Polskie siatkarki przegrały swój pierwszy mecz w mistrzostwach Europy. Lepsze okazały się zawodniczki z Bułgarii i to one wygrały grupę. Polki awansowały dalej z drugiego miejsca i w 1/8 finału zmierzą się z Ukrainą.
W mistrzostwach Europy po raz drugi biorą udział 24 reprezentacje i niektóre odstają poziomem od pozostałych. Również Polki miały po drodze takie mecze – z Grecją i Hiszpanią. Greczynki tylko w jednym secie były w stanie zdobyć 20 punktów, a Hiszpanki przegrały z Polkami wszystkie sety z kretesem – do 15, 15, a ostatni aż do 8. Poważnymi rywalkami w grupie były tylko Niemki i Bułgarki. Z tymi pierwszymi udało się wygrać i jest to do tej pory najlepszy wynik naszej reprezentacji na tym Euro. Bułgarki były już na własnym parkiecie zbyt mocne i to one wyszły z pierwszego miejsca, a co za tym idzie – mają korzystniejsza drabinkę fazy play-off.
W 1/8 finału Polki trafiły na Ukrainki i w tym starciu będą faworytkami. Faza play-off polega na tym, że mierzą się ze sobą "na krzyż" zespoły z sąsiednich grup. Przykładowo – Bułgarki, które wygrały naszą zagrają z czwartą w grupie D Szwecją. Polki były drugie, zagrają więc z trzecią w grupie D Ukrainą. Problem polega na tym, że bardzo wysokie schody zaczną się w ćwierćfinale, gdzie potencjalnym rywalem jest Turcja, a więc jeden z faworytów. Na poprzednich mistrzostwach Europy to właśnie Turczynki wyeliminowały Polki w półfinale, a później w finale przegrały z Serbią. Na tamtych mistrzostwach Europy nasze siatkarki pokonały też w grupie Ukrainę, choć jeszcze raz trzeba podkreślić, że to zupełnie inna polska kadra niż dwa lata temu i nie można zakładać łatwego pojedynku.
Oczywiście lepiej byłoby wygrać grupę i trafić na łatwiejszą część drabinki (Holandia lub Niemcy w ćwierćfinale), ale to się naszym siatkarkom nie udało. Tym większa szkoda, bo akurat Bułgaria to rywal, który wyjątkowo "leży" Biało-czerwonym. Pokonały ich w maju w meczu towarzyskim, rok temu podczas kwalifikacji olimpijskich, a także w Lidze Narodów w 2019 roku. Do wygrania grupy wystarczyło nawet urwać dwa sety, ale i to się nie powiodło. Świetny w ich wykonaniu był tylko set numer jeden, który zakończył się wysokim zwycięstwem – 25:18. Zuzanna Górecka i Magdalena Stysiak były nie do zatrzymania, Polki nie popełniały błędów i od początku kontrolowały seta wysoko prowadząc.
Problemy zaczęły się w kolejnych. Drugi także zaczął się dobrze, bo od prowadzenia 8:5. Nagle Polki się zatrzymały i to wszystkie na raz. Żadna nie mogła skończyć skutecznie swojego ataku. Na 10 kolejnych akcji zdobyły… zaledwie punkt i nie były w stanie później odrobić straty. W trzeciej partii można było mieć nadzieję, ale końcówka w wykonaniu Magdy Stysiak rozczarowała. Liderka naszej kadry nie skończyła ważnych piłek, Polki straciły trzy punkty z rzędu, a gra punkt za punkt wystarczyła później, żeby ten set zakończył się wygraną Bułgarek. W kolejnym, tym razem w środku partii (już na parkiecie z Malwiną Smarzek-Godek) przegrały pięć piłek z rzędu i z 15:14 zrobiło się 20:14. W końcówce fantastycznym pościgiem popisały się Polki, które od stanu 23:15 dla rywalek – odrobiły aż 8 punktów. Przegrały jednak w piątej piłce meczowej, ale za tę końcówkę i pokaz charakteru należą się ogromne brawa.