Skip to main content

Chelsea Thomasa Tuchela ma do zakończenia sezonu jeszcze cztery mecze. Każdy z nich będzie jak finał. Ten pierwszy już w sobotę, a jego stawką jest Puchar Anglii. Rywalem Leicester, dla którego to szansa na pierwsze w historii klubu trofeum FA Cup. The Blues muszą się podnieść po niespodziewanej porażce z Arsenalem.

Ta porażka nieco skomplikowała sytuację Chelsea w lidze. Jeśli bowiem Liverpool wygra niedzielny mecz z West Bromem, a trudno zakładać inny scenariusz, doskoczy za plecy Chelsea na odległość punktu. Podopieczni Tuchela będą musieli mieć się na baczności w dwóch ostatnich kolejkach, w których spotkają się z… Leicester i Aston Villą. Sześć dni po finiszu rozgrywek ligowych The Blues zagrają jeszcze finał Ligi Mistrzów w Porto, a ich rywalem będzie oczywiście Manchester City. Każda wpadka kosztować będzie utratę trofeum lub może kosztować utratę miejsca w TOP 4.

Chelsea rozpoczyna więc w sobotę długi finisz kampanii 2020/21. Na ten moment wiele wskazuje na to, że będzie to bardzo udana kampania, ale można sobie wyobrazić też taki scenariusz, w którym ekipa ze Stamford Bridge przegrywa obydwa finały, a także gubi punkty w lidze, przez co daje wyprzedzić się Liverpoolowi. To czarny scenariusz dla kibiców Chelsea, ale rywale nie są łatwi, więc trudno też o przesadny triumfalizm. Tuchela i jego podopiecznych czeka ciężka boiskowa orka, by sezon faktycznie okazał się sukcesem, a nie czymś na wzór Bayeru Leverkusen 2001/02.

Do tej pory Tuchel nie mógł narzekać na pecha. Kontuzja wykluczyła na dłużej tylko Mateo Kovacicia. Ostatnio do listy absencji doszedł jednak Andreas Christensen, który u Niemca stał się podstawowym obrońcą. W sobotnim finale na Wembley z pewnością nie zagra. Problemy ma jednak także Brendan Rodgers. James Justin, Harvey Barnes i Wes Morgan są z pewnością poza grą, a pod znakiem zapytania stoi występ szefa linii obrony, Jonny’ego Evansa.

We wtorek Lisy pokonały rezerwowy skład Manchesteru United 2:1. Poprawiły sobie nastroje po klęsce 2:4 z Newcastle. W efekcie team Brendana Rodgersa ma już Ligę Mistrzów praktycznie na wyciągnięcie ręki. Dorzucenie do tego Pucharu Anglii byłoby naprawdę kapitalnym rezultatem. Lisy grały w finałach czterokrotnie, a po raz ostatni ponad pół wieku temu – w 1969 roku. Każdy z tych finałów był jednak przegrany. Chelsea zagra w finale po raz 15., mając szansę na 9. triumf. The Blues w XXI wieku bardzo często gościli w finale najstarszych rozgrywek na świecie – 2002 porażka z Arsenalem, 2007 wygrana z Man Utd, 2009 wygrana z Evertonem, 2010 wygrana z Portsmouth, 2012 wygrana z Liverpoolem, 2017 porażka z Arsenalem, 2018 wygrana z Man Utd i 2020 porażka z Arsenalem. Fanów ze Stamford Bridge w kontekście sobotniego meczu na pewno może cieszyć fakt, że rywalem nie jest Arsenal. To dobra wróżba.

Oczy wielu fanów zwrócone będą na N’Golo Kante. Francuski mistrz świata w 2016 roku podnosił mistrzowskie trofeum z Leicester, a potem wybrał ofertę Chelsea. Z The Blues także sięgał już po sukcesy, takie jak mistrzostwo, Puchar Anglii czy Ligę Europy. W ostatnich tygodniach Kante jest w znakomitej formie, co szczególnie widać było w półfinałowym dwumeczu Champions League z Realem. Defensywny pomocnik Chelsea może być jej gigantycznym atutem w czterech finałach tego sezonu, których cykl rozpocznie się już w sobotę o 18:15.

W tym roku Chelsea i Leicester zmierzyły się ze sobą w meczu ligowym. 19 stycznia na King Power Stadium gospodarze wygrali 2:0 po golach Wilfreda Ndidiego i Jamesa Maddisona. Dla Franka Lamparda był to jeden z ostatnich meczów w roli trenera Chelsea, a dla Thomasa Tuchela ostatni tydzień krótkiego bezrobocia.

Related Articles