Drugi z dzisiejszych meczów Ligi Mistrzów wcale nie zapowiada się dużo mniej ciekawie. RB Lipsk to półfinaliści ostatniej edycji rozgrywek, a Liverpoolu nie trzeba przedstawiać nikomu. Pierwszy akord tego dwumeczu zostanie zagrany… na Węgrzech. Z powodu przepisowych koronawirusowych jedni i drudzy zagrają dziś na wyjeździe. To na pewno atut w rękach The Reds, którzy w rewanżu zagrają na Anfield.
Złośliwi powiedzą, że na tym atuty Liverpoolu w tym dwumeczu się kończą. Podopieczni Jurgena Kloppa są w kryzysie. Przegrali u siebie z Burnley i Brighton, a następnie 1:4 z Manchesterem City. W ostatni weekend przegrali także na King Power Stadium. Prowadzili 1:0 po golu Salaha, grając naprawdę dobrze. Wydawało się, że do Budapesztu pojadą podbudowani ważnym zwycięstwem w Premier League. I wtedy przyszedł istny blackout. Między 78. a 85. minutą gospodarze strzelili mistrzom Anglii trzy gole. Znów zawalił Alisson, kiepsko debiut w nowym zespole wspominać będzie ściągnięty z Schalke Kabak, a Klopp zagryzał zęby z wściekłości. Po meczu przyznał, że jego drużyna wypisała się z walki o mistrzostwo Anglii.
W Polsce jest takie powiedzenie o ukręcaniu bata i zaczyna ono pasować do sytuacji Liverpoolu w obronie. Kontuzjowani są Virgil van Dijk, Joe Gomez i Joel Matip. Łatający dziury w obronie Fabinho także nie mógł zagrać z Leicester i nie wiadomo czy zagra dziś. Klopp na siłę robi stopera z doświadczonego Jordana Hendersona. Kogo wystawi u jego boku dziś, jeśli niezdolny do gry będzie Fabinho? Trudno uwierzyć, że będzie to zagubiony w sobotnim meczu Kabak. Kołdra jest jednak bardzo krótka i w zasadzie jedyną alternatywą jest 23-letni Nathaniel Phillips, który przed startem sezonu chyba w najśmielszych snach nie sądził, że będzie zaliczał tak dużo występów w pierwszym zespole.
Trzy z rzędu porażki, obrona w rozsypce, Alisson popełniający proste błędy, drużyna zdołowana. To wszystko nie napawa fanów The Reds optymizmem. Ale to wciąż Liverpool, mający w swoim składzie niesamowity atak Salah – Firmino – Mane. To wciąż zespół, który ma dużo jakości i znakomitego trenera. Rozstrzyganie tego dwumeczu przed jego rozpoczęciem byłoby idiotyczne.
RB Lipsk to aktualnie jedyna siła w Bundeslidze, które może liczyć na detronizację Bayernu. Po prawdzie szanse na to są małe, ale pięciu punktów na tym etapie sezonu to jeszcze nie katastrofa. Za plecami RasenBallsport o kolejne pięć punktów jest Eintracht, a np. Borussia Dortmund traci już do Lipska – bagatela – 11 punktów! Ekipa Juliana Nagelsmanna wygrała trzy ostatnie mecze i do 1/8 finału Ligi Mistrzów podchodzi w umiarkowanie optymistycznych nastrojach. Pokonanie Schalke czy Augsburga to wszakże obowiązek dla półfinalisty ostatniej edycji Ligi Mistrzów.
Co ciekawe – akcenty ofensywne w zespole RB rozkładają się bardzo równo. W ostatnich sezonach o sile ataku decydował Timo Werner, który rzucał wyzwanie Robertowi Lewandowskiemu w walce o armatkę dla najlepszego strzelca ligi. Teraz Werner zmaga się z obrońcami w Premier League, a w drużynie wicelidera najlepsi strzelcy mają po… 4 gole! Jest ich aż pięciu – to Angelino, Emil Forsberg, Yussuf Poulsen, Christopher Nkunku i Marcel Sabitzer. Dla przykładu najlepszy strzelec Bayernu, czyli głównego rywala RB Lipsk w walce o mistrzostwo, ma tych goli 25. O kogo chodzi, chyba nie musimy pisać.
Ciekawa sytuacja w obu zespołach, a do tego dwóch niemieckich trenerów o uznanej marce, choć z różnych pokoleń. To wszystko powinno stworzyć nam naprawdę wyśmienite widowisko w stolicy Węgrzech.