
Liverpool ograł we wtorek RB Lipsk w wyjazdowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Po trzech kolejnych porażkach The Reds przełamali się. Są jedną nogą w ćwierćfinale Champions League, a przede wszystkim odżyli mentalnie, co w obliczu starcia z Evertonem wydaje się wartością nieocenioną. Carlo Ancelotti także ma jednak swoje ambicje.
Derby Merseyside będą jednym ze szlagierów 25. kolejki Premier League. Tabela na to nie wskazuje, bo zmierzą się 6. i 7. zespół rozgrywek, ale my tam swoje wiemy. W ostatnich latach niewiele rywalizacji regularnie dostarczało takich emocji jak właśnie pojedynki Liverpoolu z Evertonem. Aż żal, że trybuny Anfield Road nie będą mogły się zapełnić fanami obu drużyn.
Jednak nawet bez kibiców poprzednie derby trzymały w napięciu. Liverpool szybko objął prowadzenie po golu Sadio Mane. Wyrównał Michael Keane. W 72. minucie Mane ukłuł po raz drugi. Everton nie złożył broni i wyrównał za sprawą Dominica Calverta-Lewina. W końcówce The Toffees najpierw stracili Richarlisona, który za brutalny faul obejrzał czerwoną kartkę, a potem także gola na 2:3. Jednak trafienie Jordana Hendersona cofnął VAR, dopatrując się milimetrowego wręcz ofsajdu Mane… Na dobre rozpoczęła się epoka spalonych o grubość rękawa koszulki.
Do sobotnich derbów Liverpool podchodzi po trzech z rzędu porażkach w lidze. Podopieczni Jurgena Kloppa stracili już jakiekolwiek nadzieje na obronę tytułu. 16 punktów straty do Manchesteru City mówi samo za siebie. Teraz The Reds muszą mierzyć w TOP 4, by znów zameldować się w fazie grupowej Champions League. Jeśli się nie uda, to jedyną drogą do gry w elicie pozostanie wygranie bieżącej edycji rozgrywek, a to zadanie niezwykle trudne. Szczególnie gdy nie ma się do dyspozycji najlepszych stoperów. W sobotę Klopp może posłać do boju 17. już parę środkowych obrońców. Warunkiem jest pełna sprawność Fabinho. Jeśli ten rzeczywiście będzie do dyspozycji Niemca to najprawdopodobniej zagra razem z Ozanem Kabakiem, który przeciwko RB Lipsk zagrał naprawdę bardzo dobrze, rehabilitując się za fatalny debiut przeciwko Leicester. Fabinho może zagrać też razem z Jordanem Hendersonem, ale wydaje się, że Klopp bardziej potrzebuje swojego kapitana w drugiej linii i jeśli nadarzy się okazja, to skończy eksperyment z Hendersonem w roli stopera. Eksperyment z konieczności.
Everton także nie ma ostatnio dobrych dni. O ile środowa porażka z Manchesterem City raczej była wkalkulowana w bilans strat, o tyle wcześniejsze 0:2 z Fulham to wstyd. The Toffees z pięciu ostatnich meczów w lidze wygrali raptem jeden – z Leeds. Na dziś ekipa Carlo Ancelottiego ma trzy punkty straty do lokalnego rywala z Merseyside, ale trzeba pamiętać, że ma do rozegrania jeszcze jeden zaległy mecz. Pocieszające dla fanów z Goodison Park jest to, że do zdrowia wraca Calvert-Lewin i być może w sobotnich derbach wyjdzie w podstawowym składzie. Anglik zdobył już 13 goli i jest jednym z pozytywnych zaskoczeń sezonu w Premier League.
Gdy w październiku doszło do Merseyside Derby była to data szczególna – równo 10 lat wcześniej Everton ostatni raz pokonał Liverpool. Jedną z bramek dla The Toffees zdobył wówczas obecny trener Arsenalu, Mikel Arteta. Kolejne 22, a licząc październikowy remis już 23 mecze, kończyły się remisami lub zwycięstwami Liverpoolu. Fani The Reds zdecydowanie mogą napinać się, że to oni rządzą w mieście. Z drugiej strony, kiedy pokonać Liverpool, jeśli nie teraz, kiedy zespół ma za sobą trzy z rzędu porażki w lidze, a piłkarze są zmęczeni po podróży do stolicy Węgier? Ancelotti zdaje sobie z tego sprawę i wie, że wygrana w derbach nie tylko pozwoli mu dogonić lokalnego rywala w tabeli, ale także zyskać uwielbienie stęsknionych zwycięstwa fanów Evertonu.