Piłkarki Czarnych Sosnowiec przegrały 1:2 w meczu pierwszej rundy kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzyń. Lepsze na Stadionie Ludowym okazały się zawodniczki mistrzyń Węgier – Ferencvarosu. Na tym etapie nie ma rewanżów, dlatego na dobre pożegnały się z Ligą Mistrzyń.
To pierwsza edycja w historii, w której odbędzie się zasadnicza faza grupowa z udziałem najsilniejszych w Europie klubów, stąd tak nietypowe zasady. Rok temu nie było żadnych grup, a jeszcze wcześniej panie grały w fazie grupowej, ale był to etap… eliminacji dla słabszych zespołów. Swoją grupę wygrał na przykład Medyk Konin w sezonie 2017/18, pokonując choćby fińskie PK-35 Vantaa 2:1 czy północnoirlandzkie Linfield FC 4:1, a więc mało znaczące drużyny w świecie kobiecej piłki. Wtedy Medyk w 1/32 trafił na faworyzowany Olympique Lyon i dostał przepotężne lanie, przegrywając aż 0:14 w dwumeczu. Od tego sezonu faza grupowa będzie nie dla tych najsłabszych, a dla tych najlepszych. Utworzą cztery grupy po cztery drużyny, a po dwie z każdej grupy awansują do ćwierćfinału.
Nietypowe zasady to mini-turnieje rozgrywane w poszczególnych miastach w ramach pierwszej rundy eliminacyjnej. Każdy mini-turniej to dwa półfinały, finał i mecz o trzecie miejsce. Wyjątkowo w "polskiej" grupie były trzy drużyny i czekająca już w finale albańska Vllaznia. W jednym z takich mini-turniejów piłkarki Juventusu sprały aż 12:0 drużynę Kamenica Sasa z Macedonii Północnej. Tylko cztery drużyny, które zostały mistrzami najsilniejszych krajów mają zagwarantowaną fazę grupową (Bayern, Chelsea, PSG i Barcelona). Reszta musi przejść przez tzw. mini-turniej, a później jeszcze przez drugą rundę kwalifikacyjną, która zostanie rozlosowana 22 sierpnia.
To był debiut Czarnych Sosnowiec w Lidze Mistrzyń. Wywalczyły one w poprzednim sezonie mistrzostwo Polski po 21 latach przerwy i zagwarantowały sobie prawo gry w Europie. Do gabloty wrzuciły też Puchar Polski. Zaczęły to spotkanie odważnie, ale potem do głosu doszła drużyna gości. Polki przegrywały 0:1 do przerwy i to po fatalnym indywidualnym błędzie. I paradoksalnie – to je pobudziło. W drugiej połowie szybko udało się doprowadzić do remisu i w 50. minucie było już 1:1 po trafieniu Patricii Fisherovej z główki. Kilka minut później znów w banalny sposób piłkarki Czarnych straciły kolejną bramkę, a wynik do końca spotkania już się nie zmienił. Rywalki na pewno były w zasięgu Polek. Niestety format rozgrywek nie pozwala na rewanż. Przegrasz i odpadasz, bez szans na rehabilitację. To Węgierki zagrają w Sosnowcu w finale mini-turnieju, a Czarni kończą swój udział.
– Szkoda, że to był tylko jeden mecz, bo niedosyt pozostaje i znów trzeba walczyć kolejny rok. Żałuję, że zabrakło nam zimnej krwi, może doświadczenia przy stałych fragmentach gry, przy sytuacjach, które stwarzaliśmy – mówił po spotkaniu szkoleniowiec Sebastian Stemplewski. Spotkanie na Stadionie Ludowym obserwowało ponad dwa tysiące widzów. Trzeba jednak przyznać, że to już nie jest tak silna drużyna, co sezon temu. Przede wszystkim straciła ona Weronikę Zawistowska, która od tego sezonu gra dla Bayernu Monachium.