Skip to main content

Dziś i jutro rozegrane zostaną mecze ćwierćfinałowe Pucharu Polski. W rozgrywkach pozostało jeszcze osiem drużyn, którym przyświeca jeden cel. Zagrać w finale 2 maja i wygrać go. W środowy wieczór z tej ósemki pozostanie tylko czwórka. Wiadomo już, że jednym z półfinalistów będzie na pewno zespół z I ligi.

Właśnie pierwszoligową parą ćwierćfinałową rozpocznie się wtorek z Pucharem Polski. Puszcza Niepołomice gościć będzie Arkę Gdynia. W poprzedniej rundzie Puszcza wyrzuciła z rozgrywek Lechię Gdańsk. Dwa sezony temu ekipa z Niepołomic również dotarła do tej fazy. Wtedy musiała uznać wyższość Miedzi Legnica. Czy i tym razem przygoda podopiecznych Tomasza Tułacza z PP skończy się na „ćwiartce”? Okazja, by spróbować zajść wyżej wydaje się niezła. Arka to przecież ligowy rywal. Wprawdzie ciut wyżej notowany w tabeli, ale na pewno piłkarsko słabszy niż inna ekipa z Trójmiasta – Lechia. Zresztą, droga Puszczy w tym Pucharze Polski usłana jest ekipami z Pomorza, bo w I rundzie przeciwnikiem pierwszoligowca był Jaguar Gdańsk. Z kolei Arka eliminowała jak na razie Górnik Polkowice, Koronę Kielce i Górnik Łęczna. Teoretycznie więc gdynianie mogą znaleźć się w najlepszej czwórce, nie pokonując żadnego zespołu z Ekstraklasy.

W drugim wtorkowym spotkaniu Lech Poznań zmierzy się z Rakowem Częstochowa. Na taki mecz można zacierać ręce. Kolejorz rozgrywki Pucharu Polski musi traktować priorytetowo, bo nadzieja na awans do europejskich pucharów drogą ligową jest raczej przejawem nieuzasadnionego optymizmu. Poznaniacy muszą więc wygrać puchar, co zresztą bezskutecznie próbują zrobić od ponad dekady. W tym czasie przegrali aż cztery finały, w tym trzy z rzędu. Dla Rakowa sukces w PP mógłby być pięknym dodatkiem do medalu w lidze, na który się zanosi. Będzie to ukoronowanie dobrej roboty, wykonywanej w Częstochowie przez Marka Papszuna. W tym miejscu warto jeszcze dodać, że Raków tylko raz dotarł do finału Pucharu Polski – było to w sezonie 1966/67. Ówcześni trzecioligowcy w finale w Kielcach musieli uznać wyższość krakowskiej Wisły.

W środę o 17:30 mecz Chojniczanki z Cracovią. Ci pierwsi to jedyny w stawce drugoligowiec. Na drodze Chojniczanki stawały jak dotąd Olimpia Elbląg, Garbarnia Kraków i Zagłębie Lubin. Pierwszy z tych meczów udało się wygrać w regulaminowym czasie, drugi po dogrywce, a ostatni po rzutach karnych. Jak będzie w środę? Do Chojnic przyjeżdża zespół rozbity, który w Ekstraklasie radzi sobie katastrofalnie. Jednocześnie jest to obrońca trofeum, bo to przecież Cracovia 24 lipca zeszłego roku sięgnęła po to trofeum. Później poprawiła jeszcze Superpucharem. W bieżącej edycji podopieczni Michała Probierza eliminowali Chrobrego Głogów (po dogrywce), Świt Skolwin i Wartę Poznań. Każdy z tych meczów wygrany był minimalnie i na ogół bardzo szczęśliwie. Czy Pasy prześlizgną się jeszcze rundę dalej czy będzie świadkami dużej sensacji, jaką będzie obecność w półfinale drugoligowca? Można snuć nawet scenariusz półfinału, w którym Chojniczanka gra z lepszym z pary Puszcza-Arka i wówczas pewna miejsca w finale PP byłaby drużyna spoza Ekstraklasy. Na razie to jednak teoria, bo losowanie par półfinałowych dopiero przed nami.

Ostatni ćwierćfinał to mecz Legii z Piastem. Cóż, przy Łazienkowskiej powinno być ciekawie, bo w ostatnich sezonach, dzięki dobrym czasom gliwiczan, mecze tych zespołów stały się ważnymi, na ogół bardzo interesującymi bataliami. Przypomnieć należy, że Piast to mistrz Polski sprzed dwóch sezonów i brązowy medalista ubiegłych rozgrywek. W tym sezonie kryzys na początku kampanii kosztował Piastunki szanse na dobry wynik. Trener Waldemar Fornalik wygrzebał jednak zespół z dna tabeli, a do europejskich pucharów może przecież awansować drugą drogą. Legia to jednak teoretycznie najtrudniejszy z możliwych rywali. Co ciekawe, mistrzowie Polski przeszli do ćwierćfinału wybitnie łódzką drogą, eliminując GKS Bełchatów, potem Widzew Łódź, a następnie ŁKS. Piast jeździł na Podkarpacie (Resovia, Stal Mielec) i ostatnio na drugi koniec Polski, gdzie pokonał Pogoń Szczecin.

Warto dodać, że prawdopodobnie majowy finał rozgrywek nie odbędzie się na Stadionie Narodowym w Warszawie, który jest przecież przerobiony na szpital. Prawdopodobna lokalizacja to – wzorem zeszłego roku – Arena Lublin. Potwierdzenia jeszcze nie ma, ale ponoć rozmowy władz Lublina z PZPN są już dalece zaawansowane.

Related Articles