Wtorkowy wieczór z Ligą Mistrzów zapowiada się bardzo ciekawie, a to dlatego, że w obu meczach możemy być jeszcze świadkami comebacków. Sevilla przegrała u siebie 2:3, ale na Signal Iduna Park nie jest bez szans. Tym bardziej nie wolno pozbawiać szans Juventusu, który przegrał w Porto 1:2.
Sevilla do meczu z Borussią szła jak burza – zarówno w lidze, jak Copa del Rey. Jedna porażka mocno zachwiała stabilnością zespołu Julena Lopetegui. Potem przyszły jeszcze dwie porażki z Barceloną – w lidze i w pucharze (ta druga skutkująca odpadnięciem) oraz w ostatni weekend w La Liga z Elche. W efekcie czterech porażek w pięciu ostatnich spotkaniach Andaluzyjczycy są za burtą Pucharu Króla, jedną nogą za burtą Ligi Mistrzów i mają iluzoryczne szanse na walkę o mistrzostwo kraju. Czy Lopetegui zdoła wprowadzić plan naprawczy i uratować choćby ćwierćfinał Champions League?
Do tego Sevilla potrzebować dziś będzie najprawdopodobniej dwubramkowego zwycięstwa. Wygrana 1:0 i 2:1 nic nie da. Wygrana 3:2 oznaczać będzie dogrywkę. Od 4:3 wzwyż to awans Sevilli, ale tak wysoki rezultat nie jest zbyt prawdopodobny. Każdy remis i wygrana gospodarzy oczywiście premiuje awansem ich. Zadanie jest więc bardzo trudne, ale w miniony weekend słabość pokazała nie tylko Sevilla. Borussia prowadziła 2:0 z Bayernem w Klassikerze po dublecie Erlinga Haalanda. Jednak Bawarczycy odwrócili losy meczu i finalnie wygrali 4:2. Nie trzeba dodawać, że dziś porażka 2:4 wyrzuci ekipę Edina Terzicia z rozgrywek.
Kluczową sprawą może być obecność Haalanda. Autor dwóch goli w sobotnim szlagierze Bundesligi w drugiej połowie opuścił boisko z kontuzją. Bez swojego ofensywnego lidera BVB przestało być groźne dla mistrza Niemiec. Dziś może być podobnie. Jednak do fanów Borussii napływają dobre wiadomości – Haaland prawdopodobnie wykuruje się na mecz przeciwko Sevilli. I być może powiększy swoją przewagę w klasyfikacji strzelców Champions League. Aktualnie ma 8 goli i jest samodzielnym liderem.
Nie mniej emocjonujące powinno być spotkanie w Turynie. Juventus jest w tym sezonie słusznie krytykowany, ale jest za wcześnie by skreślać Starą Damę, która wciąż walczy o Scudetto, Champions League i zagra w finale Coppa Italia. Pierwszy mecz z Porto był jednak pokazem nieudolności Bianconerich, którzy mogą dziękować niebiosom za bramkę Chiesy w 82. minucie. Odrabianie 0:2 i odrabianie 1:2 z pierwszego meczu na wyjeździe to zupełnie inna bajka.
Po meczu z Porto Juventus zagrał cztery mecze ligowe, w tym trzy u siebie. Wszystkie trzy u siebie wygrał, w każdym strzelając po 3 gole. Na wyjeździe zremisował 1:1 z Veroną. Jeśli więc ekipa Antonio Conte utrzyma dobrą formę na własnym terenie, dziś powinno być dobrze. Głównym atutem mistrzów Włoch powinien być Cristiano Ronaldo, który nie raz w pojedynkę odrabiał takie straty w Lidze Mistrzów – tak w barwach Realu, jak i Juventusu. W weekend Portugalczyk odpoczywał. Na boisku w meczu z Lazio pojawił się dopiero na 20 ostatnich minut. Głodny gry i goli CR7 może być dziś katem swoich rodaków z Porto.
Kluczem może być jednak postawa defensywy. Obrońcy Juventusu w meczu na Estadio do Dragao popełniali proste błędy, wpędzając swoją drużynę w kłopoty. Od kogo jak kogo, ale od mistrzów Italii należy wymagać znacznie solidniejszej gry w destrukcji. Nawet bez kontuzjowanego Matthijsa de Ligta. Początek obu dzisiejszych pojedynków oczywiście o 21:00.