Norwich to klub na swój sposób wyjątkowy. W blisko 30-letniej historii Premier League nie ma większej „bańki-wstańki”. Ekipa z Carrow Road jest bowiem na najlepszej drodze do już piątego awansu do Premier League!
Piąty awans oznaczać będzie już szóstą obecność. Norwich zaczynało bowiem w Premier League w 1992 roku i nie spadło z ligi aż do 1995 roku. Pożegnanie było jednak bolesne i długotrwałe, bo niemal na dekadę Kanarki wylądowały na zapleczu elity. Do Premier League wróciły w 2004 roku. Niestety, tylko na sezon. Kolejne cztery znów trzeba było spędzić niżej – wtedy już w Championship. Co potem? Pewnie myślicie, że kolejny awans, ale nie tym razem. Burzliwa historia Norwich napisała scenariusz kolejnego spadku – tym razem do League One. Tam jednak The Canaries zabawili tylko rok. W sezonie 2010/11 znów grali w Championship. I to jak! Zrobili drugi awans w dwa lata i wrócili do najlepszych! Tym razem w Premier League pograli przez trzy sezony. Oczywiście spadli, by znów myśleć o awansie. Myślenie ziściło się w rzeczywistość. Po roku Kanarki ponownie zameldowały się w dwudziestce najlepszych ekip Anglii. Na jak długo? Oczywiście na sezon.
Czy ta karuzela się wreszcie skończy? Po tym spadku Norwich na trzy lata zakotwiczyło w Championship, ale w sezonie 2018/19 wywalczyło awans. Rozgrywki 2019/20 storpedowane przez koronawirusa drużyna z Carrow Road znów zakończyła na szarym końcu stawki. Nie pomogło sensacyjne zwycięstwo z Man City na początku sezonu. Nie pomogły bramki Teemu Pukkiego.
Niektórzy od razu po spadku zaczęli żartować, że zapewne w kolejnym sezonie Norwich bić się będzie o awans. I mieli rację! Po 35 kolejkach sezonu w Championship zespół prowadzony przez Daniela Farke jest liderem z 10-punktową przewagą nad drugim Watfordem. W czołówce jest jeszcze Swansea (jeden mecz mniej i 10 pkt straty) oraz Brentford (jeden mecz mniej i 13 pkt straty). Finisz rozgrywek nastąpi jak zwykle po 46. kolejce. Liga wchodzi więc na ostatnią prostą, a Norwich nie tylko wypracowało sobie okazałą przewagę, ale też śrubuje serię zwycięstw. Siedem ostatnich meczów to siedem zwycięstw Kanarków. Ostatnim zespołem, który zatrzymał team Farke było Swansea. Łabędzie 5 lutego „pożarły” Kanarki 2:0.
Gdzie leży klucz do sukcesu Norwich? Chyba właśnie w osobie niemieckiego szkoleniowca, który pracuje na Carrow Road nieprzerwanie od 1 lipca 2017 roku. Objął The Canaries w wieku raptem 40 lat. Przez ten czas zdążył już z zespołem awansować do Premier League i z niej spaść. Nikt jednak nie miał zamiaru wyrzucać byłego trenera rezerw BVB. Po spadku zespół opuścili obiecujący młodzi obrońcy – Ben Godfrey (do Evertonu) i Jamal Lewis (do Newcastle). Norwich zarobiło na tych transferach ponad 40 mln euro! To spory zastrzyk gotówki, tak potrzebnej po utracie części wpływów z praw telewizyjnych, które w Championship nie są małe, ale do realiów Premier League im daleko.
Poza Godfreyem i Lewisem nikt z ważnych ogniw drużyny nie opuścił Carrow Road. Pozostał choćby Tim Krul, Max Aarons, Emiliano Buendia, Todd Cantwell, a przede wszystkim fińska strzelba – Pukki. W tym sezonie strzelił on już 20 bramek i ustępuje w klasyfikacji ligowych snajperów tylko Ivanowi Toney’owi z Brentford. Świetnie spisuje się też Buendia, który ma na koncie 10 trafień i 10 asyst.
Norwich utrzymało trzon drużyny, a przy okazji nie wydawało na rynku zawrotnych sum. Sprowadzony ze Śląska Wrocław Przemysław Płacheta był niemal najdroższym transferem, a kosztował tylko 3 mln euro. 300 tysięcy droższy był jedynie Jordan Hugill z WHU. Płacheta długo utrzymywał się w podstawowym składzie Kanarków, ale skrzydłowego muszą bronić liczby. Polak ma tylko jednego gola i jedną asystę. Wizja regularnej gry oddaliła się, a po ewentualnym awansie może być o to jeszcze trudniej – przykład Kamila Grosickiego jest tutaj najlepszy. Bardzo możliwe, że w przypadku prawdopodobnego awansu Norwich, Płacheta powinien poszukać sobie innego klubu, choćby na wypożyczeniu.