Po dwóch setach Polki przegrywały z debiutantkami w Lidze Narodów, czyli Kanadyjkami – 0:2. Podopiecznym Jacka Nawrockiego udało się odwrócić losy meczu i pokonać rywalki w tie-breaku.
Naszym siatkarkom w Lidze Narodów nie idzie tak dobrze, jak panom. Polki jednak nie należą do światowej czołówki, pełnią rolę "pretendentek", czyli drużyn, które są zagrożone spadkiem i mogą w przyszłym roku nie wystąpić. W turnieju w 2018 roku zajęły 8. miejsce, plasując się dokładnie w połowie tabeli. W 2019 z kolei do fazy finałowej awansowało sześć krajów, więc nasze reprezentantki (zajmując szóste miejsce) zmierzyły się później w turnieju końcowym i to nawiązując walkę ze Stanami Zjednoczonymi i Brazylią. Tym razem raczej w końcowej fazie nas zabraknie, bo po pierwsze wyniki gorsze, a po drugie formuła jest taka, że w turnieju pozostanie TOP4, a nie TOP6.
Obie drużyny przystępowały do tego spotkania z takim samym bilansem – dwie wygrane i cztery porażki. Polki zagrały efektownie i pokazały charakter, podnosząc się ze stanu 0:2. Zawodniczki Jacka Nawrockiego źle weszły w mecz, przegrywając 2:5 czy 5:9 i grając bardzo asekuracyjnie przy zagrywce. W ataku skuteczna była Kiera Van Ryk, ale udało się odrobić stratę i grać punkt za punkt. Niestety do końcówki seta, gdzie nie obeszło się bez prostych błędów, a Magdalena Stysiak została dwukrotnie zablokowana. Kanadyjki wykorzystały drugą piłkę setową.
Skutecznie grały wyblokiem, czytając grę naszej rozgrywającej. To one dyktowały tempo gry, po raz kolejny prowadząc już na początku seta. Nawrocki za Nowicką wprowadził na rozegranie Łazowską, żeby trochę pomieszać w głowach rywalek. Za chwilę znów weszła do składu Nowicka, ale nadal to zawodniczki z Kanady były lepsze, powiększając tylko przewagę. Popłoch siała Van Ryk, której nikt nie mógł zatrzymać. W pewnym momencie było nawet 20:13, ale to blok Efimienko, to blok Góreckiej, błędy rywalek i zrobiło się tylko 22:21. Końcówka to jednak klapa i trzy punkty stracone z rzędu.
Trzeci set był najbardziej emocjonujący. Polki walczyły o przetrwanie i wydawało się, że im się nie uda, kiedy na tablicy wyników było 18:16 dla siatkarek z Kanady. Później jednak Górecka ustrzeliła Kanadyjki zagrywką, one myliły się w ataku i jak w typowej damskiej siatkówce, nagle po czterech punktach z rzędu było 20:18 dla nas. Łukasik zatrzymała w końcu tak skuteczną Van Ryk, potem Andrea Mitrović nie trafiła i Polki przetrwały. Czwarty set był już łatwiejszy, to raczej popis gry naszych reprezentantek od stanu 8:8, kiedy konsekwentnie budowały przewagę po udanych blokach, asach czy atakach Smarzek-Godek. Nawet Łazowska była już tak pewna, że kiwnęła z drugiej piłki. Skończyło się na 25:17.
W tie-breaku Kanadyjki od stanu 5:5 kompletnie się posypały, do końca zdobywając już tylko dwa punkty. Polkom wychodził blok, asy, kontry – dosłownie wszystko. To był dobry mecz na podbudowanie morale i podskoczenie w tabeli po porażkach z Belgią i Dominikaną.