Ponad rok ładowania baterii i wreszcie nowe wyzwanie. Mauricio Pochettino został nowym trenerem PSG. Tym razem to on spróbuje spełnić marzenia Nassera Al-Khelaifiego o zwycięstwie w Champions League.
Argentyński trener przez długi czas był najbardziej gorącym towarem na rynku, dzięki dobrej pracy w Tottenhamie. Tam dwukrotnie został wicemistrzem Anglii, długo walczył też z Leicester City w pamiętnym sezonie, gdzie ostatecznie "Koguty" zajęły trzecie miejsce, dotarł także do finału Champions League po niesmowitym półfinale z Ajaksem. Wtedy płakał na murawie i nie mógł w ten cud uwierzyć. To są osiągnięcia trenera, który wniósł Tottenham na wyższy poziom, jednak pod koniec trochę się pogubił w kontaktach z prezesem i zawodnikami, a cała magia gdzieś uleciała.
To była szybka wigilijna akcja. Bardzo nietrafiony prezent otrzymał się w te święta Thomas Tuchel. Niemiecki trener miał poparcie kibiców i nawet samego Neymara czy Mbappe. Wydawało się, że wreszcie trafił się ktoś, kto potrafi zapanować nad charakterami gwiazd i dodać do tego jeszcze trochę własnego stylu. Dzień jak co dzień, bo PSG pokonało Tuluzę 4:0, ale później, jak poinformowało "L'Equipe" – zawodnicy mieli dowiedzieć się o błyskawicznej decyzji właścicieli… po północy.
Tuchel wygrał we Francji to, co miał wygrać. W Champions League najpierw przełamał klątwę półfinału, a później wszedł do finału. Ponoć poszło o… wywiad w niemieckich mediach, w którym narzekał na trudne charaktery poszczególnych piłkarzy, a rola trenera różni się od jego poprzednich prac, bo w Paryżu jest bardziej kimś w rodzaju polityka. Dziennikarz RMC Sport, który podał tę informację próbował załagodzić temat, pisząc, że jednak nie chodziło wcale o wywiad, tylko o "wyniki sportowe" i niezadowolenie prezesa. Rzeczywiście może się to bronić, patrząc na cztery porażki PSG w lidze i problemy w Champions League (przegrane z United i Lipskiem), jednak nie da się ukryć, że i z tym wywiadem musi być coś na rzeczy.
Pochettino miał zastąpić Sarriego w Juve, ale postawili tam na swojego człowieka. Miał też zostać ewentualnym następcą Guardioli, jednak ten przedłużył kontrakt. Najgłośniej było o tym, że zastąpi Solskjaera, ale i norweski kombajn wreszcie ruszył. Człowiek związany z Espanyolem powtarzał też, choćby w książce "Nowy wspaniały świat" stylizowanej na dziennik, że nigdy nie poprowadzi Barcelony. Pozostało więc PSG, a przecież Pochettino czuje więź z miastem, bo grał tu przez dwa lata i nawet nosił opaskę kapitańską. Zobaczymy jak dobrze naładował baterie.