Skip to main content

Wczorajszy finał okazał się sukcesem Chelsea i porażką Manchesteru City, który o kolejny rok musi odłożyć marzenia o wygraniu Champions League. Pora podsumować sobie nie tylko starcie na Estadio Dragao, ale także cały sezon najlepszej ligi świata, nierozgrywanej w systemie ligowym, czyli Ligi Mistrzów.

1. Wygrał lepszy
O finale można by pisać długo, bo mimo wszystko działo się w nim sporo. Jednak podstawowa konstatacja jest taka, że koniec końców wygrał zespół lepszy. Chelsea zdominowała ten mecz. Zagrała tak jak chciała, według swojego planu. Manchester City nie potrafił narzucić swoich warunków, a gdy potrzeba było zepchnąć The Blues do głębokiej defensywy i zagrać piłkę, którą Citizens grać potrafią doskonale, nagle mistrzów Anglii dopadła apatia. Nikt nie potrafił wziąć ciężaru gry na siebie (próbował bodaj jedynie Gabriel Jesus), a ostatecznym planem na zdobycie wyrównującej bramki były wrzutki na chaos albo dalekie wrzuty z autu. Fani Ekstraklasy uśmiechnęli się pod nosem.

2. Do dwóch razy sztuka
Rok temu Thomas Tuchel przegrał. W tym roku poprawił się, a przy okazji to samo przeżył Thiago Silva. Opłacało się opuścić PSG, czyli jak określił to Tomasz Smokowski – klub-mem. Dziś paryżanie z zazdrością patrzą na Stamford Bridge, gdzie zwolniony przez nich w grudniu trener święci największy triumf europejskiej piłki. I nie zrobił tego tylko dzięki wielomilionowym transferom, które pilotował jeszcze jego poprzednik. Zrobił to także dzięki swojej wyśmienitej pracy trenerskiej. Tuchel zmiażdżył wczoraj Guardiolę, który znów przekombinował ze składem. Tuchel natchnął piłkarzy do świetnej gry, a podopieczni Katalończyka wyglądali na przestraszonych i przytłoczonych stawką spotkania. Tuchel poukładał drużynę po Lampardzie, błyskawicznie wszedł na ścieżkę zwycięstw i nawet gdy z niej zbaczał, to tylko na moment.

3. Niemiecka myśl szkoleniowa
Trzy ostatnie Ligi Mistrzów wygrywali niemieccy trenerzy. W 2019 roku Jurgen Klopp, który notabene również poprawił się rok później, bo w 2018 przegrał. Lizboński finał turnieju Final Eight padł łupem Hansiego Flicka i jego Bayernu. Teraz wygrał Thomas Tuchel, czyli ten, który w Lizbonie musiał uznać wyższość Flicka. Czy europejskim futbolem zaczęła rządzić niemiecka myśl szkoleniowa? Czy dla kogokolwiek wielkim zaskoczeniem będzie, jeśli w 2022 roku Ligę Mistrzów wygra Julian Nagelsmann? A może to Joachim Loew przejmie któregoś z europejskich potentatów i poprowadzi do sukcesu?

4. 70% świata składa się z wody, a resztę pokrywa N’Golo Kante
To hasło z memów, które pojawiły się już w 2016 roku, kiedy to niezwykle mobilny i pracowity Francuz był jednym z autorów sensacyjnego, mistrzowskiego tytułu dla Leicester. Cóż, trudno jednak nie zgodzić się z peanami na cześć Kante, bo pięć lat później to wciąż ten sam wyśmienity piłkarz, marzenie każdego trenera. Kante ma już na koncie całkiem sporo sukcesów – złoto mistrzostw świata, srebro mistrzostw Europy, dwa mistrzostwa Anglii, Puchar Anglii, Ligę Europy, a wczoraj do tego dołożył także Ligę Mistrzów. Niezła kolekcja, która za półtora miesiąca może powiększyć się o złoto Euro 2020. A wtedy – kto wie – być może Kante zostanie doceniony przez rodaków z France Football i otrzyma Złotą Piłkę. Swoją grą w półfinałach i finale Ligi Mistrzów na pewno zasłużył.

5. Łzy lidera
Manchester City zagrał bardzo słaby mecz jak na swoje możliwości, ale dopóki na boisku był Kevin De Bruyne, wciąż była nadzieja. W 60. minucie Belg zszedł z boiska zalany łzami, po tym jak staranował go Antonio Rudiger. Niemiec obejrzał żółtą kartkę, ale opłacało się, bo wyeliminował (być może nieco przypadkiem) największą gwiazdę The Citizens. De Bruyne z podbitym okiem obserwował jak jego koledzy nie potrafią zawiązać żadnych ciekawych akcji i w ataku pozycyjnym przypominają bardziej Wisłę Płock niż drużynę prowadzoną przez Guardiolę. Czy to był kluczowy moment? Trudno orzec, bo przez godzinę gry KDB prezentował się przeciętnie, ale wciąż to on był największą nadzieją na zryw i sprowadzenie na Chelsea kłopotów.
 

6. Światem rządzi pieniądz
Złośliwi wyśmiewają się z Manchesteru City, podkreślając ogromne wydatki klubu, które wciąż nie przynoszą sukcesu w Europie. I fakt – Citizens, podobnie jak PSG, wciąż czekają na swój moment chwały w Lidze Mistrzów, ale przecież Chelsea także nie została zbudowana z patyków i kamieni. Roman Abramowicz otworzył skarbiec, a latem ubiegłego roku na Stamford Bridge trafili Kai Havertz, Timo Werner, Hakim Ziyech, Edouard Mendy, Ben Chilwell i Thiago Silva. Pięciu z nich rozpoczęło finał w podstawowej jedenastce, a Havertz strzelił zwycięską bramkę. Kluczem do sukcesu okazały się więc pieniądze, choć również te, które wydano później na Tuchela.

7. Wraca normalność?
Na pewno wielką przyjemnością było oglądanie kibiców na trybunach. Radość i nerwy fanów Chelsea, smutek i rozpacz sympatyków Manchesteru City. Przecież o to właśnie w futbolu chodzi – o emocje. Stadiony z kibicami są piękniejsze. Futbol z kibicami ma sens. Oby to była zapowiedź powrotu normalności i pełnych trybun. Nie ćwierćpełnych, półpełnych, ale pełnych.

8. Co by było gdyby?
Patrząc na ten sezon Ligi Mistrzów globalnie można się zastanawiać, co by było, gdyby w ćwierćfinałowym dwumeczu z PSG zagrał Robert Lewandowski. Bayern odpadł przecież minimalnie, w dodatku przez zasadę goli wyjazdowych. Zasadę, która ponoć wreszcie zostanie zniesiona. Wydaje się, że z najlepszym napastnikiem świata Bawarczycy mogliby wskórać nieco więcej, szczególnie w pierwszym meczu. Można też gdybać, że Bayern byłby trudniejszym rywalem dla Manchesteru City w półfinale i ewentualnie dla Chelsea w finale. Spekulować można też, że Robert Lewandowski mając do dyspozycji być może nawet pięć kolejnych spotkań w rozgrywkach, powalczyłby o kolejną koronę króla strzelców w Champions League. A tak laur ten trafia do Erlinga Haalanda.

9. Zmiany, zmiany, zmiany
Na stanowiskach trenerskich. Inter, Juventus, Real Madryt, Borussia Dortmund, Bayern Monachium, RB Lipsk, być może także FC Barcelona. To lato pod względem roszad na stanowiskach jest zupełnie wyjątkowe, a karuzela się rozkręca. Kolejna kampania będzie znów fascynująca i pełna smaczków. Czekamy z niecierpliwością.

10. Elita nie dla Polaków?
Czekanie na kolejną edycję Ligi Mistrzów umilą nam mecze eliminacyjne z udziałem Legii Warszawa. Mistrzowie Polski batalię o Champions League rozpoczną już na początku lipca. W kontekście tego można się cieszyć, że Paulo Sousa nie powołał na Euro żadnego z piłkarzy drużyny Czesława Michniewicza. Być może kierował się właśnie dobrem polskiej piłki. Żarty jednak na bok. By wejść do bram raju, Legia potrzebuje pokonać cztery przeszkody eliminacyjne. Wiara, że to się może udać, jest przejawem bezgranicznego optymizmu, albo gigantycznej wiary w umiejętności „polskiego Mourinho”, jak nazywa się niekiedy Michniewicza. Prawdę mówiąc aw
ans Legii do Ligi Mistrzów byłby dużego kalibru, choć również bardzo miłą, niespodzianką.

 

Related Articles