Skip to main content

Są drużyny takie jak Legia, dla których zdobycie Superpucharu jest niemal niemożliwe. Na drugim biegunie mamy PSG, które we Francji zdobywa Trophee des Champions rokrocznie. W niedzielny wieczór może to zrobić po raz dziewiąty z rzędu! Przy okazji chodzi o rewanż za upokorzenie z ubiegłego sezonu.

W erze katarskiej paryżanie zdominowali krajowe podwórko, kolekcjonując kolejne trofea. Rzadko kiedy oddają tytuł mistrzowski czy jakiś krajowy puchar. Jednak w ostatnim sezonie zdetronizować krezusów z Paryża udało się malutkiemu Lille. Wygranie Ligue 1 przez Les Dogues było gigantyczną sensacją. Przed startem ubiegłego sezonu Lyon był jedynym zespołem, który był w miarę poważnie brany pod uwagę jako kontrkandydat dla faworyzowanego PSG. Okazało się jednak, że podopieczni Christophe'a Galtiera dali radę utrzeć nosa większym i bogatszym rywalom. Historia jak z Premier League 2015/16, kiedy to Leicester zdobyło mistrzostwo, zostawiając za swoimi plecami całe „Big Six”.

Czy Lille będzie w stanie powtórzyć sukces sprzed roku lub w jakikolwiek sposób do niego nawiązać? Wydaje się to scenariusz jeszcze bardziej abstrakcyjny. Trener Galtier odszedł z mistrzowskiej drużyny i objął Niceę. Z drużyny za grube miliony odeszli także Boubakary Soumare (do Leicester za 20 mln euro), Mike Maignan (do Milanu za 13 mln euro) oraz kilku mniej znaczących graczy za mniejsze kwoty. Mało tego, mistrzowie Francji póki co nie dokonali żadnego transferu gotówkowego. Wygląda więc na to, że rozgrywki 20/21 będą jedynie miłym incydentem dla drużyny ze Stade Pierre-Mauroy.

Co innego PSG – po sezonie, w którym nie udało się wygrać ani Ligue 1, ani Champions League, konieczne były zmiany. Do klubu przyszli już Gianluigi Donnarumma, Sergio Ramos, Georginio Wijnaldum i Achraf Hakimi, a to być może nie koniec ofensywy stołecznego klubu. Mówi się choćby o sprowadzeniu Paula Pogby z Man Utd. Gdy pieniądze nie grają roli, można marzyć o budowie dowolnego dream teamu.

Tematem nr 1 we Francji jest jednak potencjalne osłabienie PSG. Mowa oczywiście o Kylianie Mbappe. Młody gwiazdor reprezentacji Trójkolorowych myśli o przeprowadzce do Madrytu, oczywiście pod adres Santiago Bernabeu. Być może szykuje się więc całkiem interesująca transferowa saga z udziałem Mbappe. Na razie jednak Mauricio Pochettino i jego zawodnicy powinni skupić się na niedzielnym meczu o Superpuchar Francji. Meczu, który tym razem rozegrany zostanie w… Izraelu, a konkretnie na Bloomfield Stadium w Tel-Awiwie.

PSG wygrywało Superpuchar kolejno w latach 2013, 2014, 2015, 2016, 2017, 2018, 2019 i 2020. W tym czasie mecze Trophee des Champions rozgrywane były w Gabonie, Chinach, Kanadzie, Austrii, Maroko, Chinach, a nawet… we Francji. Ten ostatni przypadek to ubiegłoroczny Superpuchar, który notabene rozegrano w tym roku kalendarzowym. W styczniu na stadionie w Lens PSG ograło Marsylię 2:1. Ten dziwny termin był oczywiście efektem koronawirusowych zawirowań w kalendarzu piłkarskim. Mecz PSG – Lille wraca już jednak na tradycyjny termin – tuż przed startem ligi francuskiej.

Trudno wyrokować, na jaki skład zdecyduje się trener Pochettino. Kilku zawodników ma za sobą długi udział w Euro 2020. Inni są nieprzygotowani lub kontuzjowani. Na pewno poza grą są choćby Sergio Ramos czy Pablo Sarabia. – Naszym celem w okresie przygotowawczym była taktyka, ponieważ chcieliśmy poprawić wszystkie elementy z nią związane. Zobaczymy czy przełoży się to na spotkanie w Superpucharze – powiedział Pochettino. Jego drużyna jest oczywiście faworytem do wygrania Superpucharu po raz 11. w historii i 9. z rzędu. Dla Lille to trzecie podejście i szansa na pierwszy triumf.

Related Articles