Dziś rozpoczyna się kolejny rozdział w historii polskiej reprezentacji. Biało-czerwoni w pierwszym meczu eliminacyjnym Mundialu 2022 zagrają na wyjeździe z Węgrami. Zagrają po raz pierwszy pod wodzą nowego selekcjonera, Paulo Sousy, który sensacyjnie w styczniu zastąpił Jerzego Brzęczka. Czego możemy się spodziewać? Też chcielibyśmy to wiedzieć.
Brzęczek awansował na Euro 2020, utrzymał reprezentację w najwyższej dywizji Ligi Narodów i systematycznie wprowadzał młodzież. Spełniał więc podstawowe postawione przed nim zadania. Wydawało się, że nie ma powodu do zwolnienia, ale były szkoleniowiec Wisły Płock nie potrafił sobie ułożyć relacji z piłkarzami, w tym z największą gwiazdą i kapitanem, czyli Robertem Lewandowskim. Mało tego, bardzo marnie wypadał w relacjach z mediami, a marnego wizerunku dopełniał kompletny brak stylu reprezentacji, która nawet jeśli wygrywała, to przeważnie po kiepskich meczach. W efekcie Zbigniew Boniek trochę z zaskoczenia dokonał swoistego przewrotu styczniowego, zastępując Brzęczką Sousą.
Portugalczyk do boju wchodzi z marszu. Bez żadnego meczu towarzyskiego i po raptem kilku treningach. Z niektórymi zawodnikami zdążył porozmawiać, z innymi nie. Części się przyglądał na żywo, część pewnie oglądał tylko z taśmy. Nie czarujmy się – to nie są idealne warunki do debiutu, szczególnie, że na początek woda jest dość głęboka. To nie Andora, San Marino czy Albania, a od razu Węgry. Jeśli zakładamy, że Anglia jest poza zasięgiem i musimy pilnować drugiego miejsca, dającego baraże, to najgroźniejszy powinni być właśnie Madziarzy.
Nasi bratankowie zajmuje 40. miejsce w rankingu FIFA, podczas gdy Polacy są na 19. miejscu. Oczywiście, ten ranking często bywa mało wiarygodny. Za czasów Adama Nawałki byliśmy w ścisłej światowej czołówce, choć nikt nie miał raczej złudzeń, że to lekkie przekłamanie naszego rzeczywistego potencjału. Generalnie jednak Węgrzy to reprezentacja piłkarsko ciut słabsza od naszej. Co więcej, w pierwszych eliminacyjnych meczach muszą sobie radzić bez swojego najlepszego zawodnika. Dominik Szoboszlai z RB Lipsk jest obecnie kontuzjowany. 20-latek uznawany jest za jeden z największych talentów na Starym Kontynencie. Próbkę swoich możliwości dał w barażu o Euro 2020 z Islandią, kiedy w 90. minucie zrobił to:
O takie akcje Szoboszlaia martwić się nie musimy, co nie znaczy, że Węgrzy nie mają niezłych piłkarzy. Bramkarz Peter Gulacsi to klubowy kolega Szoboszlaia z Lipska, podobnie jak defensor Willi Orban. W Bundeslidze grają także napastnicy, Roland Sallai (SC Freiburg) i Adam Szalai (FSV Mainz). Jest też m.in. znany z Lecha Poznań Gergo Lovrencsics, obecnie piłkarz Ferencvarosu Budapeszt, z którym występował w Champions League.
Mówimy więc o solidnej europejskiej ekipie, która na pewno ma chrapkę na zdobycie punktów na swoim stadionie. Biało-czerwoni zagrają bez Mateusza Klicha, który prawdopodobnie ma koronawirusa. Tak wykazał przynajmniej pierwszy test. Drugi był już negatywny. Tak czy inaczej – piłkarz Leeds do Budapesztu nie pojechał i liczy na występy w kolejnych dwóch meczach kadry. Prawdopodobnie jego nieobecność będzie szansą dla Jakuba Modera, który w ostatni weekend po raz pierwszy zagrał w podstawowym składzie Brighton w Premier League.
Nie wiadomo na jakie zestawienie zdecyduje się trener Sousa. Mówiło się o przejściu na trójkę obrońców, czwórkę pomocników z dwoma wahadłowymi, ofensywnego pomocnika, którym miałby być Piotr Zieliński i dwójkę napastników. Czy rzeczywiście będzie to 1-3-4-1-2? Media spekulowały nawet, że w defensywnej trójce może zabraknąć miejsca dla dotychczasowego lidera formacji obronnej, Kamila Glika. O wszystkim dowiemy się jednak przed meczem. Pewny swojej roli jest na pewno Wojciech Szczęsny, którego Sousa namaścił na „jedynkę”. Nikt rzecz jasna nie ma także wątpliwości co do występów Lewandowskiego czy wspomnianego Zielińskiego. Uczynienie z tego drugiego jednego z liderów kadry to jedno z głównych zadań dla Sousy. W Napoli takim liderem się stał.
Początek meczu o 20:45. Szykują się duże emocje i wielka niewiadoma. Dotychczasowe debiuty selekcjonerów przeważnie wypadały bardzo blado. Czy Sousa przełamie ten trend?