Szlagierem 1. kolejki Premier League jest bez wątpienia mecz Tottenhamu z Manchesterem City. Od razu na myśl przysuwa to osobę Harry’ego Kane’a. Kapitan reprezentacji Anglii stał się transferowym celem nr 1 mistrzów Anglii, co nie jest żadną tajemnicą. W niedzielnym meczu jednak prawdopodobnie nie wystąpi – ani po jednej, ani po drugiej stronie barykady.
Dla Manchesteru City zagrać nie może z prostej przyczyny – transfer nie został dokonany i ponoć stanowiska obu klubów są jak na razie dalekie od zbieżnych. W ekipie Kogutów prawdopodobnie nie wystąpi z innego powodu – dopiero co wrócił do treningów. Jego nieobecność na pierwszym treningu Tottenhamu uruchomiła lawinę domysłów, jakoby w ten sposób Kane chciał wymusić na klubie zgodę na transfer. Były to jednak tylko plotki, a Kane musiał przejść obowiązkową kwarantannę po powrocie z Bahamów. Trwało to ponad tydzień i król strzelców ubiegłego sezonu do zajęć z drużyną wrócił dopiero w piątek. W tej sytuacji jest mało prawdopodobne, by Nuno Espirito Santo, nowy szkoleniowiec Spurs, sięgnął po swojego supersnajpera.
Portugalczyk w roli trenera Tottenhamu zastąpił swojego rodaka, Jose Mourinho, który wyraźnie nie potrafił zapanować nad szatnią ekipy z północnego Londynu. Po drodze był jeszcze tymczasowy trener Ryan Mason, jednak było oczywiste, że Daniel Levy szuka innego menadżera. Poszukiwania te mocno się przedłużały, a angielskie media donosiły tylko o kolejnych nieudanych podchodach prezesa pod znanych trenerów. W pewnym momencie vacat na stanowisku szkoleniowca w Tottenhamie stał się sam w sobie internetowym memem. Trudno sądzić, że Espirito Santo był wyborem marzeń Levy’ego, ale to w dniu startu sezonu nie ma żadnego znaczenia.
Choć sprowadzenie Kane’a pozostaje sprawą otwartą, to Manchester City wydał już krocie na innego piłkarza. Mowa oczywiście o Jacku Grealishu, który kosztował Citizens grubo ponad 100 mln euro! Taki przelew zasilił konto Aston Villi, a kreatywny pomocnik The Villans zasilił skład Pepa Guardioli. W swoim debiucie w meczu o Tarczę Wspólnoty Grealish nie błyszczał, tak jak cały Manchester City. Po bezbarwnym meczu Citizens przegrali z Leicester 0:1. Guardiola bardzo rzadko przegrywa mecze o trofea, ale tym razem tak się stało, a wliczając w to finał Champions League, stało się to po raz drugi z rzędu. Community Shield to jednak trofeum poboczne, a poważna walka zaczyna się w niedzielne popołudnie na Tottenham Hotspur Stadium.
Guardiola w meczu z Tottenhamem nie może skorzystać z usług Kevina De Bruyne i Phila Fodena – obaj są lekko kontuzjowani. Wybór składu na tym etapie rozgrywek jest w ogóle sprawą skomplikowaną, bo zawodnicy wracają do treningów w różnej fazie okresu przygotowawczego, tak jak w różnym momencie wyjeżdżali na wakacje – często zależnie od wyników na Euro 2020 lub Copa America. W przypadku Guardioli trafienie wyjściowej jedenastki zawsze jest trudne, a dziś staje się niemal zadaniem karkołomnym. Espirito Santo może być pewny jednak tego, że na jaki skład Guardiola by się nie zdecydował, to i tak będzie to skład mocny, a mistrzowie będą faworytem.
W Tottenhamie jak na razie najistotniejszym wzmocnieniem jest Bryan Gil, ściągnięty z Sevilli. To zastrzyk nowej krwi w ataku zespołu, co może być szczególnie istotne, gdyby ziściło się odejście Kane’a. Niedawno na tapecie był transfer Lautaro Martineza z Interu, ale ponoć po tym jak Nerazzurri sporo zarobili na Romelu Lukaku, sprawa została zamknięta. W tym sezonie w zespole Kogutów nie zobaczymy na pewno Juana Foytha (przenosiny do Villarreal), Erika Lameli (przenosiny do Sevilli) i Toby’ego Alderweirelda (przenosiny do Al-Duhail z ligi katarskiej). Nie ma już także Garetha Bale’a, któremu skończyło się wypożyczenie. Być może Carlo Ancelotti znów zobaczymy w nim ważne ogniwo Realu.
W ubiegłym sezonie Tottenham i Manchester City mierzyły się ze sobą trzykrotnie. Jesienią w lidze Koguty wygrały 2:0. Citizens zrewanżowali się w lutym, wygrywając 3:0. Z kolei w kwietniu w meczu o Puchar Ligi Obywatele wygrali 1:0, jak zwykle sięgając po to trofeum.