W miniony poniedziałek, nazajutrz po zakończeniu rozgrywek Ekstraklasy, odbyła się gala, na której uhonorowano najlepszych. My nie chcemy być gorsi i także wręczymy swoje wyróżnienia sezonu 20/21. Po pięć blotek i pięć asów. Już teraz.
BLOTKI
Podbeskidzie Bielsko-Biała – musimy zacząć od spadkowicza z ligi. Od samego początku wiadomo było, że będzie tylko jeden taki nieszczęśliwiec. To stanowiło o wyjątkowości rozgrywek 20/21. Cóż, trzeba się było naprawdę postarać, by zlecieć z ligi. Od pewnego momentu jasne stało się, że spadkowicza poznamy z grona dwóch beniaminków i będzie to albo Stal Mielec, albo właśnie „Górale”. Finalnie to drużyna spod Klimczoka wraca do I ligi, a jeśli traci się aż 60 goli w całym sezonie, to trudno liczyć na utrzymanie. Dziurawa jak szwajcarski defensywa była znakiem rozpoznawczym Podbeskidzia – szczególnie jesienią.
Michał Probierz – koniec końców utrzymał Cracovię z dość bezpieczną przewagą, a gdyby doliczyć Pasom pięć zabranych na starcie punktów, to byłby to środek tabeli. Do tego doliczyć należy półfinał Pucharu Polski. Niby bez tragedii. Ale tak naprawdę przez większą część sezonu na grę zespołu z Kałuży nie dało się patrzeć. To była bodaj najnudniejsza piłka w Ekstraklasie. W dodatku zespół został oparty w przeważającej większości na obcokrajowcach, którzy do ligi nie wnieśli nic wartościowego. Probierz, który niegdyś lansował się na wroga zatrudniania zagranicznych trenerów, dziś firmuje swoim nazwiskiem drużynę spod znaku zagranicznego szrotu. Trzeba jeszcze pamiętać o perypetiach z dymisją, której nie przyjął prezes Filipiak, a także o kilku innych niefortunnych wypowiedziach. Tak, to nie był dobry sezon Michała Probierza.
Jacek Klimek – prezes Stali Mielec na koniec sezonu może czuć się dumny. Jego drużyna utrzymała się w lidze, a on sam jest pewnie przekonany, że to dzięki zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego i zatrudnieniu pierwszego lepszego Włodzimierza Gąsiora, który miał blisko i w dodatku się zgodził. Z całym szacunkiem dla doświadczonego trenera Stali, który faktycznie zrobił bardzo dobre wyniki w końcówce sezonu, to jednak tak krótkowzroczne zarządzanie klubem i tak w końcu musi przynieść katastrofę. Przy pierwszym kryzysie Gąsior także wyleci, a prezes (ten albo inny, bo ci również zmieniają się co parę miesięcy) zatrudni kolejnego, licząc, że ten przyniesie więcej szczęścia. Że da impuls. Że sławetny syndrom nowej miotły zadziała. My tego nie kupujemy.
Lech Poznań – co za zjazd! Zapowiadało się na znakomity sezon. Po eliminacjach do Ligi Europy, zakończonych awansem, a także po pierwszych meczach fazy grupowej, Lech był pupilem mediów. Pieszczochem całej Polski. Wszyscy kiwali z uznaniem głowami, patrząc na ofensywny styl drużyny, w której odważnie do składu wstawiani są młodzi piłkarze. Lech pójdzie po mistrza! Co może się nie udać? Tak wtedy myślano. Tymczasem Lech zakończył sezon na żałosnym 11. miejscu. Stracił do Legii 27 punktów, a wyprzedził Podbeskidzie o zaledwie 12… Ten wynik sam najlepiej komentuje postawę Kolejorza. Znów coś mocno nie wypaliło, a prezes Rutkowski, wraz ze swoimi współpracownikami, znów musi wrócić na start.
Bogdan Zając – trener Jagiellonii został dość brutalnie zweryfikowany przez Ekstraklasę. Białostoczanie pod jego wodzą grali w kratkę, ale z miesiąca na miesiąca coraz słabiej. Na dodatek Zając zasłynął kilkoma idiotycznymi wypowiedziami i niezrozumiałymi zachowaniami. Ponoć szatnia Jagi mocno odetchnęła, gdy Zającowi wreszcie podziękowano za współpracę. Pozostaje tylko pytanie, czy nowy trener wyprowadzi zespół na prostą, bo obecny projekt sportowy w Białymstoku nie ma większego sensu, a jedynym pozytywem tej zgrai jest oczywiście Jesus Imaz. Jakie to symboliczne, że 30-letni Hiszpan wyjaśnia Ekstraklasę.
ASY
Filip Mladenović – najlepszy piłkarz tego sezonu. Pozycja wahadłowego wydaje się dla niego stworzona. Czesław Michniewicz wiedział, jak wykorzystać atuty tego piłkarza. Efekt? Mladenović był motorem napędowym Legii w wielu meczach, strzelając 7 goli i zaliczając 5 ostatnich podań. W warunkach Ekstraklasy 12 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej zawodnika na tej pozycji to wynik doskonały. Wiele z tych bramek i asyst decydowało o wynikach istotnych meczów Legii. Na dziś Mladenović to jeden z największych skarbów w ekipie mistrzów kraju.
Marek Papszun – trener Rakowa doprowadził drużynę do wicemistrzostwa Polski i Pucharu Polski. Spokojne, rozsądne zarządzanie klubem przyniosło owoce. Piłkarzy, trenera i samą drużynę Rakowa wyróżnialiśmy w rubryce asów tak często, że nawet nie ma sensu po raz kolejny pisać tego samego. Tak po prostu – szacun!
Warta Poznań – zastanawialiśmy się, czy wyróżniać trenera Piotra Tworka, kapitana Łukasza Trałkę, czy jednak cały zespół, a może cały projekt. Jakby nie patrzeć beniaminek ze śmiesznie małym budżetem nie tylko utrzymał się w Ekstraklasie, ale o mały włos dostałby się do europejskich pucharów. Nie zabrakło nawet punktów, a jedynie korzystniejszego bilansu meczów ze Śląskiem. To także pokazuje, jak wielkie zależy od dobrej pracy trenera, a także dobrej atmosfery w klubie i wokół niego. Tego w Poznaniu nie zabrakło. Zapewne drugi sezon będzie trudniejszy, ale Tworek wydaje się gwarancją ciągłości pracy. Pytanie czy uda się zatrzymać znakomicie grającego weterana Trałkę. Utrzymanie w składzie Makany Baku jest niestety raczej poza zasięgiem możliwości Warty.
Dante Stipica – najmniej straconych goli w lidze przez Pogoń Szczecin to w dużej mierze zasługa świetnego bramkarza, Dante Stipicy. Chorwat ma za sobą wyśmienity sezon, w którym nie raz był opoką i mężem opatrznościowym Portowców. Ci zaś zakończyli rozgrywki na podium i w kolejnym sezonie zagrają w eliminacjach Ligi Konferencji. Rzecz jasna to także zasługa trenera Runjaicia i innych zawodników, ale my symbolicznie postanowiliśmy wyróżnić najlepszego z nich, czyli golkipera.
Patryk Szysz – cóż, takie bramki w Ekstraklasie oglądamy nader rzadko.
Golazo Szysza. #CRAZAG pic.twitter.com/nI5EfLmkX9
— Oskar Mochnik (@Oskar_M04) February 28, 2021