W niedzielę poznamy triumfatora Puchar Ligi Angielskiej. Czy pierwsze trofeum tego sezonu padnie łupem Manchesteru City? Jeśli tak się stanie, będzie można mówić o rozstrzygnięciu tradycyjnym. Rywalem Citizens jest Tottenham. Na pojedynek Pepa Guardioli i Jose Mourinho nie ma jednak co liczyć. W poniedziałek Portugalczyk pożegnał się ze stanowiskiem trenera Spurs.
Wielu fanów ostrzyło sobie zęby na kolejną odsłonę rywalizacji Guardioli z Mourinho. Wprawdzie temperatura ich pojedynków mocno spadła, ale starcie o konkretne trofeum mogło znów podgrzać atmosferę. Tym bardziej, że dla Tottenhamu może to być pierwsza zdobycz od 2008 roku. Klubowe gabloty Kogutów są nader skromne. Tutaj Citizens miażdżą swojego niedzielnego rywala, bo od kilku lat regularnie dokładają do skarbca kolejne skalpy.
Najdobitniej widać to na przykładzie Pucharu Ligi. Te rozgrywki Citizens zdominowali jak żadne inne. W ciągu ostatnich pięciu sezonów, Manchester City wygrał ten puchar cztery razy – w sezonach 2015/16, a potem nieprzerwanie od sezonu 17/18. W niedzielę ekipa Guardioli może sięgnąć zatem po EFL Cup (wcześniej pod innymi nazwami) po raz czwarty z rzędu. Byłby to także szósty z rzędu sukces klubu z Manchesteru, bo hegemonię Obywateli raz przełamały Czerwone Diabły. Warto dodać, że w minionej dekadzie City wygrało Puchar Ligi także w sezonie 2013/14. Na siedem ostatnich edycji, pięć kończyło się wzniesieniem pucharu przez kapitana Man City. W niedzielę te statystyka może zostać poprawiona.
Ekipa Guardioli wraca na Wembley po ośmiu tygodniach. W minioną sobotę przegrała z Chelsea w półfinale innych krajowych rozgrywek – Pucharu Anglii. Marzenia o zgarnięciu wszystkiego trzeba więc odłożyć na kiedy indziej. Potrójna korona wciąż jest jednak w grze. Puchar Ligi na wyciągnięcie ręki, mistrzostwo kraju niemal zaklepane, a tym najważniejszym i wciąż brakującym trofeum dla Citizens jest Liga Mistrzów. Już w środę początek walki o finał – pierwszy mecz z PSG. Fanów City może jednak martwić forma drużyny. W dwumeczu z Borussią awans był wywalczony dość pewnie, ale nie były to zachwycające mecze Obywateli. Gdy do tego dorzucimy porażki z Leeds w Premier League i wspomnianą już z Chelsea w FA Cup, możemy zacząć się zastanawiać, czy przypadkiem drużyna nie złapała zadyszki. Wygrana z Aston Villą w środku tygodnia nieco odsunęła takie spekulacje, a przede wszystkim przybliżyła City do mistrzostwa. Jednakowoż nie był to żaden popis drużyny z Manchesteru.
Tottenham po zwolnieniu Jose Mourinho zagrał jeden mecz. Choć przegrywał z Southampton 0:1, to finalnie wygrał 2:1. Dwa punkty straty do West Hamu i Chelsea pozwalają marzyć o zajęciu miejsca w TOP 4, ale Spurs rozegrali jeden mecz więcej niż wspomniane dwie inne ekipy z Londynu i Liverpool, który ma tyle samo punktów.
Póki co schedę po Mourinho przejął niespełna 30-letni Ryan Mason, były piłkarz, którego karierę zakończył fatalny uraz głowy. Jest to tymczasowe rozwiązanie prezesa Daniela Levy’ego, który już szuka nowego szkoleniowca Kogutów. Mason wraz z gronem pomocników spróbuje jednak sięgnąć po trofeum, a ponadto wskoczyć do czołowej czwórki w lidze.
Guardiola na pewno nie skorzysta z usług Kevina De Bruyne. Belg wypadł z gry na około miesiąc, więc przy dobrych wiatrach wróci na finał Ligi Mistrzów – o ile Citizens się w nim znajdą. Nie zagra także Sergio Aguero, ale to w przekroju całego sezonu już stały obrazek. W Tottenhamie najważniejsza kwestia tyczy się zdrowia Harry’ego Kane’a. Kapitan reprezentacji Anglii zszedł z kontuzją w końcówce meczu z Evertonem, w którym ustrzelił dublet. Z Southampton nie zagrał, ale Mason jest dobrej myśli i sądzi, że na Wembley jego najważniejszy piłkarz wystąpi. Bez niego szanse Spurs mocno spadają.