Faworyt mistrzostw w 1/8 finału zagra ze Szwajcarią. Niby nie powinno być problemów, ale tak samo myśleli Holendrzy, których nie ma już w turnieju. Trójkolorowi nie potrzebują zresztą przykładu Oranje – sami w grupie stracili punkty w meczu z Węgrami.
Mimo tego potknięcia ekipa Didiera Deschampsa wygrała grupę F. Zaczęło się od skromnego 1:0 nad Niemcami po efektownym samobóju Matsa Hummelsa. Potem był wspomniany remis z Węgrami, a na koniec remis 2:2 z Portugalią po epickim boju. „Grupa śmierci” pokazała zarówno siłę reprezentacji mistrzów świata, jak i sporo niedostatków. Deschamps ma o czym myśleć w kontekście fazy pucharowej, gdzie każdy, nawet najdrobniejszy błąd może kosztować bardzo drogo. Znów trzeba podeprzeć się świeżym przykładem Matthijsa de Ligta i jego czerwonej kartki w meczu z Czechami.
Nie ma jednak cienia wątpliwości, że to Francja jest faworytem dzisiejszego spotkania. Znów na ważny turniej reprezentacji w formie jest Paul Pogba, a mając u boku N’Golo Kante może pozwolić sobie na więcej swobody w ofensywie. Trójkę atakujących stanowią Antoine Griezmann, Kylian Mbappe i Karim Benzema – takiej jakości Francuzom może pozazdrościć każda drużyna narodowa. Ofiarą powrotu do kadry Benzemy został Olivier Giroud – dotychczas podstawowy element układanki Deschampsa. Giroud, choć na Mundialu w Rosji nie strzelił ani jednego gola, był kluczową postacią zespołu, ciężko pracując na gole kolegów. Teraz ich poczynania ogląda z ławki.
Każdy inny selekcjoner na wieść o kontuzjach takich piłkarzy jak Thomas Lemar i Ousmane Dembele chodziłby struty. Opiekunowi Trójkolorowych nie spędza to raczej snu z powiek. Być może większy zgryz stanowią kontuzje Lucasa Digne i Lucasa Hernandeza, wszak obaj to boczni obrońcy. Jednak i na tej pozycji wybór jest spory.
Szwajcaria o awans do fazy pucharowej musiała drżeć do samego końca. Helweci turniej zaczęli od remisu z Walią i porażki 0:3 z Włochami. Po takim starcie 1/8 finału wisiała nomen omen na włosku. Dzięki wygranej 3:1 z Turcją udało się jednak zająć 3. miejsce w grupie i z bilansem 4 punktów awansować. Helweci jak zwykle osiągnęli swój plan minimum na wielkim turnieju. Pytanie tylko, czy standardowo będzie to także plan maksimum. Pięć lat temu z Euro 2016 odpadli po rzutach karnych w rywalizacji z Polską. Trzy lata temu na Mundialu w Rosji z marzeń o ćwierćfinale wyleczyli ich Szwedzi.
Historia francusko-szwajcarskich pojedynków sięga 1905 roku i obejmuje już 38 meczów. 16-krotnie wygrywali Trójkolorowi, 12 razy Helweci, a 10 meczów kończyło się remisami. Zdecydowana większość z tych meczów to spotkania towarzyskie, ale w XXI wieku przeważają spotkania o punkty. Na Euro 2016 w grupie padł remis 0:0. Było to ostatnie spotkanie obu tych ekip. Wcześniej Szwajcaria – Francja starły się na MŚ 2014. Francuzi wygrali 5:2, a bramki strzelali m.in. Benzema i Giroud. Do francusko-szwajcarskich batalii dochodziło także w eliminacjach MŚ 2006 i na samym turnieju głównym – każdy z trzech meczów kończył się remisem. Francja była zaś lepsza na Euro 2004, wygrywając 3:1. To już jednak, patrząc z dzisiejszej perspektywy, mocno zamierzchłe czasy.
Z okazji meczów fazy pucharowej władze rumuńskie zwiększyły dopuszczalną pojemność Areny Narodowej w Bukareszcie do 50%. Na stadionie zasiądzie więc ponad 26 tys. fanów, spragnionych dobrego futbolu.