Turniej w zasadzie dobiegł końca. Pozostało już tylko jedno, ostatnie rozstrzygnięcie. Kto sięgnie po mistrzostwo Europy? Będą to albo Anglicy, albo Włosi. Półfinały były wyrównane i emocjonujące. O pierwszym zdecydowały rzuty karne, a o drugim dogrywka. Oto nasze reminiscencje po meczach 1/2 finału.
1. Statystyki nie grają
W strzałach 16-7, w posiadaniu piłki 65-35, w rzutach rożnych 6-1, w wymienionych podaniach 832-319. Tak wygląda przewaga statystyczna Hiszpanii w meczu z Włochami. Na co się przełożyła? Na nic. Włosi grali futbol prosty, skupiony na defensywie i szukaniu prostych rozwiązań w ofensywie. I wyszli nawet na prowadzeniu po bramce Chiesy. Wyrównał Alvaro Morata, ale o nim jeszcze wspomnimy. W każdym razie wyraźna przewaga w liczbach nie zapewniła zespołowi Luisa Enrique awansu do finału, a dała jedynie remis 1:1…
2. Morata na huśtawce
Ten turniej to istna huśtawka nastrojów dla Alvaro Moraty. Strzelił gola z Polską, ale po tym meczu był raczej kojarzony ze zmarnowaną dobitką rzutu karnego. Generalnie jego prasa nie była dobra, a kibice czynili go kozłem ofiarnym wszelkich niepowodzeń La Furia Roja. Faktem jest, że Morata to nie jest typ napastnika, który nie marnuje amunicji. Wręcz przeciwnie. Jednak w spotkaniu z Chorwacją Morata grał bardzo dobrze, a finalnie w dogrywce strzelił kluczową, a na dodatek piękną bramkę. W półfinale z Włochami wszedł z ławki i to właśnie on doprowadził do dogrywki, wykorzystując prostopadłe podanie Daniego Olmo. Wydawało się, że Morata przechodzi hollywoodzką drogę od zera do bohatera. Ale wtedy przyszła seria rzutów karnych i napastnik Juventusu strzelił tak, że nawet Enrique nie był w stanie ukryć zniesmaczenia. Donnarumma łatwo odbił piłkę, a niedługo potem po strzale Jorginho Włosi mogli świętować awans do finału. Morata dla wielu znów stał się wrogiem narodu.
3. Damsgaard rozdziewicza rzuty wolne
Na Euro 2020 do tej pory nie padł ani jeden gol bezpośrednio z rzutu wolnego! W tym samym czasie na Copa America Leo Messi strzelił sobie dwie takie bramki. Europejczycy rzutem na taśmę rzucają wyzwanie Argentyńczykowi. W środowym półfinale piękne trafienie ze stojącej piłki zaliczył Mikkel Damsgaard. Pomocnik Sampdorii to zresztą jedno z odkryć tego Euro. Nie bez przyczyny mówi się, że zainteresowana wytransferowaniem 21-latka jest ponoć Barcelona! A wyglądało to tak:
4. Kontrowersje…
Najpierw w podstawowym czasie gry sędzia Danny Makkelie nie podyktował rzutu karnego dla Anglii, dopatrując się wcześniej faulu Harry’ego Kane’a – prawdopodobnie na Yussufie Poulsenie. Gwizdek był jednak mocno opóźniony i pozostawił marne wrażenie. Nie było jasne, czy sędziemu chodzi o ten kontakt czy o sytuację chwilę później – już w polu karnym – gdy prawdopodobnie to Kane był powalony. To była jednak tylko przygrywka, do tego co stało się w dogrywce. Marnych lotów symulka Raheema Sterlinga była na tyle przekonująca, że Makkelie wskazał na wapno. Kazimierz Węgrzyn komentujący ten mecz grzmiał: „To nie jest rzut karny!”. Trudno mu nie przyznać racji. Sędzia otrzymał jednak na słuchawkę prawdopodobnie potwierdzenie swojej decyzji. Do monitora nie podbiegł – nakazał Anglikom wykonanie rzutu karnego. Kane na raty pokonał Kaspera Schmeichela, a Dania nie odpowiedziała już niczym.
5. Podróże małe i duże
Nie da się ukryć, że od końcówki drugiej połowy przez całą dogrywkę oglądaliśmy całkowicie „zajechany” zespół Danii. Anglicy przeważali i prawdopodobnie nawet bez pomocy sędziowskiej strzeliliby zwycięską bramkę. Dania długimi momentami była zamknięta we własnym polu karnym jak zwierzę w klatce. Najwyraźniej ekipa Hjulmanda nie wytrzymała trudów turnieju. Czy to takie dziwne, skoro Duńczycy swój ćwierćfinał rozgrywali w Baku (sic), a wcześniej mecz 1/8 finału w Amsterdamie? W tym samym czasie Anglicy wyskoczyli na moment na ćwierćfinał do Rzymu, a wszystkie pozostałe mecze rozegrali na swoim Wembley… Oczywiście, mocno intensywny styl gry Skandynawów także mógł mieć duże znaczenie, ale nie sposób nie odnieść wrażenia, że logistyka turniejowa mocno pomogła Lwom Albionu.