Skip to main content

Na 16. Mistrzostwach Europy w piłce nożnej dziś startuje faza ćwierćfinałowa. Po tym przesiewie poznamy medalistów turnieju. Czy będzie wśród nich Szwajcaria, sprawca największej niespodzianki poprzedniej fazy? A może Hiszpania, która po początkowych kłopotach, ostatnio wrzuciła piąty bieg?

Nie bez kozery piszemy o piątym biegu w przypadku drużyny La Furia Roja. Hiszpania wygrała 5:0 ostatni grupowy mecz ze Słowacją, zapewniając sobie awans z 2. miejsca. W 1/8 finału drużyna dowodzona przez Luisa Enrique znów strzeliła pięć goli – tym razem Chorwacji. Wprawdzie w podstawowym czasie gry były to „tylko” trzy bramki, ale dogrywka pozwoliła Hiszpanii wyśrubować ten wynik. Najważniejszego gola w dodatkowym czasie zdobył Alvaro Morata, który był do tej pory obiektem kpin, wyszydzania, a także hejtu ze strony fanów własnego zespołu. W jednym z kluczowych momentów to jednak piłkarz Juve dał Hiszpanii awans. A mecz z Chorwacją był szalony i niesamowity, bo to Hrvatska prowadziła 1:0 po kuriozalnym samobóju Unaia Simona. Potem Hiszpania prowadziła 3:1, co zapowiadało bezproblemowy awans drużyny z Półwyspu Iberyjskiego. W końcówce w wicemistrzów świata wstąpiło jednak drugie życie i dzięki udanemu finiszowi mecz zakończył się remisem 3:3, a sędzia musiał zarządzić dogrywkę. Hiszpania we wtorek, środę i czwartek odpoczywała, ale dziś na stadionie w Sankt Petersburgu odpoczywania już nie będzie. Stawką jest najlepsza czwórka mistrzostw.

Niespodziewanie powalczy o nią także Szwajcaria, która ostatnie wielkie imprezy regularnie kończyła na 1/8 finału. Tym razem ten „szklany sufit” udało się przebić i to w sposób absolutnie niesamowity. Udziałem Szwajcarii był bowiem drugi z poniedziałkowych thrillerów – mecz przeciwko Francji. Scenariusz dość podobny. Szwajcaria prowadziła 1:0, a mogła prowadzić nawet 2:0, ale Hugo Lloris obronił rzut karny. Potem to mistrzowie świata zapakowali trzy bramki i powoli w myślach szykowali się do batalii o półfinał. Jednak Helweci byli innego zdania. Zagrali do końca, z ogromnym zaangażowaniem i wiarą w sukces. Doprowadzili do dogrywki, a w niej mieli odrobinę szczęścia, choćby w sytuacji, w której spudłował Kylian Mbappe. Największe pudło Mbappe miało miejsce jednak dopiero w serii rzutów karnych. Francuz przegrał wojnę nerwów z Yannem Sommerem, bramkarzem Szwajcarów. To był ostatni rzut karny konkursu. Szwajcaria awansowała dalej, a Francja marzenia o tytule musi porzucić co najmniej na trzy lata.

Szwajcarzy muszą dziś radzić sobie bez swojego kapitana, Granita Xhaki. Piłkarz Arsenalu będzie pauzować za żółte kartki. Patrząc na postawę Xhaki w poniedziałkowym meczu, trzeba stwierdzić, że to spora strata. Takich problemów nie ma Luis Enrique, który ma do dyspozycji wszystkich zawodników. Na pytanie czy widział na tym Euro lepiej grającą od Hiszpanii drużynę, były trener Barcelony odpowiedział przecząco. Widać wyraźnie, że chce nakręcić swój zespół i zaszczepić mentalność zwycięzców. Gdy w turnieju nie ma już takich potęg jak Francja, Niemcy, Portugalia czy Holandia, można coraz poważniej myśleć o powtórzeniu sukcesów z lat 2008 i 2012.

Hiszpania grała ze Szwajcarią 22 razy i zdecydowaną większość z tych spotkań wygrała – 16. Pięć meczów zakończyło się remisem, a tylko raz wygrali Szwajcarzy. Było to w 2010 roku w pierwszym meczu fazy grupowej Mundialu. Wówczas były to jednak złe miłego początki, bo Hiszpania mimo falstartu zdobyła tytuł mistrzowski. Dziś porażka nie będzie żadnym dobrym prognostykiem, a jedynie rozstaniem z imprezą. Ostatnio Hiszpania i Szwajcaria mierzyły się ze sobą w grupie Ligi Narodów. La Furia Roja wygrała u siebie 1:0, a w rewanżu padł remis 1:1. Nigdy te dwie nacje nie mierzyły się w meczu Mistrzostw Europy lub choćby eliminacji tej imprezy.

Related Articles