Skip to main content

Polacy nie mają już szans na ćwierćfinał mundialu. Nasi szczypiorniści przegrali z Węgrami 26:30. Przeważyła pierwsza połowa, w której byli nieskuteczni, w prosty sposób tracili piłkę i na długo zatrzymali się przy "nieszczęśliwej siódemce".

To był kluczowy moment spotkania, Polacy przegrywali 7:9, ale cały czas trzymali się blisko rywali, mimo kilku banalnych strat i świetnej postawie węgierskiego bramkarza. Wtedy jednak miał miejsce najważniejszy przestój – po kontuzji Olejniczaka Węgrzy rzucili cztery bramki z rzędu i zrobiło się 7:13. W sumie w 13-14 minut Polacy trafili zaledwie raz. Rywale do końca nie oddali już wypracowanej przewagi. Nie do zatrzymania był Mate Lekai, który w całym meczu zdobył osiem bramek, z czego aż siedem w pierwszej połowie.

Węgrzy przegrali drugą połowę, ale nie pozwolili nam na żadną serię 4-5 goli z rzędu i do końca spokojnie kontrolowali mecz, a rozpoczęliśmy naprawdę dobrze. Tomasz Gębala trafił na 1:0, a za moment Banhidi został wykluczony na dwie minuty i Arkadiusz Moryto stanął do 18. w tym turnieju rzutu karnego. Niestety jednak po raz pierwszy spudłował. Chwilę później przydarzyły nam się trzy bardzo proste straty, z czego poszły trzy kontry i proste trafienia. Polacy zaczęli więc ostrożniej i mniej odważnie rozgrywać. Trochę ratował nas Adam Morawski, rywale też mieli kilkuminutowe przestoje, jednak nasza nieskuteczność była momentami frustrująca.

Węgrzy pokazali, jakim ogromnym doświadczeniem dysponują. Byli lepsi, szczególnie w pierwszej połowie. Kluczowe było to, ile popełniliśmy wtedy technicznych błędów. Straciliśy sześć goli po kontratakach i to była kluczowa sprawa. Nie można popełniać aż tylu błędów, tak jak zrobiliśmy to w pierwszej części gry – podsumował na konferencji trener Rombel. Trener reprezentacji Polski doskonale widział, jak słaba była pierwsza połowa w naszym wykonaniu. Polacy próbowali jeszcze zrywów w końcówce meczu, walczyli do końca, grali bardzo skutecznie i trochę odrobili straty, ale różnica była zbyt duża. Węgrzy niestety także regularnie trafiali do siatki i skończyło się na 26:30.

W poniedziałek zakończymy udział w turnieju spotkaniem z Niemcami. Na ćwierćfinał szans już nie mamy, ale tę reprezentację czeka jeszcze dużo dobrego. Szymon Sićko ma dopiero 23 lata, Michał Olejniczak za kilka dni skończy 20, Maciej Majdziński to roznik 1996, przed braćmi Gębala także jeszcze dobre 7-8 lat grania, a Adamowi Morawskiemu śmiało zostaje jeszcze 15 lat gry, jeśli ma zamiar bronić do do 40, jak Sławomir Szmal. Pewnie jeszcze nie raz i nie dwa ta reprezentacja dostarczy nam dużych emocji.

Related Articles