Skip to main content

Nie do końca wiemy jak to się stało, ale Euro 2020 startuje już jutro! Piłkarska gorączka rozpocznie się na dobre, a my już dziś staramy się odpowiedzieć sobie na pytanie, kto jest faworytem 16. Mistrzostw Europy w piłce nożnej.

Oczywiście podpieramy się kursami, bo to zawsze punkt wyjścia do szukania faworyta. Jeszcze miesiąc temu na czele listy rankingowej byli Anglicy, ale teraz otwierają ją aktualni mistrzowie świata, czyli Francuzi. Reprezentacja Trójkolorowych dysponuje piekielnie silnym składem, a z samego grona pominiętych przez Didiera Deschampsa można stworzyć dwie kolejne reprezentacje na bardzo wysokim poziomie. Tak, Francuzi cierpią na kłopot bogactwa. Ale daj boże wszystkim takiego kłopotu. Kluczową postacią dla Francji może być wracający do kadry Karim Benzema. Jego powołania domagało się pewnie z pół Francji. Czy jednak przebije się do podstawowego składu, gdy w formie jest Olivier Giroud, strzelec dubletu w ostatnim meczu towarzyskim? Pozycja Kyliana Mbappe i Antoine’a Griezmanna w ataku jest niepodważalna. Swoją drogą to ciekawe, że Francuzi są faworytami, mimo że trafili do grupy śmierci i już na pierwszym etapie turnieju czekają ich arcytrudne mecze z Niemcami i obrońcami trofeum – Portugalczykami.

Anglicy pozostają jednak w ścisłym gronie kandydatów do złota. Trener Gareth Southgate także ma za sobą ciężkie decyzje personalne. W domu pozostawił m.in. Erica Diera, Jessiego Lingarda czy Masona Greenwooda, a kontuzja wykluczyła w ostatniej chwili Trenta-Alexandra Arnolda. Mimo wszystko skład Lwów Albionu przedstawia się na papierze bardzo ciekawie, a ofensywa z Jadonem Sancho, Harrym Kanem, Masonem Mountem, Raheem Sterlingiem czy Marcusem Rashfordem wygląda naprawdę imponująco. W dodatku Anglicy nie mają tak trudnej grupy – zmierzą się z Chorwacją, Szkocją i Czechami. Co więcej – jeśli dojdą do finału, będą mieli atut własnego boiska w pięciu lub sześciu meczach mistrzostw, w tym wszystkich grupowych i dwóch ostatnich.

Składem straszy także Belgia, która na poprzednim Mundialu pokazała wreszcie, że stać ją na zdobywanie medali, a nie jedynie bycie wiecznym pretendentem. Pokolenie z Kevinem De Bruyne, Edenem Hazardem, Romelu Lukaku osiągnęło idealny wiek, by osiągnąć epokowy sukces. Takim dla Belgów nie będzie półfinał czy nawet finał. Liczy się jedynie zwycięstwo. Wydaje się, że mieszanka naprawdę silnego składu, trenera Roberto Martineza i głodu sukcesu to dobry kapitał, by myśleć o złocie dla „złotego pokolenia”. W grupie Belgów czeka rywalizacja z Rosją, Danią i Finlandią. Raczej nie będą to wielkie ciężary.

W zgodnej opinii fachowców broniąca tytułu Portugalia ma dziś silniejszy skład niż pięć lat temu, gdy sięgała po złoto we Francji. Cristiano Ronaldo niby powoli schodzi ze sceny, ale winszujemy schodzenia ze sceny królowi strzelców Serie A. Gwarantem goli i asyst jest także Bruno Fernandes z Man Utd. Mnóstwo goli w Bundeslidze strzela Andre Silva, ale w kadrze nie może być nawet pewny pierwszego składu, bo do gry z przodu aspiruje także choćby Joao Felix z Atletico Madryt czy Diogo Jota z Liverpoolu. Do tego w pomocy doliczyć trzeba Bernardo Silvę, Danilo czy Williama Carvalho, a o tyły musi zadbać lider formacji obronnej Man City i najlepszy gracz Premier League minionego sezonu – Ruben Dias. Problemem może okazać się jedynie naprawdę silna grupa F.

O jej sile decydują także Niemcy. Joachim Loew po turnieju żegna się z reprezentacją, ale będzie chciał się pożegnać znaczącym sukcesem. Między innymi dlatego „przeprosił się” z mistrzami świata – Thomas Mullerem i Mats Hummelsem. Poza tym Loew ma przecież w składzie zwycięzców Ligi Mistrzów – Kaia Havertza, Timo Wernera i Antonio Rudigera. Do tego doliczmy Joshuę Kimmicha, Leona Goretzkę, Ilkaya Gundogana, Leroy’a Sane czy Toniego Kroosa, a otrzymujemy skład na miarę złota. Oczywiście – ostatni Mundial nie poszedł po myśli naszych zachodnich sąsiadów, a porażka w eliminacjach Mundialu z Macedonią Północną tylko pogłębiła pesymizm. Ale to wciąż Niemcy. Silni Niemcy.

W gronie drużyn, których mistrzostwo nie zdziwiłby zbyt wielu kibiców są na pewno także Włosi, Holendrzy czy Hiszpanie. Każda z tych nacji ma ogromne tradycje piłkarskie i wiele sukcesów na koncie. My na pewno najmniej ściskać kciuki będziemy za La Furia Roja, bo to grupowy rywal Polaków. Ostatnio Hiszpanie mieli problem z koronawirusem w swoich szeregach, ale wygląda na to, że sytuacja została opanowana i na Euro zobaczymy pierwszy garnitur Luisa Enrique. Czy jednak będzie to ekipa skrojona pod powtórzenie wyników z 2008 i 2012 roku?

Niech ta cała zabawa już się zacznie – tak chciałoby się powiedzieć. I tak mówimy. A startujemy jutro o 21:00 meczem Włochów z Turkami na Stadio Olimpico.

Related Articles