Skip to main content

To był wyjątkowy wieczór na Parken w Kopenhadze. Czuć to było przy odśpiewywaniu hymnu, a także od pierwszej minuty spotkania, w której to Duńczycy ruszyli, jakby to był ostatni mecz w ich życiu. Ostatecznie jednak przegrali 1:2 po świetnym widowisku.

Już przed spotkaniem na murawie pojawiła się ogromna czerwono-biała koszulka z nazwiskiem Eriksena. Później niezwykle emocjonalne było też odśpiewanie duńskiego hymnu. Tego wieczoru na stadionie Parken zasiadło 23 tysiące widzów. Kapitan Belgów, Jan Vertonghen, wręczył Simonowi Kjaerowi koszulkę belgijską z napisem "Christian" podpisaną przez wszystkich piłkarzy tej reprezentacji. Duńczycy chcieli zagrać ten mecz dla Christiana Eriksena, a ten może być na pewno dumny z kolegów, mimo że przecież przegrali 1:2. Od początku ruszyli jednak na rywali z niesamowitą werwą i niesamowitym pressingiem.

Szybko im się to opłaciło, bo już w 2. minucie Jason Denayer popełnił błąd przy wyprowadzeniu piłki, przejął ją Pierre-Emil Hojbjerg i podał do Yussufa Poulsena. Całe Parken w Kopenhadze oszalało z radości, a później w Internecie pojawiły się piękne zdjęcia cieszącego się zespołu, gdzie widać, jak duży ładunek emocjonalny miał dla Duńczyków ten gol. Po trafieniu ruszyli dalej, dwie minuty później świetną okazję miał Maehle, potem jeszcze Braithwaite i Wass. Belgowie nie wiedzieli kompletnie co się dzieje na boisku, a w 5-6 minut mogli już przegrywać 0:3. W 10. minucie oba zespoły przerwały spotkanie, by oklaskami oddać hołd Eriksenowi. Brawo bił też sędzia Kuipers, a na trybunach pojawił się transparent: "Christian, cała Dania jest z tobą".

Z niesamowitą intensywnością grali przez całą pierwszą połowę. Dominowali w środku pola, z przodu aktywni byli Polusen i Braithwaite, a wahadłowi, czyli Wass i Maehle napędzali kolejne akcje ofensywne. Belgowie nie mieli też nic do gadania w środku pola. Zabrakło tylko najważniejszego – skuteczności, co zresztą zemściło się w drugiej połowie, kiedy Roberto Martinez wprowadził na boisko przede wszystkim Kevina De Bruyne, a później także Hazarda i Witsela.

Duńscy obrońcy doskonale radzili sobie z Romelu Lukaku, co chwilę wybijając go z rytmu przy gorącym aplauzie widzów na Parken. Napastnikowi wystarczyła jednak tylko jedna akcja w drugiej połowie, żeby te wszystkie pojedynki wrzucić do kosza. Najpierw ograł Vestergaarda, później przewrócił się Kjaer, a zawodnik Interu już po chwili był w polu karnym. Dograł do Kevina De Bruyne, ten zupełnie niespodziewanie jeszcze wyłożył piłkę do Thorgana Hazarda, choć wszyscy spodziewali się strzału. Belgowie ruszyli za ciosem i bohaterem akcji na 2:1 został właśnie wprowadzony De Bruyne, który po być może najładniejszej zespołowej akcji mistrzostw, silnym strzałem pokonał Schmeichela.

Dania o korzystny wynik biła się do końca. Piłkarze trenera Hjulmanda oddali w sumie 21 strzałów przy tylko sześciu po stronie Belgów. Nie byli jednak tak skuteczni w pierwszej połowie, żeby "zabić" mecz, kiedy najbardziej cisnęli przeciwników. To było jednak znakomite spotkanie, z podtekstem, zwrotami akcji, ładunkiem emocjonalnym, pięknymi akcjami. Duńczycy mają 0 punktów, ale jeszcze liczą się w grze o awans. Jeżeli Belgia wygra z Finlandią, a oni pokonają dwoma bramkami Rosję, to mogą nawet wyjść z drugiego miejsca, czyli bez oglądania się na tabele z innych grup.

 

Related Articles