Starcie Realu Madryt z Realem Sociedad zamyka kolejkę w La Liga. Jak Królewscy odpowiedzą na zwycięstwa Atletico i Barcelony? Dla piątego w tabeli zespołu Sociedad wygrana to szansa na zmniejszenie dystansu do czwartej Sevilli. To być może ostatni pociąg w kierunku Ligi Mistrzów, do którego Baskowie mogą wsiąść. W obu zespołach jest mnóstwo nieobecnych.
Real Madryt od pewnego czasu zmaga się ze sporymi problemami kadrowymi, które ostatnio nawarstwiły się. Mimo kłopotów personalnych Los Blancos wygrali pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atalantą i są jedną nogą w ćwierćfinale. Jednak kluczowi zawodnicy tacy jak Karim Benzema, Sergio Ramos, Eden Hazard czy Dani Carvajal nadal nie są do dyspozycji Zinedine’a Zidane’a. Szczególnie bolesny może być brak Ramosa i Benzemy, bo to dwa absolutne filary obecnego Realu. Na pocieszenie do gry wraca już kwartet innych rekonwalescentów – Alvaro Odriozola, Marcelo, Fede Valverde oraz Rodrygo.
Ale nie tylko Zidane ma problemy. Imanol Alguacil nie może skorzystać z aż ośmiu graczy. Rzecz jasna nie wszyscy są podstawowymi wyborami szkoleniowca Realu Sociedad, ale nazwiska takie jak Asier Illarramendi czy Mikel Merino są powszechnie znane kibicom La Liga. Gdyby skupiać się tylko na rozgrywkach ligowych, Alguacil mógłby podchodzić do dzisiejszej rywalizacji na Estadio Alfredo di Stefano z umiarkowanym optymizmem. Od 9 stycznia Baskowie nie przegrali w lidze. Złożyły się na to dwa remisy i ostatnio trzy zwycięstwa z rzędu. Jednak po drodze nie było tak kolorowo. Real Sociedad pożegnał się z Pucharem Króla, nie powalczył w Superpucharze, a na dodatek wylądował za burtą Ligi Europy, zbierając w 1/16 finału oklep od Manchesteru United. Po 0:4 u siebie rewanż nie miał już dużego znaczenia. Bezbramkowy remis na Old Trafford nawet niespecjalnie otarł łzy.
Królewscy w lutym wygrali wszystkie cztery spotkania w La Liga. Odżyły nadzieje na mistrzostwo, tym bardziej, że trochę punktów pogubiło Atletico. Tabela na jej szczycie nieco się spłaszczyła, a w grze o tytuł liczyć się może jeszcze Barcelona, zwłaszcza że w sobotę ograła Sevillę 2:0. Czy jednak „Zizou” będzie umiał pogodzić wszystkie cele, przy skromnych możliwościach kadrowych? Na pewno Francuz jak nikt inny nauczył Real wygrywać po słabych meczach. Wymęczone zwycięstwa stały się znakiem rozpoznawczym obecnej drużyny Królewskich. Cierpią nie tylko zawodnicy, ale i kibice, którzy na to patrzą. Często jednak nagrodą za cierpienie jest komplet punktów, bo Los Blancos są pragmatyczni i efektywni. Tak było również w Bergamo, gdzie dodatkowo pomogła kontrowersyjna czerwona kartka dla rywala.
Pierwsze „realowe” derby w tym sezonie zakończyły się bezbramkowym remisem. Była to początkowa faza sezonu – 20 września. Od tego czasu sporo wody upłynęło w Manzanares. Jeden Real, jak zwykle, walczy o mistrzostwo. Ten drugi wciąż jest jednak wysoko i wciąż może być groźny dla najlepszych. Jeśli finaliści poprzedniej edycji Copa del Rey wygrają w Madrycie, zmniejszą startą do Sevilli do czterech punktów. Wizja gry w Champions League stanie się bardziej nomen omen realna.