Skip to main content

Real Madryt sensacyjnie odpadł z Pucharu Króla! "Królewscy" przegrali z trzecioligowym CD Alcoycano 1:2. Gospodarze strzelili drugiego gola, grając już w dziesiątkę. W 115. minucie wyprowadzili taką kontrę, której nie powstydziłyby się najlepsze kluby świata i dowieźli ten wynik do końca.

Real nie ma najlepszych dni, a ciemne chmury zbierają się nad łysą głową Zinedine'a Zidane'a. Dopiero co odpadli w półfinale dziwnych rozgrywek o Superpuchar Hiszpanii, wcześniej także po totalnie bezbarwnym meczu zremisowali w lidze 0:0 z Osasuną, a teraz przegrali z zespołem z trzeciej ligi. Real dominował na boisku, ale strzelił gola późno, bo w 45. minucie. Można było przypuszczać, że małym nakładem sił awansują do kolejnej fazy, ale gospodarze wyrównali w 80. minucie. Warto podkreślić, że był to pierwszy celny strzał na bramkę Andrija Łunina. Piłka przeszła wszystkich po rzucie rożnym i spadła pod nogi Jose Solbesa, a ten nie mógł tego zmarnować. Doszło więc do dogrywki.

"Królewscy" chcieli to oczywiście roztrzygnąć w 30 minut. A to bronił golkiper gospodarzy, a to jakimś cudem udało im się zażegnać niebezpieczeństwo w polu karnym po groźnej akcji. W 110. minucie dodatkowo Ramon Lopez otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Trzecioligowiec w 10 wyprowadził genialną kontrę. Real miał rzut rożny, poszła błyskawiczna kontra, trzy podania, dośrodkowanie i Juanan Casanova uprzedził próbującego interweniować Łunina. Wszyscy na ławce gospodarzy po prostu oszaleli. Real nie był w stanie niczego już zdziałać, więc dosłownie pięć minut później wszyscy na ławce oszaleli ponownie!

W meczu pucharowym Zidane wybrał dublerów. Wyszedł choćby Łunin, Chust Garcia, Militao, Odriozola czy Mariano, ale skład uzupełnili też dużo bardziej doświadczeni i utytułowani gracze, jak Marcelo, Casemiro, Vasquez czy Isco, choć wiadomo, że ten ostatni jest tylko głębokim rezerwowym. Później Zidane posłał już ciężkie działa. Ratować zespół w dogrywce weszli Asensio, Kroos czy Eden Hazard, bo żarty się skończyły. Po końcowym gwizdku jednak żarty zaczęły się na nowo.

Zidane po meczu, jak to on, zaczął oczywiście klepać swoje formułki o tym, że zawodnicy próbowali, że trzeba wykorzystywać takie sytuacje, że taka jest piłka nożna i kilka innych oczywistych oczywistości. Prawda jest taka, że Zidane może już tego długo nie wytrzymać, bo powoli jego mit zaczyna w Madrycie upadać.

Related Articles