Ekstraklasa wraca w piątkowy wieczór. Fani w całej Polsce odliczają godziny. Rozgrywki zapowiadają się bardzo ciekawie z wielu powodów. Powiększony, 18-zespołowy skład to tylko jedna z przyczyn.
LIGA DLA MARATOŃCZYKÓW
Ubiegłoroczne rozgrywki nie angażowały wielkich emocji w walce o utrzymanie. Wprawdzie do końca trwała rywalizacja Stali Mielec z Podbeskidziem Bielsko-Biała, zakończona happy endem dla mielczan, ale to wszystko. Z ligi spadał bowiem raptem jeden zespół, a aż trzy uzyskiwały awans. Tym samym od startującego w piątek sezonu 21/22 ciałem stanie się liga 18-zespołowa, jakiej nie było od sezonu 1997/98. Czy to dobrze czy źle? Zdania są podzielone. Tak jak zresztą przy każdej reformie systemu rozgrywek, a wszyscy pamiętamy, że przez te ćwierćwiecze mieliśmy najróżniejsze rozwiązania.
Czy nadejdzie stabilizacja? Mamy taką nadzieję. Na pewno do weekendowego rozkładu jazdy najwytrwalszych kibiców, którzy oglądają każdy mecz, dojdzie kolejna dwugodzinna propozycja. Do tej pory niedzielne wieczory zarezerwowane były dla ligowych magazynów, a teraz o 20:00 rozpoczynać się będzie jeszcze jeden mecz. Sztandarowa Liga+Extra została przeniesiona na 22:00. Wciąż mecze rozpisywane są tak, by żaden nie pokrywał się z innym. Jeśli ktoś liczył, że jest szansa na powrót czegoś w stylu Studia S-13, to póki co spotyka go rozczarowanie. Fani ligowych maratonów będą jednak wniebowzięci.
FALA POWROTÓW
Dość jednak o technikaliach, bo w lidze ma być ciekawie przede wszystkim z powodów sportowych. A kilka powodów by się znalazło. Pierwszy to powroty zawodników o uznanych nazwiskach. Tym największym powrotem jest Łukasz Podolski. On wprawdzie w naszej lidze nigdy nie grał, ale już dawno temu obiecał, że na zakończenie piłkarskiej kariery wróci do ojczystego kraju, by zagrać dla Górnika Zabrze. Poldi pochodzi z Gliwic, choć swoją, pełną sukcesów, reprezentacyjną karierę robił w barwach reprezentacji Niemiec. Jego ojciec, Waldemar Podolski, grał zawodowo w piłkę nożną m.in. w Górniku Knurów i Szombierkach Bytom. Sam Łukasz kibicował jednak Górnikowi. Teraz dotrzymał obietnicy i w sezonie 21/22 będzie zakładał koszulkę wielokrotnego mistrza Polski. O ile pozwolą mu na to inne obowiązki, bo w Niemczech został niedawno jurorem programu Mam Talent. Górnik już teraz czyni starania, by Ekstraklasa szła na rękę przy ustalaniu terminów meczów, tak by te nie kolidowały z nagraniami. Trzeba przyznać, że już sama prośba stawia polską piłkę w naprawdę marnym świetle.
Podolski to jednak tylko wierzchołek góry lodowej powrotów. Adam Hlosuek, który przez lata występował w barwach Legii, teraz jesień swojej kariery spędził w Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Janusz Gol wraca z Rumunii i trafił do Górnika Łęczna. W Jagiellonii znów zobaczymy Daniego Quintanę i – co jeszcze ważniejsze – Michała Pazdana. Do Lecha wracają Barry Douglas i Joao Amaral, a do Ekstraklasy Radosław Murawski i Artur Sobiech – oni również grać będą przy Bułgarskiej w Poznaniu. Damian Kądzior także był na radarze Lecha, a poza tym Legii, ale finalnie zagra w Piaście. Z kolei Dominik Furman wraca w oczywiste miejsce – do Wisły Płock. Do Zabrza trafił zaś Grzegorz Sandomierski.
Wydaje się, że w tym sezonie będzie więc na kim oko zawiesić. Poza wracającymi gwiazdami i gwiazdeczkami obserwować warto przecież piłkarzy takich jak Kacper Kozłowski, Jakub Błaszczykowski, Luquinhas, Mikael Ishak, Flavio Paixao i paru innych. Oczywiście, żeby nie było tak cukierkowo, Ekstraklasa traci też kilka gwiazd. Makanu Baku był poza zasięgiem finansowym wypożyczającej go wiosną Warty Poznań. Piast wykupił Świerczoka z Ludogorca tylko po to, by za chwilę go sprzedać z zyskiem do Japonii. Kto zacierał sobie ręce na akcje Kądziora i Świerczoka, ten szybko się zawiódł. W Rakowie nie obejrzymy już Kamila Piątkowskiego, który swoją wielką karierę zagraniczną rozpoczyna w Red Bullu Salzburg. Z Legii odszedł np. Paweł Wszołek. Jego klubowym kolegą w Unionie Berlin będzie Tymoteusz Puchacz.
Oczywiście wszystkie personalne dywagacje należy obarczyć pewną klauzulą. Pamiętajmy wszakże, że okienko otwarte będzie jeszcze przez ponad miesiąc, więc kluby mają czas by pozyskać nowych piłkarzy. Niestety, zapewne także by spieniężyć wyróżniające się postaci. Mądrzejsi będziemy na początku września.
LEGIA FAWORYTEM – JAK CO ROKU
Bez wątpienia jednak faworytem rozgrywek będzie Legia Warszawa. To oczywista oczywistość. Stołeczny klub zdominował ostatnie lata w polskiej piłce, zdobywając siedem z dziesięciu ostatnich mistrzostw kraju. Chociaż do polityki Dariusza Mioduskiego można mieć wiele zastrzeżeń, to mimo problemów, Legia dystansuje finansowo i organizacyjnie wszystkich rywali. Świadczy o tym dobitnie nawet skala transferów. To, co dla innych byłoby sufitem, przy Łazienkowskiej jest tylko podłogą. Legia latem sprowadziła kilku ciekawych piłkarzy, a kandydatem na gwiazdę i być może króla strzelców rozgrywek jest Mahir Emreli. W azerskiej lidze sięgnął po pięć mistrzostw kraju, raz był królem strzelców, a rok temu wicekrólem. To gwarant goli, co pokazał już w dwumeczu z Bodo/Glimt.
JEŚLI NIE LEGIA, TO KTO?
Czy ktoś może zagrozić Legii w drodze po 16. mistrzostwo? Co roku w gronie pretendentów wymienia się poznańskiego Lecha i co roku sprawia to jedynie przykrość kibicom Kolejorza. Rozbudzone apetyty nie zostają zaspokojone. Rok temu Lechici zaliczyli piękną przygodę w europejskich pucharach, awansując do fazy grupowej Ligi Europy. Drużyna Dariusza Żurawia grała naprawdę efektowny futbol i wydawało się, że to jest główny faworyt do wygrania ligi. Jak się skończyło? Na dolnej połówce tabeli… Dziś kibice Lecha chcą znacznie większej aktywności na rynku transferowym. Chcą wzmocnień i konkretów, a nie bajdurzenia prezesów o sezonie przejściowym. Ostatnio najwierniejsi fani Lecha wydali oświadczenie z zapowiedzią bojkotu meczów domowych, tak długo jak Tomasz Rząsa pozostanie na stanowisku dyrektora sportowego. Rząsa stał się symbolem chudych lat dla Lecha.
Lech będzie niewiadomą, bo wbrew narzekaniom kibiców zrobił kilka ciekawych transferów, o których już wspomnieliśmy. Solidnie wygląda także Pogoń Szczecin, która skromnie uzupełniła skład na kilku pozycjach. Najwięcej obiecywać sobie można po kolejnym wracającym do ligi zawodniku – Piotrze Parzyszku. Czy rozwiąże on problem z obsadą linii ataku Portowców?
Na pewno na kolejną udaną kampanię liczą w Częstochowie. Skoro sezon rozpoczął się od wygrania Superpucharu Polski, to na pewno oczekiwania są uzasadnione. Marek Papszun pracuje pod Jasną Górą już pięć lat, a klub pod jego wodzą robi rokroczne postępy. Maciej Wilusz, Sebastian Musiolik, Vladan Kovacević, Żarko Udovicić czy Milan Rudnić – to najistotniejsze ruchy po stronie zysków Rakowa. Było też kilka strat. O Piątkowskim już wspomnieliśmy. Peter Schwarz trafił do Śląska, a nie wiadomo jaka przyszłość czeka Jarosława Jacha (piłkarz Crystal Palace) i Davida Tijanicia, o którego zabiega ponoć tureckie Goztepe SK.
BENIAMINKI DO SPADKU?
Mniej więcej wiemy, kogo możemy spodziewać się w czubie tabeli. A kto stoczy bitwę o spadek imienia Franciszka Smudy? Wydaje się, że kandydatów należy szukać wśród beniamink&oac
ute;w – zarówno z tego sezonu, jak i zeszłego. W tym sezonie nowicjuszami są Radomiak, Bruk-Bet Termalica i Górnik Łęczna. Tutaj chyba najmizerniej kadrowo prezentuje się ekipa z Lubelszczyzny. Radomiak dokonał kilku ciekawych transferów, które jednakowoż stanowią sporą niewiadomą. Państwo Witkowscy, właściciele Bruk-Betu, także wydali już parę groszy, a wydaje się, że będą zdeterminowani, by wydać więcej i nie pożegnać się powtórnie z Ekstraklasą. Najwięcej ekspertów w roli spadkowicza widzi mielecką Stal, w której doszło do kolejnej – piątej w ciągu roku (sic) – zmiany trenera. Włodzimierz Gąsior nie chciał najwyraźniej firmować swoim nazwiskiem bałaganu w klubie i zdecydował się odejść. Funkcję trenera powierzono Adamowi Majewskiemu. Stal jednak praktycznie się nie wzmocniła i – jeśli logika ma jakieś zastosowanie – nie ma prawa nie walczyć o utrzymanie. Sensacją rozgrywek 20/21 była Warta Poznań, która o włos przegrała europejskie puchary. Drugi sezon dla beniaminka jest przeważnie jednak dużo cięższy, a bez Baku i Macieja Żurawskiego (powrót do Pogoni) sporo straci ofensywa poznaniaków. Czy Piotr Tworek znów stworzy coś z niczego? A może Wartę dopadnie ligowa szarzyzna i walka o życie w każdym meczu?
Wspomnieliśmy o zmianie trenera w Stali Mielec. To nie jedyna rotacja na ławkach trenerskich. Do Jagi wrócili nie tylko Pazdan i Quintana, ale również trener Ireneusz Mamrot. Stery w Wiśle Kraków objął Słowak Adrian Gula. W Zagłębiu Lubin swoje „żurawball” będzie chciał reaktywować Dariusz Żuraw. W pozostałych klubach bez zmian. Przynajmniej jak na razie. A raczej wypadałoby zapytać – ciekawe, na jak długo?