Francuzi nie zanotowali za to żadnego (!) takiego odbioru. Taka agresywna gra skutkowała oczywiście także rzutami karnymi dla gości. Aż osiem razy Hansen podchodził do "siódemki" i ani razu się nie pomylił. Pozostałe statystyki były raczej zbiżone, skuteczność obron bramkarzy po obu stronach wynosiła 25%. Nieistotne, że Vive więcej pudłowało, bo przez te udane przechwyty właśnie – kielczanie oddali tych strzałów po prostu więcej. Dylan Nahi przez pięć lat grał w barwach PSG i zaprezentował się bardzo dobrze na tle byłych kolegów. Dopiero od tego roku gra w zespole z Kielc.
Na początku długo, bo przez ponad trzy minuty, żadna z drużyn nie mogła trafić do siatki, ale później był to zdecydowanie najbardziej ofensywny mecz tego dnia w Champions League. W Kielcach padło 71 bramek, w węgierskim Szegedynie 59, w Skopje 55, a w Zagrzebiu tylko 47. Na podstawie innych środowych spotkań widać więc ogromną różnicę. Mistrz Polski od stanu 5:5 zdobył cztery kolejne bramki i utrzymywał przewagę do końca meczu. PSG zablokowało się na liczbie "5" przez 4,5 minuty i właśnie czas od 9. do 14. minuty był kluczowym momentem spotkania. Najskuteczniejsi zawodnicy Vive z tego meczu to Dylan Nahi i Szymon Sićko. Polski lewy rozgrywający kilka razy spudłował, ale i tak miał najwięcej trafień – (6/10). Dylan Nahi trafił tyle samo razy, ale mylił się rzadziej (6/7). Zresztą w drużynie Vive nie było ani jednego gracza bezbłędnego. Wszystkie akcje rozgrywali bardzo szybko, bez zwlekania i niewiele brakło do przełamania bariery 40 bramek.
Wygrana Vive w ogóle nie była zagrożona przez 50 minut. Raz tylko w drugiej połowie dali rywalom "dojechać" na -2, ale za chwilę znów rzucili cztery gole z rzędu i było pozamiatane. Akcją meczu było bez wątpienia trafienie Dylana Nahiego, przed którym… zrobił obrót o 360 stopni. Bramkarz Vincent Gerard był wściekły, bo uznał, że skrzydłowy Vive "podparł" ten rzut i takie też odnosi się wrażenie w powtórkach, ale sędzia widocznie wyraźnie zszokowany taką akcją – trafienie ostatecznie uznał. Jedna z bramek Igora Karacicia w tym meczu była także trafieniem numer 6000. w historii EHF Champions League. Vive to też dziewiąty zespół w historii, który rozegrał 200 spotkań w tych elitarnych rozgrywkach.