Nikt nie neguje, że szlagierem niedzieli w Premier League są derby północnego Londynu, ale patrząc na sprawę li tylko przez pryzmat ligowej tabeli, tak naprawdę hitem dnia powinien być mecz Manchesteru United z West Hamem, który rozpocznie się na Old Trafford o 20:15. Wszystko za sprawą nadspodziewanie dobrej postawy The Hammers w bieżących rozgrywkach.
West Ham co sezon pałęta się raczej w ogonie ligowej stawki. Nawet jeśli personalnie wydaje się kandydatem do gry o górną połówkę, to i tak na koniec sezonu cieszy się z utrzymania i nic więcej. Ale w tym sezonie jest inaczej. Ku zaskoczeniu praktycznie wszystkich zespół Davida Moyesa jest poważnym kandydatem w grze o czołową czwórkę ligi, a zatem prawo do reprezentowania Anglii w Champions League. A dziś Moyes, były trener Man Utd, któremu na Old Trafford zdecydowanie nie wyszło, przyjeżdża na ten stadion zrobić swojemu byłemu pracodawcy „kuku”. I jeśli zrobi, mało kto będzie mówić o wielkiej sensacji.
Geneza sukcesu Młotów jest bardzo złożona i zapewne wpływ na dobrą grę i wynik drużyny WHU ma wiele czynników. Wszystko jednak odpowiednio posklejał właśnie Moyes, który po nieudanej przygodzie z Czerwonymi Diabłami był odsądzany od czci i wiary. W tym sezonie może odbudować swoją trenerską markę. Jest na najlepszej drodze. West Ham z bilansem 14-6-7 zajmuje 5. miejsce w tabeli. Ma jednak tylko trzy oczka mniej od czwartej Chelsea, a rozegrał dwa mecze mniej niż The Blues. Matematycznie więc Młoty są bardzo blisko TOP 4, a w przyszłą niedzielę może się stać to faktem. Potrzeba minimum czterech punktów w meczach z Man Utd i Arsenalem. Sprawa nie jest łatwa, ale nie jest też niewykonalna dla dzielnej ekipy WHU. Trzy kolejki temu udało się przecież pokonać Tottenham i nie było to zwycięstwo szczęśliwe albo wymęczone. Raczej w pełni zasłużone.
Zresztą, sezon wszedł już w taką fazę, że nikt nie zlekceważy ekipy Moyesa. Trwa walka o najwyższe cele i wielkie pieniądze, a nowy gracz, który chce namieszać w czołówce na pewno nie pasuje gigantom. Manchester United ma w nogach ciężki czwartkowy mecz z Milanem w Lidze Europy, a już parę dni później musi stawić czoła czarnemu koniowi Premier League. Ciekawe czy Ole Gunnar Solskjajer postanowi przetasować nieco składem swojej drużyny. Szansa na mistrzostwo kraju jest już raczej iluzoryczna, a w perspektywie kolejne starcie z Milanem – tym razem wyjazdowe. Po remisie 1:1 na Old Trafford awans jest sprawą otwartą. Zapewne menadżerowie Fantasy Premier League drżą o występ Bruno Fernandesa. Portugalczyk rzadko dostaje od norweskiego trenera wolne, ale w końcu i on będzie musiał się zregenerować.
W ostatniej kolejce Man Utd podbudowało się zwycięstwem nad lokalnym rywalem w derbach. Po serii bezbramkowych remisów Czerwone Diabły wygrały i w dodatku przerwały fenomenalną serię zwycięstw Citizens. Punktowo dało to niewiele, bo ekipa Pepa Guardioli ma już bardzo wyraźną przewagę, ale z punktu widzenia mentalnego to mógł być ważny moment w sezonie. Mógł, ale czy będzie na pewno? W czwartek z Milanem obejrzeliśmy raczej gorsze oblicze Red Devils. Osłabieni Rossoneri mocno postraszyli gospodarzy.
W grudniu w Londynie Czerwone Diabły wygrały z West Hamem 3:1, choć do przerwy na prowadzeniu byli gospodarze. Czy tym razem Łukasz Fabiański i spółka zdołają urwać punkty wiceliderowi tabeli? W kontekście rywalizacji o czołową czwórkę byłaby to znakomita wiadomość. Co więcej, obie drużyny dzieliłby już tylko trzy punkty, a przecież West Ham jest jeden mecz w plecy…