Skip to main content

Ten sezon na pewno nie należał do Alissona… do czasu. Brazylijczyk jest dziś bohaterem Liverpoolu. W ciagu sezonu popełniał proste błędy, do jakich nie przyzwyczaił. W lutym jego ojciec utopił się w jeziorze, a on właśnie strzelił gola w 95. minucie na wagę trzech punktów i być może awansu do Ligi Mistrzów.

Andrzej Twarowski zauważył w polu karnym West Bromu Alissona Beckera i stwierdził, że to by była niesamowita historia, gdyby on strzelił goooo… i w tym momencie przy słowie "gola" zaczął krzyczeć. Wyszło to po prostu idealnie. Brazylijczyk, niczym rasowy snajper wyskoczył do piłki bitej z rzutu rożnego przez Alexandra-Arnolda i trafił na 2:1, zapewniając Liverpoolowi zwycięstwo. Za chwilę po prostu się rozpłakał, bo życie w tym sezonie go nie rozpieszczało. Nie dość, że grał kiepsko, to jeszcze spotkała go rodzinna tragedia – w lutym w jeziorze utopił się jego ojciec, a ten gol był właśnie dla niego.

W lutym tego roku Jose Becker po prostu poszedł popływać niedaleko swojego domku wakacyjnego. Później jednak zgłoszono jego zaginięcie i wreszcie znaleziono jego ciało. Doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego ojciec Alissona utonął, a taką śmierć trudniej zaakceptować niż tę w wyniku choroby, do której można się w jakiś sposób przygotować. Wówczas wszyscy składali Alissonowi kondolencje, piłkarz nie został z tym wszystkim sam, klub także wyraził swoje wsparcie. Alisson miał tyle czasu, ile potrzebował, żeby dojść do siebie. Opuścił tylko mecz z Sheffield United, a później wrócił.

Został pierwszym bramkarzem w historii Liverpoolu, który strzelił gola. W samej tylko Premier League, czyli rozgrywek liczonych od sezonu 1992/93, udało się to do tej pory sześciu golkiperom. Asmir Begović przelobował kiedyś Artura Boruca, Paul Robinson przelobował Bena Fostera i podobnie zrobił też Tim Howard z Adamem Bogdanem. Gole z gry strzelili Brad Friedel oraz Peter Schmeichel, ale ten Alissona był tym… najbardziej snajperskim. Tym, który wymagał od strzelca największego kunsztu. Alisson pokonał Sama Johnstone'a piękną główką i utonął w objęciach kolegów. Po chwili naszła go refleksja, zaczął płakać, skierował kilka słów w stronę nieba, dedykując gola tragicznie zmarłemu ojcu.

Gdyby "The Reds" nie wygrali tego spotkania, to mogliby się już w zasadzie żegnać z TOP4, a tak z chęcią usiądą przed telewizorami, żeby śledzić pojedynek Chelsea z Leicester. Te dwa kluby zagrają na Stamford Bridge o awans do Ligi Mistrzów. Jeżeli wygra Leicester, a Liverpool pokona Burnley, to podopieczni Kloppa wyprzedzą Chelsea, podobnie, jak na Stamford Bridge padnie remis. Jeśli jednak to Chelsea ogra Leicester, to wówczas będziemy liczyć bramki, bo w Anglii to bilans decyduje o miejscu w tabeli. "Lisy" mają w tej chwili +21, "The Reds" także +21. Walka o TOP4 zapowiada się niezwykle. To emocje w przedostatniej kolejce. W ostatniej Liverpool zagra jeszcze z Crystal Palace, Chelsea z Aston Villą, a Leicester z Tottenhamem.

Related Articles